Rozdział 2 - Nowy dom

649 91 11
                                    

Cieszę się, że komentujecie i głosujecie na moją opowieść. Wasze zainteresowanie moim fanfikiem częściowo odblokowuje moją wenę. Bardzo wam dziękuję. 

Nie wiesz ile czasu minęło. Mogły być to długie minuty, a równie dobrze godziny. Otworzyłaś oczy. W pomieszczeniu panował półmrok. Gdyby nie zakratowane okno wychodzące na zachód z pewnością panowałyby tu egipskie ciemności. W pomieszczeniu było dwoje drzwi. Otworzyłaś te za sobą i ujrzałaś łazienkę prawie całą w bieli. Był tam czarny prysznic, biała toaleta oraz biała, duża wanna. Na ścianie wisiało duże lustro, a pod nim stał biały zlew. Teraz pozostało ci sprawdzić drugie drzwi. Niestety te ani drgnęły. Postanowiłaś potraktować je mocnymi kopniakami z glanów. Wyglądały na solidne i takie też niestety były. Nawet metal w twoich butach nie zdołał ich ruszyć, ale hałas, który wywołałaś mógł przyciągnąć jednego z tych zbójów. Z rezygnacją usiadłaś na łóżku na przeciwko okna i oparłaś plecy o ścianę. Nie minął długi czas gdy drzwi otworzyły się z impetem, a do pomieszczenia weszły trzy postacie.

-Obudziła się.

Rozpoznałaś ten głos. Był to ten sam mężczyzna, który strzelił do ciebie środkiem usypiającym. Twój dotychczasowo utkwiony w glanach wzrok przeniósł się na opryszków. Dostrzegłaś, że pod okiem Włocha z nożem widniał fioletowy siniec. Uśmiechnęłaś się pod nosem. Musiałaś mu nieźle przywalić.

-Co wywołało uśmiech na twojej zacnej  twarzyczce?!- zapytał zdenerwowany.

-Nic. Po prostu się uśmiecham. Nie mogę?

I już miał ci coś zrobić gdy trzeci mężczyzna, którego jeszcze nie znałaś, odciągnął go na bok, a sam wyciągnął rękę by pomóc ci wstać z łóżka. Miał krótkie, brązowe włosy z czego jeden z nich odstawał do góry. Czerwone oczy przysłaniały czarne okulary przeciwsłoneczne. Brązowa, skórzana kurtka z ciemnobrązowym futerkiem, liczbą pięćdziesiąt na plecach i znakiem anarchii na piersi świetnie współgrała z opaloną karnacją. Pod spodem widniał biały podkoszulek. Z jego szyji zwisał łańcuszek z metalową zawieszką.

-Jestem Allen. Nie przejmuj się nimi- machnął ręką w stronę dwóch pozostałych- są dziwni, ale na szczęście tylko odrobinę.

-Dość tej gadki! Idziemy!- zdenerwowany Włoch brutalnie chwycił twoją rękę i pociągnął za sobą.

Tamci dwaj ruszyli za nim. Jedyne co widziałaś to długie, szare korytarze. Swoją nieskłonną do pracy, odzianą w czarną rękawiczkę ręką mocno trzymał twój nadgarstek byś nie mogła uciec. Zatrzymaliście się na końcu korytarza. Pochyliłaś głowę. Usłyszałaś skrzypnięcie drzwi, a następnie dźwięk zamykania się ich. Do twoich uszu dobiegł straszny rumor. Kątem oka dostrzegłaś, że w pomieszczeniu, aż roi się od ludzi. Siedzieli w małych grupkach przy kilkudziesięciu stolikach.

-Zamknijcie się do jasnej cholery!- wykrzyczał trzymający cię jak na smyczy brązowowłosy mężczyzna.

Jego loczek, aż się zatrząsł. Za to rozmowy ucichły, a wszystkie oczy powędrowały w waszym kierunku. Miałaś wrażenie, że wszystkie te nienawistne ślepia przewiercają cię na wylot. Przybrałaś zimny wyraz twarzy. Usłyszałaś dźwięk zamykania drzwi na klucz, a wtedy Włoch puścił twój kompletnie już czerwony nadgarstek. Totalnie nie wiedziałaś co się dzieje. Czyżby nagle puścili cię wolno? Zupełnie bez powodu? Nie. To musiało być zaplanowane. Co teraz miałaś zrobić? Z pewnością zabiliby cię gdybyś zaczęła uciekać, więc zrezygnowałaś z tego pomysłu. Na chwilę odwróciłaś głowę i wzrokiem zaczęłaś szukać Allena. W głębi twojego serca czaiła się nadzieja, że to właśnie on ci pomoże. Wydawał się być miły. Nie to co wszyscy inni, których zdążyłaś już tu poznać. Może nawet wytłumaczy ci co do jasnej cholery się tu dzieje? Ale gdzie on się podział? Przeczesując wzrokiem tłum nagle go dostrzegłaś. Siedział przy jednym ze stolików z paroma osobami. Najwidoczniej nie zauważyłaś gdy tam usiadł. Czy na pewno mogłaś podejść i się dosiąść? Spojrzałaś na Włocha chcąc się zapytać o zgodę gdy umięśniony blondyn towarzyszący mu zauważył to i odezwał się pierwszy:

-Nie musisz się o nic pytać. Rób co chcesz. W końcu to twój nowy dom.

Nowy dom?! Czy to oznaczało, że nie zobaczysz już swojej rodziny? Głupio było się przyznać, ale pomimo wszystko kochałaś ich. Po chwili zaczęło nurtować cię pytanie gdzie do cholery się znajdujesz. Wtedy jeszcze nie wiedziałaś, że nie dotrzesz na jutrzejszą próbę twojego zespołu. Stałaś tam jeszcze chwilę próbując zrozumieć sens słów blondyna. Nie mogło to do ciebie dotrzeć. Jakie skutki mogło mieć to porwanie? Nie mogłaś dojść do odpowiedzi, ale gdy usłyszałaś podniesiony głos Włocha ocknęłaś się i spostrzegłaś, że jak idiotka stoisz tam i nic nie robisz.

-Przecież powiedział ci, że możesz robić co chcesz!

Czemu on musiał być taki denerwujący? Po schodkach zeszłaś z progu i unikając kontaktu wzrokowego ruszyłaś wzdłuż stolików. Zaczekaj! Allen z kimś siedział, czyż nie? A jeśli oni będą jeszcze gorsi niż Włoch? Wzięłaś głęboki oddech. Nie musiałaś przecież ich polubić. A jeśli będą wkurzający najwyżej będziesz zmuszona im coś zrobić. Ale jednak miałaś nadzieję, że będą spoko. Podeszłaś do ich stolika i z półuśmiechem na twarzy zapytałaś :

-Mogę się dosiąść?

-Yeah.

Przy stoliku siedziało jeszcze trzech innych kolesi. Usiadłaś obok Allena. Pierwszy z nich miał sięgające do ramion blond włosy, fioletową koszulę, purpurowe oczy i zarost na twarzy. Drugi miał ciemne okulary, blond włosy związane w krótką kitkę i czerwoną koszulę w kratę. Trzeci za to wyróżniał się rudymi włosami, niebieskimi oczami i różowym ubraniem.

-Pewnie ich jeszcze nie znasz, prawda? To Francois- wskazał na pierwszego- to Matt, mój młodszy brat- wskazał na drugiego- a to Oliver- w końcu na trzeciego.

-Hej. Ja jestem (twoje imię). Moglibyście wytłumaczyć mi o co w tym wszystkim chodzi?- zapytałaś najbardziej uprzejmym głosem, na który było cię stać. 

2Ptalia x Punk!ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz