Rozdział IV Moje maleństwo.

792 52 5
                                    


NEXT 5✰ i 3 kom



Clary

Po skończonym posiłku, poszłyśmy do sklepu, aby odebrać ubrania które zamówiłam małej. Szybko je odebrałam, a później Izzy oznajmiła, że widziała jakaś cudną zabawkę i naprawdę musi ją kupić dla Cassie. Zgodziłam się i posłusznie poszłam za nią. Wyszłyśmy z centrum i poszłyśmy do jakiegoś sklepu. Faktycznie znajdowała się w nim masa zabawek. Jednak ona nie patrzyła się na nie tylko poszła na zaplecze, a ja za nią. Zatkało mnie kiedy zobaczyłam kto tam też jest. W pomieszczeniu znajdował się Alec, Magnus, Jace i co ciekawe Tessa. Tej ostatnie nie spodziewałam się zobaczyć z Jace'm w jednym pomieszczeniu.

- Izzy co to ma znaczyć?-zapytałam ją.

- Clary myślałaś, że nie spróbuje nas z tego wyciągnąć?

- Kochanie wrócimy do domu. - oznajmił Jace.

- Przestań, jeśli Izzy chce z wami wracać to niech wraca. Ja mam swój dom.

Blondyn podszedł do mnie i chciał mnie przytulić. Jednak ja się odsunęła, choć serce protestowało.

- Musisz wrócić z nami.

- Nie Jace, nie ma takiej możliwości, nigdzie z wami nie idę.

- Biszkopciku on jest złym człowiekiem, nie możesz mu ufać.- powiedział Magnus.

- To mój ojciec.- oznajmiłam.

- Clary, ale naprawdę musisz z nami wrócić.-powiedziała Izzy.

- Jak sobie to wyobrażasz, przecież nie zostawię jej tam do cholery jasnej!- wykrzyczałam i od razu chciałam palnąć się w głowę, za moją głupotę.

- Kogo on tam jeszcze trzyma.- zapytali wszyscy.

- Co was to obchodzi.- powiedziałam i w tym momencie zadzwoniła moja komórka.

Od razu ją wyciągnęłam, bo wiedziałam, że to ojciec. Obiecał, że nie będzie nam przeszkadzać, więc wiedziałam, że coś musiało się stać. Odebrałam.

- Co się stało tato?- zapytałam zdenerwowana.

- Kochanie nie wiem jak ci to mam powiedzieć.- powiedział złamany i w tedy wiedziałam, że jest źle.

- Powiedz to do cholery!-zaczęłam drzeć się do słuchawki, nie zważając na osłupiałych ludzi.

- Ann to nie Ann tylko Lilith.

- Co jej zrobiła. Mów co ta suka jej zrobiła.- powiedziałam i wybiegłam z budynku.

Miałam w nosie, że oni idą za mną. Nic mnie to nie obchodziło. Liczyła się tylko ona. Moja córka.

- Nie ma wiele czasu Clary, musisz się pożegnać. - powiedział, a ja nie wytrzymałam i rzuciłam telefon do Tamizy.

Nie mogłam oddychać, z moich oczu polały się łzy. Nie wiedziałam co ma robić. Nie mogłam myśleć, bo moje serce właśnie pękało. Weszłam do jakiejś uliczki i z nie lada trudem otworzyłam bramę. Kiedy chciałam przez nią przejść czyjejś ręce mnie przytrzymały. Odwróciłam się i dałam w dziób ojcu mojego dziecka.

- Możecie za mną iść, ale nawet nie próbujcie mnie powstrzymać.

- Puść ją.- nakazała Izzy.

Dary Anioła - Miasto Zła ( Wolno Pisane )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz