Niemal odskoczyli od siebie, żeby złapać trochę powietrza. Hashirama czuł, jak pulsująca czerwień na jego twarzy staje się - o ile to w ogóle możliwe - jeszcze żywsza. Zresztą z Madarą było niewiele lepiej.
Stali naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. W myślach każdy z nich zadawał sobie teraz mnóstwo pytań, jednak żeby na którekolwiek uzyskać odpowiedź, musieliby wypowiedzieć je na głos. Żaden z nich nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać, więc milczeli.Hashirama zastanawiał się, czy przypadkiem nie śni. Jego świadomość zanotowała, że został właśnie pocałowany przez Madarę. Wydawało się to Senju nieprawdopodobne.
Uniósł drżącą dłoń i dotknął lekko swoich warg. Może to kolejny żart? Madara był dzisiaj w dobrym humorze i nabierał go już dwa razy. Czyżby był i trzeci?
Lecz jedno spojrzenie w ciemne oczy Uchihy wystarczyło, żeby poznać prawdę. Zwykle kryjące jakiekolwiek emocje pod maską obojętności, teraz wyrażały właściwie wszystko: uwielbienie, zaufanie, trochę niepewności. Kolor jego twarzy też go zdradzał.Wszystko wskazywałoby na to, że uczucia Hashiramy są odwzajemnione.
- M-Madara, ja... - zaczął zdeterminowany Senju.
- To wszystko nie ma najmniejszego sensu... - przerwał mu Madara. Hashirama chciał jeszcze dokończyć swoją myśl, ale jego słowa zostały powstrzymane przez kolejny pocałunek. Ten był pewniejszy i dłuższy niż poprzednim razem.- Hashirama, nie musisz mi tego wybaczać - powiedział Uchiha, niespodziewanie odsuwając się. Brązowowłosy nie zdążył o nic spytać, bo Madara użył jakiejś techniki, która sprawiła, że rozpłynął się w powietrzu. Senju zastygł z ręką wyciągniętą przed siebie, a w środku czuł się jak totalny idiota.
"Co to w ogóle było?" - to pytanie zadawał sobie chyba z milion razy, zanim w końcu ruszył się z miejsca, żeby, powłócząc nogami, skierować się w stronę domu.W holu przywitał go Tobirama z ogromną złością wymalowaną na twarzy. Z całą pewnością nie poprawiło to humoru Hashiramy.
- Można wiedzieć, co ty wyprawiasz? - zapytał młodszy brat ostrym tonem, jednak nie podnosząc póki co głosu.
"Sam chciałbym to wiedzieć" - pomyślał Hashirama, ale nie wyrzekł tego głośno. Zamiast tego obdarzył białowłosego wzrokiem typu "daj mi święty spokój, albo przerobię cię na masło".
- Znikasz z domu, wszystko zostawiasz... To nieodpowiedzialne! - irytacja Tobiramy wzrosła. - Nie rozumiesz, co to znaczy dla reputacji Sen... całej wioski?
Hashirama nadal próbował zabić brata wzrokiem. Bezskutecznie, bo ten nadal kontynuował swoją burzliwą przemowę.
- Wybrali cię na Hokage, a ty co? Bezczelnie olewasz swoje obowiązki! Nie jesteś odpowiedni do tej roli!
- WIEM O TYM! - krzyknął tym razem Hashirama, przerywając bratu. - Znałem odpowiedniejszą osobę, ale...
- Już ja znam te twoje "odpowiedniejsze osoby"! Dobrze wiem, czemu się tak ostatnio zachowywałeś! - wrzasnął Tobirama, czerwony ze złości. Jego oczy były mniejsze, niż zwykle; wyglądały jak malutkie szparki, a ich kolor zlewał się z obecnym kolorem twarzy chłopaka. - Cały świat przysłania ci diabelski cień Uchihy Madary! Nie nadajesz się na Hokage! Ani na mojego brata! Twoje decyzje, wszystkie twoje decyzje co do jednej, były najgorsze z możliwych! A w szczególności utrzymywanie tu klanu Uchiha! JESTEŚ UJMĄ DLA WSZYSTKICH SENJU!
Gdy wykrzyczał już wszystko, co miał do wykrzyczenia, wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Hashirama, ciężko oddychając po usłyszeniu tak nagle tylu okropieństw z ust brata, osunął się na ziemię i usiadł z podkulonymi nogami. Jego głowę przeszywał od czasu do czasu świdrujący ból. Tyle przykrych zdarzeń jednego dnia... To było nawet dla niego zdecydowanie za dużo. Tym razem chętnie by się rozpłakał, ale brakowało mu łez. Siedział więc tylko, ogarnięty uczuciem totalnej bezradności.Obudziło go głośne trzaśnięcie drzwi. Najwyraźniej przysnął, nawet tego nie zauważywszy.
Podniósł obolałą głowę, żeby zobaczyć, kim jest wchodząca osoba. Zobaczył dziko wyglądającego mężczyznę, w którym z trudem rozpoznał swojego brata. Co mu się stało?
- Tobirama? - wychrypiał Hokage cicho.
Stojący nie odpowiedział; Hashiramie zdawało się, że słyszy brata powtarzającego szeptem jakieś słowa. Powoli podniósł się i zrobił krok w jego stronę. Teraz mógł już rozróżnić poszczególne słowa mamrotane przez brata.
- Zrobiłem to. Zrobiłem to. Zrobiłem... - powtarzał jak w transie Tobirama. Zdecydowanie nie był teraz sobą. Jego wzrok nieprzytomnie błądził po ścianach i suficie.
- Ale co? - zapytał zdezorientowany Hashirama.
Tobirama spojrzał na niego nieco przytomniej, ale jego głos wskazywał, że nie do końca ma kontakt z rzeczywistością.
- Spalić, spalić. Tych, którzy używają technik ognia, są w nich mistrzami. Spalić ich wszystkich - powiedział nieobecnym głosem.
Źrenice Hashiramy zwężyły się. Dopiero teraz zauważył, że dłonie i twarz Tobiramy są ubrudzone krwią i popiołem, a z zewnątrz czuć ostry zapach dymu.
Głośny, przeszywający krzyk rozniósł się nad Konohą.c. d. n.
Konbanwa~!
Z tej strony Mikasia Senjuchiha ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Mam nadzieję, że nowy rozdział się Wam podoba. [Mimo że nasz mały Tobiramiusz sfiksował i założył w napadzie piromanii własne krematorium... Gdybyście siedzieli w mojej głowie, widzielibyście, że uwielbiam akcje, w których postać dostaje nagle psychozy i rozwala system. Wybaczcie mi Tobiramiusza, z którego zrobiłam swojego rodzaju Kripimakaron. Wybaczcie ;--;]
Jest szybko (jak na mnie), a dziękuję szczególnie:
~ Madarze //mojemu super anonimowemu sprawdzaczowi, czy - jak wy to mówicie - Becie// - za polecenie mi życiodajnej XIX-wiecznej irlandzkiej piosenki o braku niektórych kończyn, bębnach i karabinach,
~ Milena545 - za duże wsparcie, motiwejszun i czytanie,
~ SheDrowned i OnLy_TiMexx - za motiwejszun i czytanie.
To dzięki Wam tak szybko powstał ten rozdział (a następny już w drodze (͡° ͜ʖ ͡°))
Zatem do następnego~♥
*czekam na gwiazdki i komentarze ^^"*
CZYTASZ
[MadaHashi] Druga strona liścia
FanfictionHashirama jest bardzo zdołowany, gdy jego najbliższy przyjaciel opuszcza Wioskę Liścia... Jednak czy nadal myśli o nim tylko jak o przyjacielu? Alternatywna opowieść na podstawie Naruto, czyli Hashirama i jego rozterki wewnętrzne. Czy przez jedną de...