3. 25.05 Paniedziałek

4.2K 211 21
                                    

Film był tak wciągający, że po 15 minutach zasnełam. Jest 7:00, więc wypadało by się wziąć za życie i iść do szkoły. Mery juz była gotowa do wyjscia.
-heej! Czemu mnie nie obudzilas?
-po co? Przecież mamy czas. Ja lece z Donaldem na spcer, żeby się wylał.- Donald to pies Mery, słodki mały york, tylko to imię za bardzo do niego nie pasuje. No ale co mnie to obchodzi.
-Okey.- poszlam się ogarnąć. Gdy już schodziłam po schodach z kuchni zawołała mnie pani Marta (mama Mery).
-jak było wczoraj u taty? Wrociłaś przygnębiona, nie chciałam cię już męczyć.- kurcze, dlaczego moja mama nie jest taka troskliwa i opiekuńcza?
-wszystko okey. Mama u niego była.
-rozmawialiscie?
-nie miałam na to ochoty. Zaczęli nagle udawać idealnych rodzicòw.
-oj Sara, przekonasz się za jakiś czas, że zbyt pochopnie i surowo ich oceniasz.
-może tak, a może nie. Na razie nie chce ich znać.
-ehh. No dobrze. Zmykaj już do szkoły, Marysia czeka na zewnątrz.
Gdy wychodziłam. Zadzwonił mi telefon. To Artek, prędzej bym sie diabła spodziewała na białym koniu niż tego, że mój brat zadzwoni.
-halo. część młoda
-ooo, kogo moje piękne uszy słyszą. Witaj braciszku, steskniles się?
-przejde do rzeczy. Mogła byś mi powiedzieć co to za akcje odstawiasz w domu?- czyli mu wszystko powiedzieli- dzwonił tata i mi wszystko opowiedział.-Bingo!
-domyslilam sie.- no to teraz się zacznie braterska nauka.- masz dla mnie jakieś cenne rady?
-po prostu sie ogarnij. Zachowujesz się jak pięcioletnie dziecko, którego rodzice nie zabrali do wesołego miasteczka.
-mhm. Coś jeszcze?
-od dziecka mamy przerąbane. Wloczylismy sie od dziadków do dziadków, potem od mamy do taty. Dobrze wiesz, że dla nich zawsze najwazniejsza była kasa. Teraz mam to w dupie i ty też powinnaś. U ojca masz wszystko, czego tylko chcesz. Możesz bawić sie, szalec ile wlezie.-sluchałam pokornie, w milczeniu- myślisz, że przez takie uciekanie tatuś zacznie ci poświęcać więcej czasu? Okey, może na początku, ale później i tak będzie tak jak wcześniej. Więc zastanòw się młoda nad tym wszystkim na spokojnie i nie szlajaj się juz po cudzych domach, bo wstyd przynosisz, ale tylko i wyłącznie sobie- dupek! -no to tyle moja droga siostrzyczki. Trzymaj sie. Pa
-nara.
Ale mnie wkurzył! Zamiast stać po mojej stronie, to on namawia mnie, żebym wróciła do ojca. Super. Teraz to mam w głowie taki metlik, że kosmos.
Mery chyba zauważyła, ze cos jest nie tak, bo zaraz zapytała o co chodzi.
-dzwonił Artur. Namawia mnie, żebym wróciła do domu.
-i ma race.- super. Kolejna zdrajczyni
-juz mnie wyganiasz?
-rany, przecież wiesz, że nie o to chodzi- jasne, ze wiedzialam. Juz po telefonie od Artka podjelam decyzje, że wrócę do ojca, ale cos mnie jeszcze blokowało.- martwia się o ciebie, dobrze wiesz, że twój ojciec cie kocha. Mama tez, tylko może nie potrafią tego pokazać. A z Jowitą przecież nie musisz się od razu zaprzyjaźniac i gwarantuje Ci, że ojciec na pewno nie będzie miał do ciebie o to żalu.
-masz rację- poddalam się. Teskniłam za swoim pokojem, wanną no i za ojcem też.- wrócę ze szkoły, zabiore od ciebie swoje rzeczy i pojadę do domu...- Mery odetchnęła z ulgą. Ja z resztą też.

Pierwsza lekcja najgorsza jaką można sobie wyobrazić. Chemia- dla mnie czarna magia. Nagle zawibrowal mi telefon, wyjełam go z kieszeni, był na nim SMS od Mery- co z tą sobotą? Po tym wszystkim ojciec chyba odpuści Ci szlaban :). Szybko odpisałam- nie wiem czy mam ochotę na imprezę. Nie mam nawet w czym iść. W nic już się nie mieszcze:(- odpowiedź przyszła błyskawicznie- tym zajmiemy się jutro. Szykuj się na zakupy!- jej pozytywny nastrój chyba mi się udzielił.
Reszta dnia minęła dość szybko. O 14:30 juz stalam pod drzwiami swojego domu. Otworzył tata. Wyraźnie ucieszył się na mój widok bo w jego oczach zobazyłam łzy.
-Sara...córciu. Tak bardzo się cieszę, że wróciłaś. Nie rób mi tego nigdy więcej, proszę. Kocham cię i przepraszam, że cię tak zaniedbywałem. Obiecuje, że to się zmieni- prawie mnie udusił. Zadiedbuje? Chwila, chwila... A co to za metamorfoza? Czyżby Artek tak na niego wpłynął? A może to moja 1,5 dniowa nieobecność? W każdym razie spodobał mi się taki tata. Dopiero kiedy wypuścił mnie ze swojego uścisku zobaczyłam, że wszędzie dookoła świeci pustka. Nie ma żadnych mebli, dywanów firanek... Kompletnie nic.
-zaczęliśmy remont- zdążyłam zauważyć- twój pokoj będzie gotowy już dziś wieczorem. Mam nadzieję, ci się spodoba. W głębi serca wierzyłem, że wrócisz córeczko.
-okey. Pójdę wziąć prysznic, a potem się poucze. Jutro mam spradzian.
-jasne. Jak skonczysz, to wyskoczymy na miasto coś zjeść.
-hmm. Wolalabym powiedzieć w domu.
-to może zamowimy pizze?
-nie! Okey, pojedziemy, ale ja wybieram miejsce
-nie ma sprawy.- ucieszył się.
Na samą myśl o pizzy zrobiło mi się niedobrze. Jestem tlusta jak swinia, a w sobotę impreza. Koniec z fast food'ami. W tydzień Wiem, że nie schudne, ale może wyrobie się do wakacji. Został miesiąc, więc nie wiem jak to zrobię, wiem tylko, że muszę coś wymyślić. Ale narazie przysznic i nauka.

19:00
Ubrałam moją ulubioną bluzkę z napisem New York i jeansy. Muszę przyznać, że wyglądem całkiem... Odpychająco. Włosy spięłam w ciasny kok. Za cholerę nie pomogło.
-pięknie wyglądasz- oznajmił tatuś gdy sxhodziłam po schodach. Na co głośno prychnęłam.
-yhy. Jak dobry salceson.
-nie gadaj głupot. Więc gdzie jedziemy?
-do slow food'a
-slucham? Myślałem, że wybierzesz coś normalnego.
-to właśnie jest normalne tato
-no dobrze, chodzmy.

Po 20 minutach jazdy byliśmy na miejscu i zajelismy miejsce przy oknie gdzie pięknie było widać zachód słońca.
Zamowilismy jedzenie. Tata po kilku grymasach wybrał salatke szefa kuchni z gotowanym filetem z kurczaka a ja gotowane warzywa. Gdy kelner przyniósł na tacy nasza kolacje oniemiałam z wrażenia. Wszystko tak pięknie wygladało. Kolorowo i pachnąco. Wzięlam do ust kawałek czegoś co wyglądało najsmaczniej, chyba marchewka. Fuj. Skrzywiłam się i poczułam, ze zwròce to zanim połkne. Smakowało jak błoto. A raczej w ogóle nie smakowało. Zero soli.
-wszytko okey Sara?
-tak. Pyszna marchewka- powiedzialam wymuszając uśmiech.
-widze właśnie. Teraz powiedz o co chodzi i dlaczego zdexydowalas sie tak torturować? Chodźmy stad do jakiejś normalnej pizzerii
-nie, wszystko ok
-Sara, nie wyglupiaj się. Przecież widzę, ze to jedzenie rośnie ci w budzi. Boje sie, ze sie rozchorujesz- powiedzial pusczajac do mnie oko
-chce schudnac- powiedzialam tym razem szczerze
-ha ha ha ha - jak Boga kocham głośniej chyba sie nie dało. wszyscy odwrócili głowy w nasza stronę. - z czego ty sie chcesz dziecko odchudzac. Przeciez wygladasz normalnie.-normalnie? Ze co?
-najwyraźniej jesteś ślepy.-rzuciłam.
-kochanie, nie musisz sie odchudzac. Jesteś piękna taka jaka jesteś
-dobrze wiesz, że to nie prawda. Źle sie czuje w swoim ciele okey?- łzy stanęły mi w oczach- wszyscy sie ze mnie smieją. Nie mam chłopaka, nie mogę nosić modnych ubrań bo wyglądem w nich jak slonica. Nikt nie zaprasza mnie na domòwki, imprezy czy nawet głupie biwaki namiotowe.
-przepraszam. Nie przypuszczalem, że przeszkadza ci swój wygląd.
-bo nigdy cie nie ma w domu. Nigdy ze mną nie rozmawiasz.
-To sie zmieni. Obiecuje. Naprawdę, tym razem dotrzymam slowa.

Odechciało mi się jeść. Ojcu chyba tez.
-wracamy?- zapytalam
-co tylko zechcesz- uśmiechnął sie tak jak jeszcze nigdy wczesniej nie widziałam. Zrobiło mi sie przyjemnie na sercu.
W samochodzie panowała cisza, która w pewnym momencie przerwał tata.
-twój pokój już jest pewnie gotowy, na pewno ci sie spodoba
-mhm- tylko na tyle było mnie stac. Zlapalam jakiegoś cholernego dola.

Gdy dojechaliśmy pod dom była 21:00. Wysiedlismy z auta poczym tata zazwiazał mi oczy moją apaszką i trzymając od tylu za ramiona wprowadził do domu a potem po schodach do mojego pokoju.
Zdjął apaszke i włączył swiatło.
-wow- zatkało mnie. Taki pokój widziałam chyba tylko w katalogu. Ojciec miał dużo kasy, ale zawsze wolał ją przeznaczać na nowe auta albo podróże.

Cały pokój był miętowo-żòłty. Na środku stalo wielkie łóżko z mnóstwem małych i dużych poduszek tych samych kolorów co pokój. W rogu białe nowoczesne biurko a na nim nowiutki laptop - Stary juz dawno powinien być na zlomie. Na przeciwko łóżka stała długa biała komoda sięgającą mi do polowy ud, a nad nią wisial ogromny telewizor. Po pokoju rozrzuconych było kilka puf do siedzenia, stała duża szafa, półki z nieziemską ilością książek i piękne białe zasłony. Od razu padlam na moje nowe mięciutkie łóżko. Chyba nigdy w życiu nie lezalam na wygodniejszym.
-to jeszcze nie wszystko- w oczach taty zobaczylam nieznany mi do tej pory błysk.- wejdz tam- i wskazał palcem na drzwi znajdujące sie kolo łóżka. Nie zauwazylam ich wcześniej bo były tego samego koloru co sciana.
Weszlam, a tam...
-moja wlasna łazienka!?
-wiedzialem, ze sie ucieszysz.

Uciesze? Tu jest jak we śnie. Jak w bajce. Łazienka nie była duża, ale było w niej wszystko co trzeba, do tego okrągłą wannę i lustro ( no tego drugiego to akurat nie musiało tu być)
Podeszłym do taty i szczerze powiedziałam, że ten pokój to spełnienie moich marzeń. Uśmiechnął sie tylko, mocno przytulił i powiedział, żebym szła spać, bo jutro szkoła i nie chce żebym przez niewyspanie źle napisała sprawdzian. A wiec stary ojciec wrócił. Szkoda.

Poszłam sie wykąpać, potem ubrałam starą wynaciąganą piżamę, ułożyłam się wygodnie w moim cudownym łóżku i od razu zasnęłam. To był dzień pełen wrażeń.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~

Ktoś to w ogole czyta? 🧐

💬🌟

Nowa JA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz