Rozdział II

480 47 9
                                    

~~
Łzy zaczęły mi napływać do oczu.
"Błagam, niech mi ktoś pomoże!"
~~

Brunet zważywszy moje łzy, zbliżył swoją twarz, i szeptał mi w policzek.

- Nie płacz, księżniczkoooo. Zaopiekuję się tobą ~~

Ogarnęło mnie wielkie obrzydzenie, i z całej siły jaka mi została uderzyłam go głową w nos.

- Kurwaaa! -krzyknął łapiąc się za nos, z którego leciała krew. - Zapłacisz mi za to, gówniaro!

Chłopak zamachnął się by wymierzyć mi policzek. Zamknęłam oczy, w oczekiwaniu na cios.

Cios, który nie nadszedł.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam obok mnie mężczyznę o kruczoczarnych włosach, który trzymał bruneta za nadgarstek, powstrzymując cios.

- Cóż za brakmanier, tak napadać na damę. - westchnął mężczyzna.

- Spadaj stąd,nie twój interes. - warknął brunet.

- Nie mogę spokojnie się przyglądać napadasz na tą piękną panią.

- Spieprzaj, lalusiu! - wrzasnął chłopak, wstając ze mnie i próbującuderzyć szatyna. Tamten jednak zgrabnie ominął atak.

- Czyli jednakinaczej muszę nauczyć Cię manier. - znów westchnął mężczyznai zafundował brunetowi prawego sierpowego. Jego koledzy, którzydotychczas tylko się przyglądali walce, rzucili się na niego.Próbowali okładać go ze wszystkich stron, jednak nie udało imsię. Szatyn walczył z niewyobrażalną zwinnością i gracją.Szybko się z nimi rozprawił.
Siedząc oparta ościanę, przyglądałam się tej walce i mojemu wybawcy. Jego kruczoczarne włosy z długą grzywką opadającą po dwóchstronach jego twarzy, podkreślały jego idealnie białą cerę.Ubrany był w strój londyńskiego lokaja: czarne spodniezaprasowane w kant, czarne buty, biała koszula, czarny krawat imarynarka, z której kieszeni wystawał srebrny łańcuszek (prawdopodobnie od zegarka). Mężczyzna był bardzo wysoki ibardzo... atrakcyjny.

Zarumieniłam się na ostatnią myśl.

On w tym czasiewrócił do bruneta, który mnie wcześniej napastował. Trzymającgo jedną ręką za włosy, pociągnął go po ziemi bliżej domnie. Widziałam jego twarz - opuchniętą, po części zakrwawioną (chyba złamałam mu wtedy nos) i pełną strachu. Mójwybawiciel uśmiechnął się promiennie i rzekł do niego:

- A terazprzeproś panią.

- Przepraszaaam!Przepraszaaaam, przebacz mi przepraszam! - wył brunet, zaczynając płakać niczym małe dziecko.

- Pięknie. -skomentował mężczyzna i puścił jego włosy, a on uderzył głową w bruk. Leżał tak chwilę, po czym skulił się i zaczął łkać.

Mężczyzna poprawił ubranie, po czym podał mi rękę.

- Sebastian Michaelis. - przedstawił się. - Czy może panienka wstać?

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego oczy. Były koloru czerwieni.

Złapałam jego rękę i próbowałam wstać, ale przeszywający ból przypomniał mi o mojej łydce. Jęknęłam i znów usiadłam. Podciągnęłam długą sukienkę, by móc zobaczyć ranę.

Gdy Sebastian zobaczył moją rozciętą nogę, zmarszczył brwi i spojrzał na chłopaków, którzy mnie napadli z wręcz zabójczym spojrzeniem jakby chciał jeszcze raz im przywalić.Potem znów odwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy.

- Będę musiał opatrzyć tę ranę, panienko..?

- [n] [last n], nie musisz Sebastianie, mieszkam niedaleko i.. - zaczęłam mówić, ale Sebastian położył mi palec na ustach nie dając mi dokończyć. Przybliżył się i szepnął mi do ucha:

- Nie pozbędzieszsię mnie tak szybko [n].

Mężczyzna delikatnie wziął mnie na ręce i nie zwracając uwagi na moje protesty, ruszył w nieznanym mi kierunku.

~~
Niechcący opublikowałam bez mojego dopisu pod spodem. ..
Nie myślcie, że się ode mnie uwolnicie >:)
W każdym razie...
Jak Wam się podobał rozdział?
Następna część mam zamiar szybko opublikować, więc czekajcieee naam mniee, soseeenkii!~~
Levi: Tch, mówiłem Ci że masz obsesję na Wodogrzmoty Małe?
Ciiiii... nieważne xD
Jak już wcześniej pisałam, zastanawiam się nad robiem one-shotow, ale muszę wiedzieć co Wy o tym myślicie ;-;
Piszcie ^^
Do zobaczenia, papatki ♡
LeviAngel

~ Piekielnie Dobry Wybawca ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz