Jęknęłam boleśnie, gdy po moim pokoju rozbrzmiał głośny dźwięk budzika. W tej oto chwili miałam ochotę wyrzucić przez okno irytujące urządzenie i jestem pewna, że zrobiłabym to bez wahania, gdyby to nie był mój telefon. Tak to mi go szkoda wyrzucać, w końcu tyle się nad nim napracowałam.
Gdy już wyłączyłam budzik, podniosłam się do siadu i wciąż lekko rozmazanym wzrokiem rozejrzałam się po pogrążonym w ciemności pokoju. Jedyne światło dochodziło od ulicznych lamp, których blask i tak ledwo docierał do pomieszczenia. Nie czekając dłużej wygrzebałam się z łóżka, a następnie zniknęłam za drzwiami łazienki. Zdjęłam piżamę, która składała sie z krótkich białych w czerwoną kratkę spodenek oraz kremowej bluzy na długi rękaw z Marvel'a. Weszłam pod prysznic, a następnie odkręciłam kurki, powstrzymując się od głośnego pisknięcia, kiedy w moje ciało uderzył zimny strumień wody. Jednak już po kilku sekundach mogłam spokojnie rozkoszować się jego ciepłem. Nalałam sobie na dłoń mój ulubiony żel pod prysznic o zapachu mango, po czym namydliłam całe swoje ciało. Następnie umyłam włosy i spłukałam pianę. Wyszłam z brodzika, wytarłam ciało białym, puszystym ręcznikiem, którym później owinęłam swoje ciało i opuściłam pomieszczenie, kierując się do swojej garderoby. Ubrałam bieliznę, a następnie czarne, obcisłe jeansy z wysokim stanem, tego samego koloru bluzkę na długi rękaw z lekkim dekoltem, a na nią szarą baseball'ówe z nike. Chwilę potem wróciłam do łazienki, gdzie wysuszyłam włosy i nałożyłam delikatny makijaż.
Wchodząc do kuchni o mało nie zeszłam na zawał, kiedy przed oczami przeleciało mi naleśnik. A raczej coś, co miało go przypominać. Gdy weszłam głębiej w pomieszczenie dostrzegłam ogromny bałagan. Wszędzie walała się mąka, na ścianach i podłodze były plamy po cieście, a po niektórych miejscach spływały jajka. W tym całym zamieszaniu dostrzegłam wysoką, zgrabną blondynkę, którą okazała się być Laure. Odchrząknęłam głośnio, a kobieta podskoczyła wystraszona, co poskutkowało wylądowaniem smażonego przez nią naleśnika na ścianie. Na ten widok nie mogłam nie parsknąć cicho śmiechem. Blondynka odwróciła się, a widząc moją delikatnie rozbawioną minę spłonęła rumieńcem.
- Dzień dobry, Laure.- przywitałam się. Przy wczorajszej kolacji Pan i Pani Agreste zaproponowali mi, żebym mówiła im po imieniu, tłumacząc mi, że tak będzie dla mnie i dla nich o wiele łatwiej. Oczywiście nie obyło się bez kąśliwych uwag Adrien'a, który po głośnej kłótni ze swoimi rodzicami wrócił do pokoju.- Może ci pomóc?
- Nie!- zaprzeczyła prawie od razu, machając przy tym gwałtownie ręką, przez co z chochli, którą trzymała w ręce poleciało cisto na śnieżnobiałe szafki.- Sama sobie poradzę!
- Na pewno?- zapytałam z po wątpieniem spoglądając na spaloną jak węgiel patelnię.- Zapomniałaś nalać oleju.- gdy to powiedziałam, kobieta załamała ręce, a następnie schowała w nie twarz, tym samym brudząc ją mąką.
- Przepraszam cię, Rebecca.- powiedziała, a ja spojrzałam na nią, nic nie rozumiejąc.- W twoim domu twoja mama gotowała, prawda?- nie pewnie pokiwałam głową. W ogóle nie rozumiem o co może jej chodzić w tym momencie.- Chciałam żebyś się poczuła jak w domu, dlatego tutaj taki bałagan. Chciałam ugotować dla ciebie śniadanie, ale najwyraźniej mi nie wyszło.- zaśmiał się bez humoru. Zaskoczona patrzyłam na nią chwilę, a kiedy chciałam się odezwać, z mojego gardła wypłynął nie mój głos.
- Jaka urocza, rodzinna scenka.- razem z Laure odwróciliśmy się w kierunku drzwi, w których stał wysoki, dobrze umięśniony chłopak. Ubrany był w czarne jeansy oraz zwykłą białą bluzkę na długi rękaw, która ładnie upinała się na jego mięśniach. Jego średniej długości blond włosy były ułożone w artystycznym nieładzie, a z jego dzikich, zielonych oczu, które odziedziczył po matce, biła silna pogarda, która była skierowana w naszą stronę.- Nie przeszkadzajcie sobie.- dodał jeszcze, po czym nie mówiąc nic więcej podszedł do lodówki, a następnie zaglądnął do jej środka.
CZYTASZ
La vie est une illusion... Miraculous
Fanfiction*Opis pojawi się, gdy akcja bardziej się rozkręci.*