Rozdział 1

99 11 2
                                    

  Siedząc wieczorem i bacznie przeglądając nowości na facebook'u, natknęłam się na wzmiankę, że mój dawny przyjaciel jest w domu. Wyjdę na jakaś szmatę, ale w sumie już mnie nie interesuje jego życie. Kogo ty oszukujesz Carmi, kochasz go. Moje myśli kłócą się z sercem, nie pierwszy i ostatni raz. Zablokowałam telefon i wtuliłam się w poduszkę, na sen nie musiałam długo czekać. Miałam piękny sen, gdy nagle bezlitosny budzik dał o sobie znać. Praca. Z niechęcią wprost spadłam z łóżka. Siedząc na podłodze liczyłam na to, że się trochę przebudzę. Wstałam i zawlekłam swoje leniwe cztery litery do toalety, stanęłam przed lustrem i sennymi ruchami wcierałam krem w suchą skórę na twarzy. Zrobiłam sobie delikatny makijaż i zeszłam na śniadanie. Schodząc po schodach poczułam zapach naleśników, zobaczyłam mamę, która jak zawsze co rano krząta się po kuchni i jak zwykle tatę, który czyta poranną gazetę. Dyskutowali jak zawsze o rynku, pieniądzach. Usiadłam przy stole, a chwilę po tym przede mną pojawiła się sterta cudownych naleśników.


-Carmi wiesz o tym że Brad przyjechał, widziałam go dzisiaj rano. Cudowny chłopiec, czemu już nie macie kontaktu ? - Zawsze jak o to pytała wprowadzało mnie to w jakąś furię. Wstałam nawet nie zaczynając naleśników. Weszłam na górę do pokoju, ubrałam się i zeszłam do garażu. Podeszłam do drzwi auta i wczołgałam się na miejsce kierowcy, rzucając torebkę na miejsce obok. Spokojnie wyjechałam, wjeżdżając na drogę. Włączyłam radio, gdy akurat usłyszałam swoją ulubioną piosenkę z dzieciństwa Spice Girls, dokładniej Wannabe. Prywatny koncert u mnie w aucie, chociaż zawsze się gubiłam w tekście nadrabiałam zwykłym bełkotem. Droga strasznie szybko mi minęła, że zanim się obejrzałam znalazłam się na parkingu swojej ulubionej pracy. Nie mogę narzekać, praktyka w ulubionej gazecie, nic tylko się cieszyć. Krzątałam się po studiu nucąc tekst piosenki Spice Girls przez całą praktykę. Po zakończeniu uznałam że wpadnę na szybkie zakupy do Farmfoods, była godzina 21:20. Tym razem z radia wydobywała się piosenka Shakiry, Whenever,Whenever. To też była okazja, żeby pośpiewać, ale to, co uważałam za śpiew była zaledwie jego imitacją. Uśmiechnięta i zmęczona, wyczołgałam się z auta kierując się w stronę sklepu. Weszłam, rozejrzałam się i zobaczyłam jedną panią na kasie i kilka osób stojących leniwie w kolejce. Wzięłam maliny, truskawki, mleko migdałowe i kierowałam się w stronę lodówek z lodami. Gdy dosyć boleśnie poczułam jak ktoś z mocną siłą wbija się we mnie. Myślałam że upadnę, ale tajemnicze ręce złapały mnie w locie i uchroniły mój tyłek przed upadkiem. Mój tyłek ochronił, ale maliny i truskawki upadły rozprzestrzeniając się po części podłogi a mleko na szczęście zostało całe. Spojrzałam temu chłopakowi w oczy i zobaczyłam to samo co wcześniej, te oczy. Ten cudowny uśmiech i te cudowne włosy. Wyprostowaliśmy się, napływał we mnie gniew, smutek, ale też szczęście. Nie wiedziałam co mam robić i co chcę zrobić. Zaczęłam zbierać maliny i truskawki , bez słowa poszłam w stronę lodówek, otwierając jedną z nich i wyciągając swoje ulubione lody. Usłyszałam za mną kroki, gdy nagle odezwał się.


-Carmi nic się nie zmieniła, nadal te same lody. - Ja ci dam Carmi, cieciu jeden. Nie wiedziałam co mam zrobić, z jednej strony chciałabym wszystko rzucić i przytulić się do niego. A ta druga strona to chciałabym go zabić za to że mnie zostawił i ignorował. Szłam dalej twardo, nie odpowiadając mu na cokolwiek. Słyszałam za sobą jego kroki, podeszłam do kasy. Wyłożyłam wszystko na taśmę i wyciągnęłam z portfela kartę. Pani widziała, chyba że ze mną nie warto rozmawiać tylko głową pokazała na terminal. Włożyłam kartę i wbiłam pin. Zaakceptowano, zabrałam paragon i swoje zakupy. Kierowałam się w stronę wyjścia a on szedł za mną, nadal. Wyszliśmy na dwór, wyprzedził mnie i złapał za ramiona. Do oczu napływały mi łzy, nie wiedziałam co mam zrobić. Chciał mnie przytulić, ale ja się od tego wywinęłam.


-Carmen, powiesz mi, o co ci chodzi ?

-A o co może mi chodzić Brad.. -Powiedziałam to ledwo, z oczu płynęły mi łzy strumieniami. Otworzyłam auto wrzuciłam wszystko na tylne siedzenie, zamknęłam drzwi oparłam się o nie twarzą.

-Wiem zawaliłem, przepraszam.

-Szybko się ocknąłeś, bardzo szybko. -Nagle zaczęło lekko padać, krople deszczu mieszały się z moimi łzami. On nałożył mi swoją bluzę, chciałam ją odrzucić, ale poczułam jego zapach i myślałam że odpłynę. Otuliłam się nią, a łzy już totalnie miałam nie pod kontrolą. Zdjęłam jego bluzę z moich ramion i rzuciłam nią mu w twarz.

-Nie cierpię cię.. - Gdy otworzyłam drzwi on zablokował je ręką. -Puść to idioto! -wycedziłam przez zęby a deszcz zaczął padać już całkowicie. Pochylił się wyszczerzył rząd białych zębów.

-Nie radziłbym ci ze mną zadzierać, słoneczko. -W tym momencie już przestałam cokolwiek kontrolować, kocham go od małego.. A on zachowuje się jak palant.

-A pieprz się -odepchnęłam go na tyle żeby móc wsiąść do auta i odjechać. Spojrzałam w lusterka i widziałam go, stał na środku zrobiło mi się go żal. Wjechałam na podjazd, zauważyłam coś dziwnego. Radiowóz policyjny na moim podjeździe. Weszłam do środka, zamykając auto.

-Co się stało ? Gdzie tata ? -Widziałam ją w totalnej rozsypce.

-Przykro mi Carmi, naprawdę mi przykro. -Boże co się stało, moje myśli wychodziły poza jakąkolwiek skalę. -Fabryka ojca wybuchła, policja ustaliła porachunki jednego z jego pracowników ale tato znalazł się w nie właściwym czasie i miejscu. -Wybuchła płaczem, policjant objął ją a ona wtuliła się w niego. Poszłam do siebie nadal nie dowierzając w to co usłyszałam przed chwilą. Wyciągnęłam telefon z torebki i zobaczyłam esemesa od nieznajomego numeru.

od: Nieznany

Przykro mi, nie chciałem żeby tak wyszło.. B..

Nacisnęłam odpowiedz, nie wiedziałam co odpisać.

do: Nieznany

Nadal nie rozumiem co masz z tym wspólnego.

od: Nieznany

Wiele się zmieniło odkąd byliśmy dziećmi.

do: Nieznany

Zauważyłam, dobranoc.

Zablokowałam telefon nie zwracając uwagi na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony. Po prostu zaczęłam płakać jak małe dziecko. Po chwili dostałam kolejnego esemesa.

od: Nieznany

Proszę kwiatuszku nie płacz.

do: Nieznany

Odpierdol się.

Byłam zła ale nie wiem czy na niego czy na siebie. Zamknęłam oczy i powoli odpływałam ignorując wszystko inne.

-Carmi, pora wstawać. -Otworzyłam oczy, chciałam iść do szkoły ale nie miałam tyle siły, postanowiłam że sobie ją odpuszczę. I tak wyszło że spędziłam tydzień w łóżku, oglądając ulubiony serial. Z kilku godzinną przerwą na pogrzeb ojca. Wiele osób tam było, w garniturze i ciemnych okularach. Zapewne byli z firmy mojego ojca. Nigdy się nie wtrącałam bo wiedziałam że to za dobre nie jest. Po weekendzie przyszedł poniedziałek, wczoraj moja mama poinformowała mnie że będzie w domu tylko od 23-7 rano, bo wzięła więcej obowiązków w pracy. 

My One and OnlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz