Rozdział 6 - Opium na śniadanie

434 55 4
                                    

Przez dłuższy czas znów nie było rozdziału. Na początku brak weny, potem złapał mnie leń, gdzieś po drodze jeszcze wakacje. Przepraszam. Ale łapcie dalszą część. A tak przy okazji, byłabym zachwycona gdybyście powiedzieli mi co sądzicie o nowej okładce. Tamta była tylko okładką roboczą dopóki nie zrobiłam właściwej.

Twoje powieki niepewnie uniosły się. W pokoju było całkiem jasno, musiało być około dwunastej rano. Podniosłaś głowę z poduszki i uważniej rozejrzałaś się po pokoju. Dopiero wtedy zauważyłaś, że mężczyzna o brązowych włosach związanych w kitkę siedział pod zakratowanym oknem i bacznie się tobie przyglądał. Jego oczy prawdopodobnie były czerwone, lecz po tym co zobaczyłaś już w tym miejscu nie dziwiło cię to. Na jego głowie dało się ujrzeć szarą mundurową czapkę z czerwonym paseczkiem, na środku którego znajdowała się pojedyncza żółta kropka. Ubrany był w czerwony, chiński ludowy strój również przepasany czarnym pasem. Wokół postaci unosił się mały kłąb podejrzanego dymu. Gdzieś obok leżała twoja walizka moro, którą ozdobiłaś naklejkami z logami ulubionych zespołów lub punkowymi hasłami. Prawdopodobnie w nocy odbicia musiały złożyć niezapowiedzianą wizytę w twoim domu i wziąć trochę twoich rzeczy.

-Nihao- odezwał się obserwujący cię typ i wypuścił z ust owy dym.

W jego dłoni spoczywała mała fajka. Przetarłaś oczy i wstałaś z łóżka.

-Jesteś Chiny, no nie?- zapytałaś.

-Dokładniej Xiao Wang, ale owszem, jestem odbiciem Chin.

Skinęłaś lekko głową będąc w stanie wymruczeć tylko zaspane "mhm". Podeszłaś do swojego bagażu by przejrzeć jego zawartość. W środku znajdowało się parę stosów twoich ubrań, a w nich trochę skórzanych kurtek, kilka koszul, spodnie, bielizna i chyba wszystkie twoje t-shirty przedstawiające ukochane zespoły. Obok nich spakowana była kosmetyczka. Jako, że wczoraj położyłaś się spać nawet nie zdejmując ubrań czy butów, teraz wzięłaś pierwsze lepsze jeansy. Gdy je wzięłaś okazało się, że pomiędzy ubraniami ukryto całą twoją kolekcję płyt. Pomyśleli nawet o tym! Żałowałaś tylko, że nie wzięli twojej gitary.

Weszłaś do łazienki i poczęłaś ściągać rozcięte spodnie. Syknęłaś z bólu gdy musiałaś odkleić przytwierdzony krwią materiał. Następnie przemyłaś obie rany wodą i wytarłaś ręcznikiem. Posiniaczone nogi szybko zakryłaś dolną częścią garderoby. Z kosmetyczki wyjęłaś szczoteczkę do zębów, pastę i przybory, których potrzebowałaś by się pomalować. Najpierw umyłaś zęby, a potem pociągnęłaś szarym cieniem po powiece. Oko mocno podkreśliłaś czarną kredką. Malowanie skończyłaś tuszowaniem rzęs. Włosy ułożyły się same gdy tylko potrząsnęłaś głową w górę, w dół i trochę na boki. Zupełnie jak metale na koncertach. Na twój widok Xiao zrobił minę pełną zdziwienia.

-Już?- spytał niepewny.

-Oczywiście. Czemu miałabym siedzieć w łazience dłużej niż tego potrzebuję? Nie jestem jak te wszystkie lale!

Między wami zawisła na chwilę cisza zanim znów się odezwał:

-Jesteś może głodna?

Oh. Od jak dawna nie jadłaś? Jak przez mgłę zaczęłaś sobie przypominać, że ostatni raz miałaś cokolwiek w ustach w dniu, w którym cię porwali. Na samą myśl zaburczało ci w brzuchu.

-Chodź może coś zjeść- rzekł po czym podniósł się i wyszedł prowadząc cię do miejsca, w którym można było się posilić.

Pomieszczenie, w którym wczoraj poznałaś odbicia Francji, Anglii i Canady okazało się przestronną stołówką połączoną z kuchnią. Było tam całkiem sporo stolików co sprawiło, że zaczęłaś się zastanawiać ile dokładnie odbić tu mieszka. Blatów nie było na tyle dużo by mogły zjeść tu wszystkie nacje świata. Ile osób mogło się tu zmieścić? Siedemdziesiąt? Lecz nie w głowie były ci teraz liczby. Twój żołądek po raz kolejny dał o sobie znać. Przypominał ci po co tu przyszłaś, gdybyś w trakcie zapomniała.

-Tam jest kuchnia- chińczyk wskazał na drzwi znajdujące się na końcu pomieszczenia.- Pewnie wiesz co robić.

-Yeah, yeah.

Tutejsza kuchnia była przestronna i uporządkowana. Fakt, że każda rzecz miała swoje miejsce wywoływał u ciebie nudności. Jak można było być aż takim pedantem? Przejrzałaś kilka szafek. Ulżyło ci dopiero gdy powyciągałaś parę rzeczy i podczas robienia sobie stosu kanapek trochę naśmieciłaś. Teraz było o wiele lepiej i bardziej naturalniej. Jak gdyby nigdy nic wróciłaś na stołówkę niosąc swój talerz. Dosiadłaś się do stolika, przy którym siedział już Xiao z jakimś mężczyzną. Był wielkim, krótko obciętym brunetem przy kości o wydatnym nosie i ślepiach w kolorze krwi, pod którymi widać było nieatrakcyjne, ciemne wory. Miał na sobie długi, czarny płaszcz, a z jego szyi zwisał czerwony szal. Typ nie podniósł spojrzenia znad swojego kawioru z blinami. Upił łyka z butelki z wódką i dopiero raczył cię zauważyć.

-Hej- niepewnie przywitałaś się.

Ten tylko spojrzał się na ciebie.

-To Viktor Braginsky, Rosja. Nie jest zbyt rozmowny, więc się nie przejmuj- wyjaśnił Wang.

-Mhm.

Zaraz po tym w ekspresowym tempie pochłonęłaś górę kanapek, a gdy skończyłaś Chiny znów się odezwał:

-Luciano chciał byś przyszła do jego biura gdy zjesz.

-Koniecznie muszę?- jęknęłaś zniechęcona wizją spotkania z Włochem.

-Jeśli nie chcesz mieć kłopotów to radziłbym ci pójść.

Ciężko westchnęłaś po czym bez słowa wyszłaś ze stołówki zupełnie nie wiedząc gdzie znajduje się jego biuro.

Odczekując kilka minut by być pewnym, że nie usłyszysz, Xiao zwrócił się do Viktora:

-Mogłeś chociaż jej odpowiedzieć. Wiem, że irytuje cię ta sytuacja, ale to nie jest powód by nawet się z nią nie przywitać! Myślisz, że mi pasuje ta kara? Jak najprędzej musimy coś wymyślić, żeby Vargas nam odpuścił!

Rosjanin lekko pokiwał głową.

-Jak najprędzej. Nie mam siły oglądać już twojej chińskiej twarzy i powstrzymywać się od skopania ci tyłka.

2Ptalia x Punk!ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz