Sal pędził główną ulicą Blindhaven. Mimo, że był dość postawny, z łatwością przemykał między kupcami. Kolczuga oraz miecz u pasa trochę mu ciążyły, ale nie na tyle, żeby się z nimi rozstawać. Pod płaszczem nikt ich nie powinien zauważyć. A przynajmniej właśnie tak myślał trzy uliczki temu. Niestety jakiemuś strażnikowi nudziło się bardziej niż zwykle i naprawdę pilnował dzielnicy kupieckiej. I teraz mężczyzna musiał biec okrężną drogą, żeby zgubić tę parodię żołnierzy.
Niespodziewanie jeden ze strażników zagrodził mu drogę u wylotu uliczki. Napastnik z triumfującym uśmiechem wyjął miecz i stanął na środku ulicy. „Jednak czegoś się nauczyli od kiedy opuściłem to miasto"- uśmiechnął się Sal.- „Więc na zabawę". Z łobuzerskim błyskiem w oku wskoczył na stragan kupca handlującego drogimi tkaninami. Wspiął się na budynki i biegł dalej po dachach. A to wszystko na oczach zdezorientowanych strażników.
Wkrótce zniknął z pola widzenia wartowników, lecz nadal słyszał wściekłe okrzyki ponaglające żołnierzy. „Czyżby nowy Dowódca straży?"- zastanawiał się Sal.- „Wygląda na to, że ten tak szybko nie odpuści. Chyba nie dam rady teraz opuścić tej dzielnicy." Od razu pomyślał o przeczekaniu najgorszego w zdewastowanej wieży zegarowej. Kiedyś uwielbiał się tam bawić.
◊◊◊
Sal usiadł na szczycie. Stąd mógł podziwiać Blindhaven w całej swej okazałości, a resztki dachu chroniły go przed deszczem, który coraz bardziej przybierał an sile. Kupcy na dole chowali swoje towary do budynków, a ulica się wyludniała. Tylko wartownicy patrolujący miasto maszerowali równym krokiem, czy tego chcieli, czy nie. Salowi przypomniało się Blindhaven sprzed dziesięciu lat, kiedy stolica nie była tak wyraźnie podzielona na dzielnice. Kiedyś dało się spokojnie przejść z części portowej do kupieckiej, a teraz na każdym moście stoją posterunki straży.
Przejścia do dzielnicy bogaczy od zawsze było strzeżone, ale teraz przeszli samych siebie. Każdy jest dokładnie sprawdzany, nie mówiąc już o wnoszeniu broni. I oczywiście, bez glejtu nikt nie wejdzie. No chyba, że zna różne ciekawe „skróty", tak jak Sal. Większość prowadzi do zamku rodziny królewskiej, inne pobudowali różni wpływowi ludzie, aby w razie kłopotów szybko wydostać się z miasta. Są też tunele przemytników, którzy handlują z bogaczami, ale są raczej dobrze przez nich chronione.
Na razie jednak, dzielnica królewska nie jest celem Sala. Najpierw musi załatwić parę spraw w porcie. Niestety człowiek, z którym się umówił pojawi się dopiero po zmroku. Chłopak do części portowej pójdzie dopiero jak zacznie się ściemniać, więc ma jeszcze co najmniej trzy godziny wolnego czasu. Zawsze może sobie odpocząć po podróży.
Zdjął płaszcz i ułożył pod głową. Deszcz bębnił o zniszczony, ale wciąż szczelny dach starej wieży zegarowej. Sal przypomniał sobie Blindhaven za czasów, kiedy tu mieszkał. Niebywałe, jak miasto może się zmienić w ciągu dziesięciu lat. Mężczyzna położył się wygodniej na skrzypiącej podłodze. Teraz mógł patrzeć na zamek królewski wbudowany w góry. Na jego dwie wieże obsadzone łucznikami. Na mury górujące nad miastem. Na wielki pałac wewnątrz nich. Pałac, którego tunele wydrążono wgłąb góry. Tak,zwłaszcza na pałac. I pomyślał o dniu, w którym go opuścił. Dniu, który całkowicie zmienił jego życie.
CZYTASZ
Porzucone dziedzictwo [wstrzymane]
FantasiSalath- awanturnik i poszukiwacz przygód. Powrócił do miasta, które przed laty opuścił. Zostawił tam swoją przeszłość. Jednak wraz z pojawieniem się w mieście, jego wspomnienia odżywają.