~Vel
Dziś o dziwo obudziłem się przed budzikiem. Jak zawsze ubrałem się w czarną bluzę i czarne spodnie. Kiedy spojrzałem na zegarek zobaczyłem że do pierwszej lekcji mam jeszcze 2 godziny, usiadłem przy biurku i zrobiłem pracę domową. Kiedy wszystko odrobiłem musiałem już wychodzić. Po chwili byłem w szkole. Do lekcji zostały 3 minuty. Irel'a nie było ale Isva już stała pod klasą. Zobaczyłem że podchodzi do niej Omi i jego paczka.
- Ej ty Isva- powiedział Omi - zgaduje przeniosłaś się do naszej szkoły dlatego że ktoś na wylał na twoje włosy szambo. Bo taki żółty to tylko w ściekach- powiedział i jego paczka zaczęła się śmiać a Isva płakać. Nie wytrzymałem.
- Omi odwal się od niej- powiedziałem - Dobrze radzę!
- Aaaa ratunku ale się boję- powiedział z sarkazmem- nasza głupia Isva znalazła sobie chłopaka.
- Po pierwsze, on nie jest moim chłopakiem - powiedziała i od razu pomyślałem Chociaż bym chciał nim być. - Po drugie on przynajmniej Vel nie jest takim idiotą jak ty!
- Coś ty powiedziała - krzyknął wkurzony Omi
- To coś słyszał baranie - powiedziałem i złapałem go za kołnierz - Więc odwal się od niej!
- Nie masz pojęcia z kim zadzierasz - powiedział Omi
- A wiesz że mam. Z kimś kto zaraz pójdzie stąd- powiedziałem i walnąłem go w twarz i poszedł. Podszedłem do Isvy.
- Nic ci nie jest Isva- powiedziałem kiedy przestała płakać.
- Nie- powiedziała- Dzięki tobie. Dziękuję ci Vel...
- Nie ma sprawy Isva. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak... przyjaciółmi
- Ej a może masz czas po szkole
- Tak
- Może skoczymy na kawę do Starbucks'a
- Jasne- powiedziała i poszliśmy na lekcje.
Minęły one dość szybko. Za każdym razem kiedy zbliżaliśmy się do Omi'ego on gdzieś zwiewał...
~ Omi
Ten idiota Vel nie wie z kim zadziera. Wie że mój ojciec był Jedi ale nie wie że ja jestem uczniem Tyranusa. Jeszcze pozna mój gniew...
~ Vel
Zadzwonił do mnie Irel. Kiedy mu wszystko opowiedziałem był na prawdę zaskoczony. Rozmawialiśmy tak długo ale po chwili powiedziałem mu że muszę się przygotować do spotkania z Isvą. Ubrałem się i poszedłem pod dom Isvy. Czekałem na nią krótką chwilę. Wyszła w pięknej, żółtej sukience. Włosy miała spięte w dwa kucyki.
- Cześć Isva- powiedziałem - wyglądasz... wyglądasz świetnie
- Dzięki - powiedziała - Ty również...
- To co? Idziemy?
- Jasne - powiedziała i złapałem ją za rękę.
Droga minęła nam przyjemnie. Cały czas rozmawialiśmy. Dowiedzieliśmy się o sobie wiele ale nie powiedziałem jej jeszcze o Masquarade. Kiedy chciałem powiedzieć jej to, zawsze coś nie dawało mi tego powiedzieć. Doszliśmy do kawiarni. Ja zamówiłem kawę z Mejluranem a ona bez. Rozmawialiśmy dalej. Kiedy miałem jej powiedzieć o Masquarade to usłyszałem huk. Na czele armii droidów stał... Omi?! Trzymał swój czerwony miecz i zabijał klony i cywili.
- Isva schowaj się- powiedziałem
- Nie- powiedziała - nie póki nie powiesz mi czemu zawsze kiedy pojawiają się droidy ty znikasz!
- Nie mogę Ci powiedzieć...
- Czemu? Boisz się?
- Tak! O ciebie! Zależy mi na tobie! Nie chcę żeby coś ci się stało...
- Czyli ty jesteś Masquarade- powiedziała zdziwiona
- Tak - powiedziałem i założyłem maskę - Ale przepraszam obowiązki wzywają...
CZYTASZ
Star Wars: Masquerade
Ciencia FicciónZiemia. Planeta nie zależna od Republiki i Separatystów. Vel zwyczajny chłopak pewnego dnia odnajduje coś co może odmienić całe jego życie...