29 "Ognisko" (Część I)

62 2 2
                                    


Gdy się obudziłam rano, w pokoju czekała na mnie mała niespodzianka...

Pierwsze co zrobiłam, to przetarłam oczy, gdyż nie wiedziałam co się tu dzieje, miałam wrażenie, że to tylko sen, ale nie, to działo się naprawdę. W moim pokoju był Max, mój brat -Robbie i moi rodzice, każdy z nich trzymał w rękach bukiet kwiatów. Co tu się dzieje, czy ja umieram? Spojrzałam na zegarek, była dwunasta godzina, dlaczego ja tak długo spałam?

- Co tu się dzieję? – Zapytałam lekko mamrocząc.

- Po prostu cieszymy się, że jesteś cała i zdrowa.

- I tylko dlatego tu wszyscy jesteście? – Wybuchłam śmiechem.

- Właściwie, to chcielibyśmy cię wszyscy przeprosić, nie będziemy już wymieniać dlaczego, bo to zajęłoby nam sporo czasu. – Odezwał się mój tato.

- Ale to ja tu jestem wszystkiemu winna, nie wy. Dlatego ja też was przepraszam. – Podniosłam się i podeszłam do każdej osoby po kolei. - Nie ważne, w każdym bądź razie zapomnijmy o wszystkim i żyjmy już teraźniejszością, a teraz wyjdźcie, muszę się przebrać. – Powiedziałam wystawiając język i pokazując na drzwi.

Podeszłam do szafy, nie miałam problemu z wybraniem ubrań, więc szybko wyciągnęłam z niej białą, zwiewną sukienkę i udałam się prosto do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic, wytarłam się ręcznikiem, po czym włożyłam na siebie sukienkę. Moje blond włosy zostawiłam rozpuszczone. Nie chciało mi się robić makijażu, więc po dziesięciu minutach byłam już gotowa. Opuściwszy łazienkę skierowałam się w stronę kuchni, gdzie czekało na mnie całe towarzystwo. Wszyscy ze sobą się świetnie dogadywali. Naprawdę mnie, to dziwiło.

- Masz jakieś plany na dziś? – Zapytała się mnie Mama. Spojrzałam na Robbiego, a potem na Maxa.

- Mamy jakieś plany na dziś Robbie, Max? – Zapytałam chłopaków. Oni popatrzyli na siebie i zaprzeczyli.

- Może zrobimy pod wieczór ognisko? Zaprosimy Rush'a i jego rodziców! – Zaproponowała moja mama. Co? Co? Dlaczego akurat ich? Nie chcę widzieć się z nim, a co dopiero z jego rodzicami.

- Nie wiem... Nie wiem czy to jest dobry pomysł, Mamo... To znaczy, to jest świetne, ale czy musimy... - Złapałam powietrze i dodałam szybko. – Czy jest konieczne aby zapraszać naszych sąsiadów? – Zaskoczona pomysłem mojej rodzicielki, spojrzałam ponownie na mojego brata.

- To świetny pomysł! Rush i jego rodzice ostatnio dużo nam pomagali! – Dodał tata.

DLACZEGO?! Tylko, to było w mojej głowie. Dlaczego akurat oni, ale co ja mogę... Jak moi rodzice wpadną na jakiś pomysł... To nie ma odwrotu. Nie chcę wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń, więc zostańmy przy tym. Będę się zachowywać jakby nic się nie stało, bo tak w sumie, to co takiego się stało? Dałam mu tylko kosza i powiedziałam Maxowi, że go lubię, to nic, prawda? Pragnęłam, żeby ktoś, to potwierdził, ale tak jak się spodziewałam, nikt nie wpadł na pomysł, żeby to powiedzieć. Spojrzałam na Maxa, na Robbiego i znowu na Maxa. Jestem pewna, że im też, nie spodobał się pomysł, aby zaprosić sąsiadów. Chcąc czy nie, powiedziałam, że dobrze, więc ojciec od razu udał się w kierunku domu Rusha i jego rodziny, by ich zaprosić. Zaoferowałam się, że zrobimy z chłopakami zakupy. Mama dała mojemu bratu kluczyki do auta oraz pieniądze na zakupy i opuściliśmy pomieszczenie.

- Niech to szlag! – Krzyknęłam wychodząc przez bramę.

- Nie przejmuj się nim tak. – Powiedział mój brat. Człowieku czy ty się słyszysz? - Mówiłam sobie w myślach. – Przecież nic takiego się nie stało. – Dodał.
- Robbie! Żartujesz sobie? Chciałam go omijać szerokim łukiem w najbliższym czasie, a rodzice wyskoczyli z takim pomysłem...
- Mogłoby być trudno go omijać – Zaśmiał się nerwowo Max. – Jesteście sąsiadami. -Powiedział Max. Skarbie, czy ty jesteś zazdrosny? – Pomyślałam i cicho się zaśmiałam.

Never Lose Hope!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz