7

4.9K 303 84
                                    

- Spadaj śmieciu! - Rey usłyszała wrzaski z góry. Znowu Lei - En kłócił się z Padme.

- Lei, co znowu zrobiłeś? - zawołała kobieta.

- Ja chciałem posłuchać muzyki!

- Ale ja chcę być sama, nie ogarniasz?!

- Padme! Przystopuj. Za dużo w tobie złości - uspokoiła ją Rey.

Dziewczyna sapnęła poirytowana. Miała czasami dosyć tego wiecznego spokoju. Jej lekko odstające uszy były czerwone ze złości.
Padme była bardzo podobna do Bena. Czarne falowane włosy, spływały kaskadami na ramiona i piersi. Ciemne oczy lustrowały bystrym spojrzeniem, otaczający ją świat. Odziedziczyła po nim także uszy, na które narzekała i za wszelką cenę starała jakoś przykryć włosami.
Jednak budowę oraz uśmiech miała po Rey. Miała już szesnaście lat. Jeszcze chwila i zostanie pełnoprawną mistrzynią Jedi.
Natomiast Lei - En był od niej dwa lata młodszy. Był niższy od chłopców w jego wieku, miał jasnobrązowe oczy jak Rey. Był piegowaty na całym ciele, szczególnie na twarzy. Jego krótko ścięte włosy także odziedziczył po matce, jednak temperament zdecydowanie miał po Benie. Padme nieprędko wpadała w złość, a jeśli już to bardzo szybko się uspokajała. Lei potrafił zrobić coś złego jedynie, gdy ktoś źle powiedział o jego rodzinie. To było jego słabym punktem.
Akurat były wakacje - uczniowie Akademii Jedi wyjeżdżali na dwa miesiące do swoich rodzin. Zwykle Lei razem z Padme mieszkali w internacie, tak jak inni uczniowie, jednak teraz było inaczej.
Akademia rozwinęła się już parę lat temu. Ben razem z mistrzem Skywalkerem szukali odpowiednich uczniów. Znaleźli i to całkiem sporo.
Natomiast na D'Qar powstała niemała metropolia, której sercem był ośrodek szkoleniowy Jedi.
Dzieci czyniły duże postępy. Mistrz Skywalker coraz gorzej radził sobie w walce, więc trenował uczniów w korzystaniu z Mocy. Leia także nie miała się najlepiej. Chewbacca podobnie, ale on wrócił na D'Qar. W końcu to on nadzorował budowę Akademii.

- Padme! Padme! - Rey nawoływała swoją córkę już od kilku minut, ale wciąż nie otrzymywała żadnej odpowiedzi. W końcu poszła do jej pokoju - jednak nie znalazła jej tam. Lekko zdenerwowana zaczęła ją wołać.

- Cicho, Rey. Ona ćwiczy - powiedział Ben, wchodząc do domu.

- Ćwiczy? - powtórzyła kobieta z niedowierzaniem. Padme zwykle nie kwapiła się do jakiejkolwiek pracy czy wysiłku fizycznego.

- Tak. Sam nie mogę w to uwierzyć. Spójrz - wskazał na okno w kuchni. W strumieniu stała Padme wymachując mieczem. Starała się nie przewrócić przez prąd. Ćwiczyła boso co dodatkowo utrudniało jej zadanie.

- A gdzie Lei?

- Poszedł do Ueg.

- Za bardzo biega za dziewczynami.

- Daj spokój. Ja się nie pognewam, jeśli się w kimś zakocha.

- Twój wuj jest temu przeciwny.

- On już nie decyduje o losach galaktyki - powiedział Ben, wzruszając ramionami. Rey zauważyła, że jego kruczoczarne włosy przetykają delikatne pasemka siwizny.

- Czyli chcesz nagiąć zasady?

- Czemu nie? Z resztą, mówią to ludzie, którzy złamali chyba najwięcej zasad w historii ludzkości.

Rey uśmiechnęła się lekko.

- I przy okazji nieźle namieszali.

- Taaak. Namieszali i to bardzo - mężczyzna przyciągnął kobietę do siebie i oparł swoją brodę na czubku jej głowy. To wszystko było tak odległe...

- Chciała byś kiedyś wrócić na Jakku? - zapytał znienacka.

- Na tę kupę piachu? - prychnęła. - W życiu.

- Też nie chciałbym tam wrócić.

Patrzył na Padme, która radziła sobie z mieczem coraz lepiej. Jej ruchy były płynniejsze i bardziej skoordynowane. Po chwili dziewczyna poślizgnęła się i całym ciałem wpadła do strumienia. Dezaktywowała miecz i mrucząc coś pod nosem, skierowała się w stronę domu. Kącik ust Bena powędrował lekko w górę - będzie potężna. Ale to kiedyś. Na razie...trzeba popracować.

Luke opuścił ich cztery miesiące później. Ben miał wyrzuty sumienia, ponieważ niezbyt przeżywał śmierć swojego wuja. Natomiast Leia nie mogła się pozbierać do kupy. Po wszelkich obradach, naradach i przemowach, wracała do swojego apartamentu i zwyczajnie płakała. Płakała jak małe dziecko. Straciła swojego męża, swojego brata, swoich znajomych (większość zabił Najwyższy Porządek). To wszystko zaczynało ją przerastać.
Jednak odzyskała syna. Ma dwójkę wnuków. Przecież to też było ogromnym szczęściem.
Ciało Luke'a spalono niedaleko byłej bazy Ruchu Oporu. Byli tam tylko Leia, Ben, Rey i ich dzieci oraz Chewbacca i Maz. Nikt więcej.

- Nie martw się mamo - powiedział Ben i położył jej rękę na ramieniu. - Przecież wróci w formie ducha.

- Wiem - chlipnęła kobieta. - Osz ty szczwany lisie, żeby cię ten ogień pochłonął - powowiedziała w stronę płonących zwłok brata i uśmiechnęła się przez łzy.
Lei - En był bardzo smutny. Wuj był jego najlepszym przyjacielem. Nie mógł znieść świadomości, że już nigdy na żywo nie zobaczy tych wesołych, kojących niebieskich oczu, opalonej, pooranej zmarszczkami twarzy i siwej brody oraz mechanicznej ręki. Trzymał w zaciśniętej dłoni jego miecz - od tej pory będzie on ogromną relikwią w ich rodzinie.

Padme została pełnoprawną mistrzynią Jedi i szkoliła swoich uczniów. Trzymała się Kodeksu Jedi jak deski ratunkowej - nie dopuszczała do siebie praktycznie żadnych mężczyzn. W sumie nie wiedziała dlaczego. A raczej bała się przyznać - bała się bliższej relacji z innym mężczyzną. Jej rodzice byli doskonałym przykładem, że miłość przezwycięży wszystko. Ale zbyt bała się wykorzystania. Nie chciała cierpieć.
Natomiast jej brat nie mógł się opędzić od panienek. Lei wyprzystojniał i sam rozglądał się za żoną. Zawsze powtrzał, że chce mieć dzieci i ma w nosie to, że jest Jedi. Wymykał się z internatu, za co ostatnio dostał solidny łomot od Bena, który przyłapał go na jednym z nocnym spacerów.
- Mamo, powiedz mi jeszcze raz - jak to było z tobą i tatą? - zaczęła Padme i przysiadła się do mamy w salonie. Kobieta doskonale wyczuwała wszystkie emocje swojej córki, która otworzyła się przed nią.

- Więc twój ojciec był potworem galaktyki, a ja nową nadzieją Ruchu Oporu i reszty galaktyki - Rey zawsze zaczynała tak opowieść o miłości jej i Bena. O tym jak pokonali wszelkie bariery przez to jedno niezwykłe uczucie. - Padme, nie możesz się bać miłości. Ona jest piękna i jak widzisz dzięki niej może udać się wszystko. - ścisnęła rękę córki. - Jak on ma na imię?

- Sheey - wyszeptała dziewczyna i przytuliła się do matki.

Wszystko było idealne. Żadna wroga partia czy organizacja nie zagrażała Nowej Republice, ani Zakonowi Jedi, których było coraz więcej. Leia uczyniła swoje imperium niezwykle funkcjonalnym i potężnym. I wszystko zmierzało ku lepszemu.

Zmierzało ku światłości...

Przyszłość || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz