Rozdział 2

29 2 0
                                    

O godzinie ok. 19.00 postanowiłam ruszyć się z domu i poruszać trochę na świeżym powietrzu. Wzięłam telefon, zapalniczke i papierosy. Tak, paliłam. Teraz tego żałuję. Wyszłam z domu. Chodziłam po ulicach, parkach i wielu innych miejscach. Gdy zrobiło się ciemno poszłam nad rzekę. Nikt tam praktycznie nie przychodził. Położyłam się na trawie i zaczęłam patrzeć w niebo. Po paru minutach zasnęłam. We śnie biegłam przed siebie. Po prawej stronie przewijały się slajdy mojego prawdziwego życia, zaś po lewej życie, o którym w głębi duszy pragnęłam. Slajdy po prawej stronie przesuwały się powoli, tak powoli, że mogłam dostrzec każdy mój błąd. Te z lewej przesuwały niewiarygodnie szybko. Jedynie co widziałam to kolorowe, rozmazane plamy. Biegłam przed siebie w nieokreślonym kierunku. Gdy zwalniałam dostrzegłam w oddali odwróconą postać pewnego młodzieńca. Zatrzymalam się 2 niecałe metry od niego. Nagle jego głowa się odwróciła. Moje serce zaczęło bić szybko. Wyglądał jak anioł. Chłopak się uśmiechnął i powiedział: "Śpiesz się, zmienić świat".
Po tych słowach obudziłam się. Nade mną stała moja postać ze snu. Szybko wstałam przestraszona.
-Kim ty..? - Nie zdążyłam dokończyć zdania gdyż się potknęłam. Prawie wpadłam do lodowatej rzeki. W ostatniej chwili mój anioł chwycił mnie za rękę i przyciągnął ku sobie przytulając mnie do siebie. Szybko się jednak odepechnęłam.
-Wybacz, ja Cię chciałem tylko uratować. - Powiedział oblany rumieńcem. Odsunęłam się krok od niego. - Hmm... Poza szkołą jesteś całkiem inna z charakteru, Marysiu. Heh. - Patrzyłam się na niego przez chwilę nie mogąc uwierzyć co mój "anioł" o mnie stwierdził.
-Ż-że co?! - Wpadłam w szał. - Jak śmiesz tak mnie osądzać?! To nadal ta sama ja! Zaraz... Jak długo tu byłeś i co robiłeś?!
-O coś mnie podejrzewasz? - Zaśmiał się lekko - Siedzę tu od godziny przy tobie i kto wie, może coś tam dotykałem... - Zaśmiał się ponownie i przyjął poze z mojego snu.
-Zboczeniec! Zboczeniec! - Zaczęłam krzyczeć. Po chwili podbiegł do mnie i zatkał mi buzię.
-Żartowałem przecież. - Użył przy tym wrogiego tonu. - Heh, no już nie bądź taka sztywna. Zdjął rękę z moich ust i usiadł na ziemi. Patrzyłam się na niego badawczo.
-Ah. -Położyłam się z hukiem na trawę. - Jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam normalnie.
-Może to przez nasze bliskie kontakty cielesne? - Spojrzałam na niego zażenowana. - Żartuje, przecież mówię, że nic ci nie zrobiłem. - Położył się przy mnie. Złapał mnie za rękę i wyciągnął ją otwartą do góry.
-Czy nie chciałbyś czasami dotknąć gwiazd?
-Gwiazd? - Popatrzyłam na niebo. - Po co?
-Aby móc się oderwać od codziennej rutyny.
-Czy rutyna nie jest lepsza niż codzienne nowe niebezpieczeństwo?
-Rutyna jest tak bardzo nudna, że już lepsze jest życie w niebezpieczeństwie u boku osoby, którą się kocha.
-M-masz taką osobę? - Zapytałam zawstydzona. Położył moją rękę znowu na ziemi, ale nadal ją trzymał.
-Nie mam. - Popatrzył mi w oczy. - Ale mam ciebie i to mi wystarcza. - Otworzyłam szeroko oczy i oblałam się rumieńcem.
-Znamy się jeden dzień. Nic o mnie nie wiesz.
-Chldzimy od trzech lat do tej samej klasy. Od tych trzech lat przyglądałem się tobie i dowiadywałem się o tobie wiele. -Odwrócił się na bok i złapał dwie moje ręce. - Marysia, zostań moją przyjaciółką.

Mój przyjaciel chłopak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz