Shane
-Zatrudniamy cały tabun prawników, naprawdę uważasz, że konieczne jest angażowanie kolejnego? - zapytałem spokojnie, odchylając się na fotelu.
-Owszem, mamy tutaj cały tabun prawników, którzy specjalizują się w sprawach biznesowych. Ty potrzebujesz adwokata, który pomoże ci poskładać prywatne sprawy do kupy - zaznaczył, nieprzerwanie wertując dokumenty w segregatorze.
Westchnąłem ciężko, przewracając oczami.
-Dalej uważam że przesadzasz. Nie powinieneś...
-Nie zapominaj, Shane, co mi obiecałeś. Przyrzekałeś bronić rodzinnej firmy, a tymczasem ktoś próbuję wciągnąć Cię w jakieś narkotykowe gówno!- krzyknął, uderzając pięścią w drewniany stół.
Powstrzymałem się od prychnięcia. Kiedyś wystraszyłbym się jego krzyku i pobiegł do babci Diane, schował za nią i czekał aż dziadek ochłonie. No właśnie, kiedyś.
-Jedyne, o czym myślisz, to beztroska zabawa z luksusowymi prostytutkami, tymczasem cierpi na tym dobro firmy. Synu, co myślisz, kiedy robisz te wszystkie nieodpowiednie rzeczy?!
Podniosłem wzrok i spojrzałem na niego z wyrzutem.
-Dziadku, spokojnie- uśmiechnąłem się pokrzepiająco, chcąc roładować nieco rosnące między nami napięcie. - Pamiętaj o swoim sercu.
Chciałem jak najszybciej załagodzić narastający konflikt między nami. Nie wyobrażałem sobie, żeby nasz relacje mogły się pogorszyć, żeby mogły zmienić się w jakikolwiek sposób. Bruce jest jedynym człowiekiem na Ziemi, który zawsze był po mojej stronie.-Nie masz prawa mnie uspokajać - warknął. - Shane, nie przakazałbym ci pieczy nad firmą, gdybym nie był pewien, że jesteś odpowiedni na to stanowisko. Jesteś tutaj ważny, ale nie zapominaj, jak ważny w tym wszystkim jest czynnik ludzki. Twoje zachowanie jest przynajmniej niedorzeczne. - Westchnął ciężko i opadł na fotel odpinając po drodze kilka guzików swojej marynarki.
-Wszystko mam pod kontrolą- zapewniłem, na co dziadek prychnął pod nosem.
Może mi się wydawało, ale odniosłem wrażenie, jakby ktoś tutaj nie do końca mi ufał.
-Nie, Shane. Jeszcze tydzień temu byłem pewien, że jesteś odpowiednim człowiekiem na odpowiednim stanowisku. Dzisiaj mam co do tego wątpliwości - wyznał. - Zaczynam obawiać się, że postapiłem zbyt pochopnie i nieodpowiednialnie przekazując ci posadę dyrektora generalnego tak szybko. Może najpierw powinieneś odnaleźć siebie?
-Sam wybrałem taką ścieżkę. Byłem świadomy odpowiedzialności, jaka spadnie na mnie wraz z przejęciem tego stanowiska.
Często o tym myślałem. Jakaś część mnie chciałaby wiedzieć, jak wyglądałoby może życie, gdybym nie był prawnukiem jednego z najsłynniejszych i najbardziej wpływowych mężczyzn na tym kontynencie, jeśli nie na świecie.
Ojciec mojego dziadka założył Avenir Corporation w 1932 roku. Kolejno rolę prezesa spełniali: on, a następnie dziadek Bruce. Później niestety nie wszystko poszło po jego myśli, ponieważ mój ojciec niekoniecznie nadawał się do czegokolwiek. I mam tu na myśli zarówno bycie rodzicem, jak i pełnienie funkcji prezesa AC. Raz na zawsze zniknął z naszego życia.
Bruce przekazał mi pałeczkę właściwie natychmiast, kiedy ukończyłem studia. Ze względu na stan zdrowia nie mógł dalej zajmowac się AC w takim wymiarze, jak do tej pory.-Dobrze sobie radzisz jako szef - przyznaje. - Ale, delikatnie rzecz ujmując, trochę się pogubiłeś i zdecydowanie potrzebujesz pomocy.
Posyła mi ten swój uśmiech mówiący mam genialny pomysł i wyciąga z kieszeni marynarki karteczkę.
CZYTASZ
Addicted To Sex
RomanceShane Callahan Dyrektor generalny Avenir Corporation. Nieprzeciętnie bogaty, piekielnie przystojny i nad wyraz zakochany w sobie. Chloe Craig Starszy wspólnik w rodzinnej kancelarii prawnej. Wpływowa, wyszczekana jak diabli i nieskazitelnie piękn...