rozdział 8

5.4K 376 9
                                    

Ścieżką prowadzącą do Hogsmeade podążała grupa nastolatków. Pierwsi szli, a raczej biegali Huncwoci rzucali w siebie śniegiem, nie obchodziło ich że temperatura spadła do -10 stopni a śnieg sprawiał że nie widzieli domów odległych zaledwie o 100 metrów. Za nimi szły Lily i Nelly, z niezrozumiałych dla Hunców powodów były nadąsane od dłuższego czasu.

- Liluś! Uśmiechnij się chociaż!

- Spadaj Potter! - odkrzyknęła.

Gryfon podbiegł do Rudej, złapał ją w tali i przerzucił przez ramie mimo jej protestów. Po nieudanych próbach uwolnienia się, dała spokój i tak nie da rady uwolnić się z ramion tego idioty... Chłopak przystanął przy górze śnieżnej usypanej przez dzieci z Hogsmeade.

- James? - powiedziała najsłodszym głosem na jaki było ją stać.

- Słucham, Liluś?

- Mógłbyś mnie odstawić na ziemię?

- Jeśli się ze mną umówisz odstawie, jeśli nie to wrzucę cię w ten śnieg, aa wtedy staniesz się rudym bałwanem - miała wrażenie że Potter się wyszczerzył mimo że nie widziała jego twarzy.

- PO MOIM TRUPIE POTTER!

- Lily, właściwie to MUSISZ się z nim umówić.

Dziewczyna posłała mu spojrzenie mówiące " powiedz jeszcze słowo,a nie wrócisz do Hogwartu o własnych siłach".

- NIBY DLACZEGO?

- Ehh, odmówiłaś mu 100 razy.

- Dobrze, dobrze! - uniosła ręce w obronnym geście.

Chłopak zupełnie zapomniał że ma w rękach Rudą, wypuścił ją z objęć by zacząć skakać ze szczęścia jak sześcioletnia dziewczynka.

- AUĆ POTTER! HEJCE CIE!

- Ja też cie kocham!


***

Do kuchni, ociągając się weszła blondynka. Ile może trwać kolacja wigilijna? Bo ta dzisiejsza zdecydowanie ciągnęła się w nieskończoność. W domu roiło się od ludzi, większość z nich była Śmierciożercami, a ci którzy nimi nie byli jawnie okazywali swoje poplecznictwo wobec Czarnego Pana i czarnej magii. Nelly nie mogła znieść tych ludzi. Jej rodzice jak zwykle - chcieli zabłysnąć, pokazać innym, że nad nimi górują, Udało się, jak co roku. Nawet gdyby ta kolacja nie miała miejsca, każdy patrzył na Malfoy'ów z szacunkiem.

Dziewczyna wyjęła z szafki kryształową literatkę i zajrzała do lodówki w poszukiwaniu soku dyniowego.

- Proszę, proszę, zaszyłaś się w kuchni byle dalej od NAS.

- Nie? Holden przestań - rzekła z poirytowaniem.

- Daj spokój, zmieniłaś się...

- Ludzie się nie zmieniają, tylko dorastają.

- Nie mów tak, kiedyś nawet nie spojrzałabyś na Pottera, Evans czy Blacka.

- KIEDYŚ?! CHODZI CI O CZASY KIEDY MOI RODZICE POTRAFILI MNĄ DYRYGOWAĆ? - wzburzona podniosła głos.

Brunet lustrował ją wzrokiem, a Nelly jak ognia unikała jego spojrzenia

- Ja.. ja nigdy taka nie byłam... zresztą ty też nie - dodała znacznie ciszej

- Ja, dobrze wiesz jak jest - powiedział zrezygnowany.

Nelly przytaknęła i usiadła przy małym kuchennym stoliczku.

- Masz rację, nie jestem taki - wtrącił wychodząc z pomieszczenia.

Wahała się czy zatrzymać Deana , ale nie potrafiła nic powiedzieć. Sam wrócił.

-Nelly, wiesz jakbyś kiedyś.. chciała pogadać to wal śmiało. Wiesz jesteśmy w tej samej sytuacji.

- Nie do końca, Dean uwierz - powiedziała nawet na niego nie patrząc.

-Dlaczego?

- Bo twoi rodzice nie mają cię za zdrajcę krwi. Różnica jest zasadnicza Holy i Lupus cie kochają.

Holden uśmiechnął się blado.

- Jestem pewny że twoi rodzice cie kochają.

-Przestań, sam w to nie wierzysz!

- Wiesz za co cie uwielbiam? - Nelly posłała mu pytające spojrzenie - Za tą twoją szczerość i niewinność- wybuchł śmiechem, po chwili on mu zawtórowała.

- Jejku, dawno się nie widzieliśmy Dean - stwierdziła próbując opanować śmiech.

-Poprawka: dawno nie rozmawialiśmy.

**********

wybaczcie, że dodaję rozdziały co 2-3 tygodnie, szkoła całkowicie mnie pochłania

no cóż, trzeba poczekać, mam nadzieję że do wakacji dam radę się ogarnąć a rozdziały będą się pojawiać regularnie ;)

Mrs. Malfoy

Lumos! HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz