Rozdział 2 część 6

575 75 4
                                    

Autobus równo sunął po asfaltowej szosie. Ron i Alice znów usiedli z tyłu, obok siebie, racząc się orzeszkami i colą. Po całkiem mile spędzonym dniu byli pełni sił i zapału. Dziewczyna w końcu się odprężyła, bo zadała sobie sprawę, że przy pomocy młodego shinigami to, czego tak bardzo pragnęła może się spełnić. Czuła się wspaniale i dobrze było mieć go obok siebie. Ronald zajadał się orzeszkami i studiował mapę, którą kupił w Minneapolis. Z tego co właśnie odkrył, wynikało, że aby dojechać na Alaskę będę musieli przejechać przez terytorium Kanady. To oznaczało dwukrotne przekroczenie granicy, a Alice nie miała żadnych dokumentów. Kiedy ją zapytał jak zamierza rozwiązać ten problem, wyjaśniła mu, że Stany mają podpisaną z Kanadą umowę o ruchu granicznym. Osoby, które tylko przejeżdżały terytorium Kanady w drodze na Alaskę, nie były poddawane kontroli, pod warunkiem że nie zatrzymywały się na terytorium kraju na dłużej niż godzinę. Tyle zazwyczaj trwały postoje autobusu. No i musiały mieć bilet docelowy na Alaskę, rzecz jasna. To go uspokoiło. Po kilku godzinach jazdy dojechali na przejście graniczne. Był środek nocy, dziewczyna znów zasnęła. Autobus zaczął zwalniać i nagle zupełnie stanął. Był ogromny korek, kolejne pojazdy blokowały ulicę. Coś jakby się stało. Ronald wyjrzał przez okno, ale nie wiele zobaczył prócz świateł stojących przed nimi aut. Pasażerowie w autobusie zaczęli okazywać pewne zniecierpliwienie. W końcu kierowca wyłączył silnik i za namową pasażerów poszedł wybadać co się dzieje. Alice tymczasem obudziła się.

- Co się stało?

- Nie mam pojęcia. Chyba coś ważnego, może jakiś wypadek, czy co, bo stoimy w korku.

- A gdzie jesteśmy?

- Na granicy.

Oboje poczuli pewien niepokój. Nie jest dobrze przekraczać granicę nie mając przy sobie żadnych dokumentów. Kierowca wrócił, a wraz z nim dwóch mundurowych. Amerykański policjant i kanadyjski strażnik graniczny. Policjant zwrócił się do pasażerów i zakomunikował.

- Dobry wieczór, bardzo przepraszamy za utrudnienia w podróży, ale szukamy zbiegłego przestępcy. Proszę państwa o opuszczenie pojazdu oraz udanie się pod obstawą, z dokumentami podróży do kontroli granicznej. Bagaże można zostawić w autokarze, to nie potrwa długo, zapewniam.

Po czym obaj umundurowani wyszli wraz z kierowcą, a za nimi powoli wychodzili pasażerowie. Alice spojrzała z przerażeniem na Rona.

- Co teraz będzie?

- Spokojnie, zaraz coś wymyślę, siedź i nie ruszaj się.

Oboje wiedzieli, co może się stać jeśli ich skontrolują. Oprócz nich w autobusie została jeszcze starsza pani, o typowych, eskimoskich rysach twarzy. Pewnie też jechała na Alaskę.

- Co teraz zrobimy?

Alice bardzo się przestraszyła, kiedy dwaj inni policjanci weszli do autobusu. Podeszli najpierw do starszej pani, która siedziała z przodu pojazdu. Nie mogła wyjść z powodu chorych nóg, bo poruszała się o kulach. Nie zostało im wiele czasu. Myśli Rona goniły jak szalone w jego głowie. Jeden z mundurowych zaczepił starszą panią.

- A pani dlaczego tu siedzi? Wszyscy mieli opuścić autokar.

Kobieta bardzo się oburzyła.

- Młody człowieku, mundur który nosisz nie upoważnia cię do nieokazywania szacunku starszym, wręcz przeciwnie. Nie widzisz, że jestem chora? Nie będę dla jakiś tam waszych fanaberii narażała moje schorowane nogi na kolejne obciążenia, no chyba że mnie pan stąd wyniesie. Czy ja wyglądam na groźnego bandytę?

Policjant spojrzał na nią z powątpiewaniem. Była tęga i rumiana, ale i bojowo nastawiona.

- Dokumenty poproszę i pani bilet - powiedział tylko.

Drugi już rozglądał się po autobusie. Zaraz ich zauważy.

- Alice, wybacz mi, jeśli za chwile zrobię coś, co ci się nie spodoba.

- O czym ty... – ale nie dał jej skończyć. Nagle jego usta dotknęły jej ust. Nic innego nie przyszło mu do głowy. Alice, która na początku odruchowo chciała się cofnąć i dać mu w twarz, zrozumiała. To był kamuflaż. Ale bardzo wiarygodny, bo całował wspaniale. Oddała pocałunek, najpierw nieśmiało, powoli, ale jego usta były takie ciepłe i słodkie. Zatraciła się w tym pierwszym, prawdziwym w jej życiu pocałunku i mocniej przytuliła się do niego. Objęła rękami jego szyje i przyciągnęła do siebie. Palce wplotła w jego włosy, pieszcząc jego szyję. Ron westchnął, bo nie tego się spodziewał, ale nie przerwał pocałunku. Alice zapomniała się już na amen. Jego usta były coraz bardziej gorące, a pocałunek rozbudził jej zmysły i spowodował dreszcze na całym ciele. Jakie to słodkie, jakie miłe, jakie cudowne uczucie.

- Tam jeszcze ktoś został - policjant zauważył całująca się parę. I już miał podejść do nich, kiedy starsza pani stanęła w ich obronie.

- Pan da spokój tym młodym. Oni też jadą na Alaskę. Wiem, bo mi mówili. Młodzi są i jak widać bardzo zakochani. Raczej nie ich szukacie. Po za tym to trochę nietaktowne przerywać im te miłe tete- a- tete. Nie sadzi pan?

Policjant już się wahał.

- Nigdy pan nie był młody i zakochany? – dodała.

I to ich uratowało. Obaj służbowi wyszli z autobusu, nie zwracając na nich już uwagi. Ronald z pewną niechęcia odsunął się od Alice. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach. Wypadałoby podziękować za pomoc, pomyślał.

- Dziękuje pani bardzo – i uśmiechnął się uroczo. Alice nadal milczała chowając twarz za swymi dłońmi.

- Nie ma za co, kochanieńki. Te ich wybryki! Zamiast szukać uciekiniera, głowę porządnym ludziom zawracają. A ja zaraz wiedziałam, że fajne z was dzieciaki i niczego złego nie robicie przecież. To święte prawo młodości być zakochanym – i jak gdyby nigdy nic wyciągnęła termos i raczyła się kawą.

Do autobusu powoli wracali pasażerowie. Alice wciąż siedziała bez słowa, zakrywając twarz. Ronald nie wiedział co począć.

- Hej? – zagadnął ją – gniewasz się o to co zrobiłem?

Dziewczyna milczała. On nadal nie wiedział o co jej chodzi. Zrobiło mu się przykro. Czyżby ją zranił? Chyba wiedziała, że sytuacja była podbramkowa. Nic innego nie mógł wymyśleć. Ważne, że się udało. Zamierzał jej wytłumaczyć to wszystko, ale kiedy odważył się znów na nią spojrzeć, spała. Lub tylko trwała tak z zamkniętymi oczyma, bo nie chciała z nim rozmawiać. Nie wiedział co zrobić i co myśleć. Czuł się też bardzo nieswojo, bo ten pocałunek też był dziwny. Pierwszy raz w swym życiu całował się z dziewczyną, ze śmiertelniczką. Sam sobie się dziwił, że wiedział co robić. Działał instynktownie. Ale widać Alice nie spodobało się to co zrobił. Gniewała się chyba strasznie. Ronald coraz bardziej wątpił w siebie. Na nic się zdały tony przeczytanych przed wyjazdem książek na temat ludzi, ich świata i zwyczajów. Widać praktyka mija się jednak z teorią, co dla niego polegającego jak dotąd na swej wiedzy i mądrości nabytej przez lata nauki, było czymś nowym i niepokojącym. Chyba bycie prymusem, najlepszym w szkole i na egzaminach w takich sytuacjach nie wiele pomaga. Tu trzeba doświadczenia życiowego, którego młody shinigami jeszcze nie miał. Westchnął głęboko, i po dłuższym przyglądaniu się śpiącej dziewczynie, sam zasnął. Alice wcale nie spała. Po prostu nie wiedziała co teraz. Targały nią te same wątpliwości co nim. Te same uczucia. Jakby to, co się stało otworzyło jej oczy. I co ta starsza pani powiedziała? To prawo młodości, być zakochanym? A więc tak wyglądali? Na zakochanych?


ŚLADAMI SHINIGAMIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz