4

5.7K 311 153
                                    

Dziewczyna zajrzała do salonu - na kanapie leżał Ben w naprawdę dziwnej pozycji. Nie była zbyt wygodna do leżenia i spania. Rey zrobiło się go żal.
Zaczęła przygotowywać śniadanie - jedyny posiłek jaki umiała zrobić.
W końcu usłyszała głuche uderzenie i jęk. Po chwili do kuchni przyczłapał Ben i zmierzył ją zaspanym wzrokiem.

- Kochanie, przepraszam - powiedziała i przytuliła się do niego.

- Już dobrze, już dobrze. - wychrypiał i oparł brodę na jej głowie.

- Jak ci się spało? - zapytała z miną niewiniątka.

Spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem, ale po chwili skrzywił się, jakby połknął coś kwaśnego.

- W chuj niewygodnie - powiedział, a Rey nie wiedzieć czemu zaczęła się głośno śmiać. Ben uśmiechnął się nieznacznie. Bardzo lubił, kiedy Rey się śmiała.
Zjedli śniadanie w milczeniu. Ale to był ten przyjemny rodzaj milczenia. Kiedy nie trzeba sobie nic mówić.

- O czym tak myślisz? - zapytał telepatycznie Ben.

- O tobie. Tak w ogóle, to czy naprawdę musiny rozmawiać telepatycznie skoro jesteśmy sami w domu?

- Masz rację.

- To przestań gadać mi w głowie.

- A czemu ty nie przestajesz?

- Ej, a może ty mi przeszukujesz wspomnienia?

- Nie mam już czego przeszukiwać od ostatniego przesłuchania.

- Och, ile od tego czasu się zmieniło...

- Tak. Bardzo wiele.

- A teraz na serio przestańmy sobie gadać w myślach, bo to się robi chore - powiedziała Rey i ugryzła ostatni kęs swojej kanapki.

Cały dzień chodzili gdzieś po lesie i rozmawiali. Rozmawiali długo, szczerze i poważnie. Potrzebowali tego. O wszystkim, co ich dręczyło.
Później odwiedzili także mistrza Luke'a i pomagali mu w kontroli statków lądujących przy bazie.
Rey przechadzała się między kolorowymi stoiskami, które tymczasowo rozłożyli handlarze. Na razie D'Qar nie był co prawda sławnym punktem handlowym, ale przewijało się tu wielu szmuglerów oraz nielegalnych handlarzy i kupców. Mistrz jak na razie tolerował to wszystko, choć jego siostra zapowiadała ostre tępienie takiej działalności. Powoływała Hana jako przykład.
Och, pewnie gdzieś tam siedzi i ją przeklina, pomyślał Luke, gdy oglądał przemowy Leii w holowizji. Zakładał, że Han naprawdę byłby wściekły, gdyby jeszcze żył. Wszyscy odejdziemy. Po kolei.

- Rey, trzymaj mnie, bo zaraz szlag jasny mnie trafi - Ben wszedł do byłego centrum dowodzenia, gdzie Rey obserwowała przez holoekrany statki, lądującle przy bazie.

- Co się stało?

- Przylecieli jacyś szmuglerzy i zaczęli bójkę z jakimś innym handlarzem. Próbowałem ich uspokoić, ale...boję się, że kogoś zabiję.

Dziewczyna westchnęła i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Rzeczywiście, na zewnątrz panowało niemałe poruszenie. Wokół bijących zgromadziło się ciasne koło i otoczyło przeciwników.
Rey zaczęła się przeciskać między ciałami ludzi i kosmitów.

- Hej! - wrzasnęła, gdy w końcu udało się jej dotrzeć na "pole walki". - Co wy wyrabiacie?!

Mężczyźni przestali walczyć i zastygli w bezruchu.

- Natychmiast się uspokójcie! - darła się Rey. - Inaczej zgłoszę szmuglerkę generał Leii Organie, a mam z nią dobre kontakty! Jeśli nie zaprzestaniecie walki, będę musiała użyć miecza świetlnego!

Przyszłość || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz