ChloeBarney otworzył przede mną drzwi i podając mi dłoń, pomógł wysiąść z samochodu.
Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc budynek Avenir Corporation.
To przeszklony i designerski jak cholera drapacz chmur.Pewnym krokiem przemierzyłam odległość dzielącą mnie od drzwi frontowych. Odźwierny, starszy pan o ciepłym spojrzeniu, otworzył przede mną drzwi. Odwzajemniłam uśmiech i weszłam do środka. Od wejścia uderzyło we mnie przyjemne, chłodne powietrze, które sprawiło, że miałam ochotę jęknąć z ulgą, bo na zewnątrz było wyjątkowo gorąco.
Przemierzyłam hol i podeszłam do biura recepcji. Posłałam słodki, jak ciastko z musztardą, uśmiech recepcjonistce, stojącej za kontuarem. Nie myśl sobie, że nie słyszałam twojego komentarza na temat koloru mojej szminki, kochanie.
Nie kwapiłam się, żeby poinformować, w jakim celu przyszłam, co być może było ostentacyjnym pokazem wyższości z mojej strony, ale... skłamałabym, mówiąc, że wprawiło mnie to w przejęcie.
Wsiadłam do windy, wybrałam na panelu piętro, które mnie interesowało i czekałam, aż drzwi się zamkną. Miałam wrażenie, że dopiero po kilku minutach wyciąg zatrzymał się na czterdziestym piętrze.
Wyszłam na przestronny, przeszklony hol i szybko ogarnęłam spojrzeniem wszystko, co mnie otaczało. Czy on ma, kurwa, jakieś kompleksy? Wszystko w tym budynku było zatrważająco wielkie. W centrum holu stało duże, drewniane biurko, za którym przez telefon rozmawiała starsza kobieta.
Przystanęłam przed nim, czekając, aż zakończy rozmowę.-Dzień dobry - powitała mnie, uśmiechając się. -Przepraszam, że musiała pani czekać. W czym mogę pomóc?
-Chloe Craig. -Przedstawiłam się. - Muszę pilnie zobaczyć się z Shane'em Callahanem, jestem adwokatem.
-Proszę dać mi chwilę, dowiem się, czy prezes może panią przyjąć. - Sięgnęła po telefon i zadzwoniłam, jak mniemam, do prezesa.
Pozwoliłam sobie na chwilę odpłynąć, kiedy moja podświadomość przywołała obrazy sprzed dwóch dni, kiedy to pan prezes bezceremonialnie pieprzył mnie palcami na terenie posiadłości moich rodziców. Nigdy, powtarzam, nigdy przez całe swoje cholerne życie nie spotkałam mężczyzny, który byłby tak cholernie seksowny w każdym geście, jaki wykonuje. To powinno być nielegalne.
-Pani mecenas. - Głos kobiety tym razem był nieco twardszy, co sugerowało mi, że umknął mi monolog, który do mnie kierowała. -Prezes jest u siebie, oczekuje na panią. Dwuskrzydłowe drzwi na wprost.
-Dziękuję.
Przyłapała mnie.
Na rozmyślaniu? Owszem.
Na rozmyślaniu o tym, jakim pierdolonym bogiem seksu jest jej szef? Niekoniecznie.Nie powiedziałam już nic więcej, skierowałam się do biura pana prezesa. Po drodze napotkałam ostrzegawcze spojrzenie młodej sekretarki, dające mi do zrozumienia, że nie jest zachwycona moją obecnością tutaj.
-Nie może pani wejść do środka. Pan prezes jest zajęty. - Poinformowała, a ton jej głosu przesiąknięty był jadem.
Podniosła tyłek z krzesła szybciej, niż ja zdążyłam opowiedzieć na jej zaczepkę i stanęła obok mnie. Rzuciłam jej chłodne spojrzenie i po prostu czekałam, aż dotrze do niej, że słuchanie jej jest ostatnią rzeczą na mojej liście rzeczy do zrobienia.
Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi, a następnie zrobiłam krok przed siebie. Spojrzeniem szukałam Shane'a, którego ostatecznie odnalazłam pochylonego nas stosem dokumentów ułożonym na biurku. Marynarka idealnie skrojonego garnituru leżała na fotelu, a rękawy jego koszuli podwinięte były do łokci. Na jego twarzy mienił się zarost, a mój żołądek zrobił fikołka.
CZYTASZ
Addicted To Sex
RomanceShane Callahan Dyrektor generalny Avenir Corporation. Nieprzeciętnie bogaty, piekielnie przystojny i nad wyraz zakochany w sobie. Chloe Craig Starszy wspólnik w rodzinnej kancelarii prawnej. Wpływowa, wyszczekana jak diabli i nieskazitelnie piękn...