30. Work Song

12.4K 1.1K 6.3K
                                    

Harry wyszedł na tyły klubu. Wziął głęboki oddech i napawał się zimnym, świeżym powietrzem. Nareszcie mógł odpocząć od hałasu, tutaj nie słychać było krzyków i muzyki. Oprócz tego czuł, że jego głowa zaraz wybuchnie. Nie pił alkoholu, ale miał zawroty i nie potrafił złapać równowagi.

Był dumny z osiągnięcia ich szkolnej drużyny, to oczywiste. Cieszył się tak samo jak inni i nie miał nic przeciwko uczczeniu tego. On po prostu wolałby spędzić czas w bardziej zamkniętym gronie. Wiedział jednak, że Louis miał ochotę się wyszaleć, w końcu to przez Harry'ego nie chodził na imprezy. Dlatego nie odzywał się, gdy Louis wypijał kolejne shoty ze swoimi kolegami z drużyny. Na początku on sam też nieźle się bawił z resztą przyjaciół. Kate i Niall byli niemożliwi. Harry nie potrafił zrozumieć, czemu nie powiedzą sobie wprost, że ich relacja wymknęła się spod kontroli i już dawno nie chodzi tylko o seks.

Zaczęła go mocniej boleć głowa, dlatego pomasował swoje skronie. Oparł się o ścianę i w tym samym momencie drzwi się otworzyły. Ponownie usłyszał hałas, pochodzący z zatłoczonego klubu.

Dwójka mężczyzn stanęła niedaleko Harry'ego, zapalając papierosy. Byli wysocy, muskularni i czuć było od nich alkohol. Chłopak czuł się nieswojo, widział ich już na trybunach i wydawało mu się, że kibicowali innej drużynie.

– Zapalisz? – spytał Harry'ego jeden z nich. Chłopak pokręcił głową i próbował podejść do drzwi, ale zagrodzili mu drogę. – Wybierasz się gdzieś, skarbie? – zignorował ich, nie patrząc na nich. – Hej! Styles, do ciebie mówię.

Na dźwięk swojego nazwiska podskoczył. Musieli go skądś znać, a nie wydawali się przyjaźnie nastawieni.

– Chcę wrócić do środka, moglibyście się przesunąć? – spytał, starając się brzmieć pewnie, jednak nie potrafił ustać na nogach.

– Och, stęskniłeś się za swoim chłoptasiem? – uśmiechnął się kpiąco. – Tomlinson pewnie już pieprzy jakąś dziewczynę w kiblu.

Harry zdziwił się, on i Louis nie byli oficjalnie w związku. Wiedziało o tym tylko kilka zaufanych osób, a ci dwaj raczej na takich nie wyglądali.

– Zdziwiony, że wiemy, że jesteś pedałem? – prychnął. – Wstydzisz się, że lubisz w dupę i robisz z tego jakąś tajemnicę?

– Pierdolony pedał – splunął drugi mężczyzna. – Takich jak ty powinno się leczyć.

Harry po raz pierwszy usłyszał takie słowa. Nigdy wcześniej nie został obrażony ze względu na swoją orientacje, wszyscy byli tolerancyjni. Poczuł, że łzy napływają mu do oczu. Chciał chciał postawić, ale w gardle czuł wielką gulę, które uniemożliwiała mu mówienie. Poza tym, oni i tak mieliby go gdzieś.

– Jaka z ciebie ciota! Prawda boli, co? – Harry odepchnął go od siebie i próbował wejść do klubu, ale drugi mięśniak zagrodził mu drogę. – Nie dotykaj mnie, jeszcze się czymś zarażę!

Harry poczuł kopnięcie w kolano i upadł na ziemię. Chciał jak najszybciej się podnieść, ale mężczyzna uderzył go w brzuch. Zgiął się w pół z bólu, łzy leciały mu po policzkach. Po chwili otrzymał kolejny cios, tym razem w plecy. Cicho szlochał, nie chcąc dać im satysfakcji.

– Widzisz, nie ma tu twojego chłoptasia – zaśmiał się. – Jednak twój fagas woli laski.

Harry bał się, że ma racje. Czując kolejne kopnięcia, myślał tylko o tym, żeby ból się skończył. Jednak cierpienie nie ustępowało, jedynie wzmagało na sile.

– To oduczy cie pedalstwa – mężczyzna z całej siły kopnął go w brzuch, a Harry zaczął się krztusić. Poczuł w ustach metaliczny smak krwi i mocno zakręciło mu się w głowie. Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał to „spierdalamy", w końcu ból ustąpił i nastała ciemność.

Window In The Skies (Larry + Ziam)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz