1. 23.05 Sobota

8.2K 221 13
                                    

-Niby nic takiego...ale wkurzył się jakby mnie przynajmniej wylali ze szkoły. Mam juz tego na prawdę serdecznie dość. Jak tak dalej będzie to sie chyba powiesze.
-Daj spokoj. To tylko jedna bania. No aż tak tragicznie to chyba nie jest.
-Dzięki Mery, ale jest! Źle, beznadziejnie, okropnie! Dał mi szlaban do następnego poniedziałku rozumiesz to?
-Cholera!
-No właśnie...
-W przyszłą sobotę Kaja organizuje imprezę. Jej rodzice wyjeżdżają na weekend, no i...
-No i co?
-No i będzie połowa szkoły...Marcel też.- Marcel to ideał chłopaka, który jest 2 lata starszy, chodzi do tej samej szkoły co ja. Jest nieziemsko przystojny i ma taki cudowny uśmiech.
-Żartujesz?
-Niestety nie...
-Ale czad! Mery, to.. To..niech szlak trafi! - w tym momencie byłam tak wściekła ba ojca, że sie we mnie gotowało.
-Nie przejmuj się. Na bank jeszcze nie raz bedzie taka impreza. Znasz Kaje. Tylko postaraj się, żebyś szlabaniku nie dostała. - zabawne
-Jasne. Zwłaszcza, że za miesiąc lece z ojcem do Londynu...
-Cholera... Na śmierć zapomniałam. Coś wymyślimy. Sorki Sara, ale muszę konczyc. Wpadne wieczorem. Buziaki!
-Pa.

Niech to! Co ze mną jest nie tak!?
*Wiek: prawie 18 lat
*Wygląd: (no tu będzie ciekawie) brązowe wyblakłe włosy (tzw. Siano), oczy niebieskie (jedynie one mi się podobają), piegi i uwaga najgorsze: brwi... A raczej krzaki, które bolą na samą myśl o wyrywaniu. "Lekka" nadwaga, bo przy mojej "cud diecie" nie mam co marzyć o zgrabych i pięknych kształtach.
*Chłopak: brak
Uwaga, najlepsze:
*Rodzina:
Ojciec- pracoholik do potęgi, chcący nadrobić swój ojcowski obowiązek daje szlabany (telefonicznie).
Matka- wolalabym bez komentarza...
Po rozwodzie przygruchała sobie jakiegoś kochasia i od tamtej pory nic więcej się nie liczy, dlatego zamieszkałam z ojcem.
Cierpię na prawie całkowity brak życia towarzyskiego. Z opresji ratuje mnie moja jedyna ostoja w tym całym nudnym i dziadowskim swiecie - Marysia - czyli po prostu Mery.
Ahh tak. Mam jeszcze brata. Wspaniały "Król Artur".
Artek mieszka sam w mieszkaniu, które opłaca mu nasz tatuś. Czasami (czyli w każdy weekend) sprowadza tam sobie jakaś zabaweczkę (czyt. dziewczyne). Dziwie się, że jeszcze ciocią nie zostałam. Artek cierpi na kompletny brak stabilnosci.
Jak widać mam bardzo udaną i cudowną rodzinkę, nic tylko pozazdrościć.
Więc juz wiem co jest ze mną nie tak... Wszystko! Absolutnie wszystko. Zaczynając od czubka mojej głowy, kończąc na palcu u nogi mojego ojca.

Moje rozmyślanie przerwał głos z kuchni.
-Sara! Zejdź na kolacje!- to tata. Najwyraźniej wczesniej wrócił z pracy, co nigdy się nie zdarza, chyba ze źle się czuł. Dzisiaj jednak było inaczej. Weszlam do kuchni, gdzie okazało sie, ze na obiad jest co? Pizza! Tak. Każdy normalny nastolatek byłby zachwycony, ale nie ja. Czemu? Bo mam ją juz po dziurki w nosie. Obiad - pizza, kolacja - pizza, śniadanie - resztki pizzy z kolacji.
Nie no, może trochę przesadzilam, ale na prawdę pizza w moim nieszczesnym menu gra główną rolę.
Ale mniejsza z tym. Tata wrócił wcześniej, bo jak stwierdził:
-Musimy porozmawiać.
-O.K - więc zasiedlismy do "uczty".
Przez pierwsze 5 minut była cisza i wolałabym, żeby trwała wieki, niż żebym uslyszała to co uslyszałam. Kawałek pizzy dosłownie stanął mi w gardle.
-W poniedziałek zaczynamy remont. przepraszam cię, ale będziesz musiała przenieść się na jakiś czas do innego pokoju. W przyszłym tygodniu wprowadzi się do nas Jowita. Spotykam się z nią od kilku miesięcy i spodziewamy się dziecka.- przysiegam, że wyrzucił to z siebie na jednym wydechu.
-Że co!? Ona ma przeciez 25 lat!
-26- no jakby to cokolwiek zmieniało tatusiu - Sara, ja ją kocham, na prawdę musisz to zrozumieć. Wiek w niczym nie przeszkadza.
-Masz 56 lat. Dwoje dorosłych dzieci, w tym syna w wieku swojej kochanki!- przestalam nad sobą panować- Zachowujesz się jak nieodpowiedzialny gówniarz! Zrobiłeś bachora swojej niewyżytej seksualnie, cycatej i tlenionej sekretarce! - w tym momencie na policzku poczułam ciężką dłoń ojca.
Rozplakalam sie i pobiegłam do swojego pokoju. Chyba faktycznie trochę przegięłam, ale nie mam zamiaru sie do tego przyznać. Niewiele myśląc spakowałam kilka ubrań, kosmetyków, książki, zeszyty i pojechałam prosto do Mery.
Było juz po 21:00.
Mery otworzyła po kilku sekundach. Weszlam do środka i wybuchłam głośnym płaczem.
-Hej, Sara co się stało? Saruś uspokuj się i powiedz co się stało. Słyszysz?
Poszlysmy do jej pokoju, usiadłyśmy na łóżku i zaczelam opowiadać.

-Jaja sobie robisz? Ha ha ha. Przecież twój ojciec mógłby być dla niej... Hmm... Ojcem!
-Ciebie to bawi?
-Szczerze? Troche. Sara, dramatyzujesz. No bo popatrz... Twój ojciec jest grubo po pięćdziesiątce, a ona nie ma nawet trzydziestki. Przecież to sie zaraz rozpadnie. Znajdzie sobie młodszego przystojniejszego.
-Mery, ona jest w ciąży !
-Zartujesz!?
-A wygladam jakbym żartowała? Mery ja tam nie wroce. Nie mam zamiaru robić dobrej miny do złej gry. Nie po to wyprowadziłam się od matki. I co mam może do Jowity mówić "mamo" ? Jeżeli ojciec myśli, ze stworzymy idealną rodzine to jest w błędzie...
Mery mogę u ciebie dziś przenocowac? Proszę, Tylko tę jedną noc.
-No pewnie! Mama na pewno nie będzie mieć nic przeciwko. Ale zadzwoń do ojca. Na pewno sie o ciebie martwi.
-O nie. Nie mam zamiaru. Teraz niech się martwi o swoją ukochaną. Nie chce go znać rozumiesz?- znowu się rozkleiłam.
-Prześpij się Saruś, jutro na spokojnie o tym pogadamy i zastanowimy się co dalej.
-Dzięki Mery... Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła...- przytuliłam moja jedyną i najlepszą na świecie przyjaciółkę po czym zasnełam jak kamień.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Książka jest o 18 letniej Sarze, która jest odrzucana przez rówieśników z powodu swojego wyglądu. Zmaga sie z problemami rodzinnymi, nowy rozwód rodziców, nowy związek ojca. Jednak w jej życiu nieoczekiwanie nastapi przełom...
()()()()()()()()()()()()()()()()()()()()
Cześć ! Wracamy do gry ! 🎲
Dziś wlatuje pierwszy rozdział, a każdy kolejny będzie dodawany w pierwszy weekend miesiąca !
Do zobaczenia wkrótce ! 🖐🏻

🌟💬

Nowa JA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz