Rozdział 5

26.8K 627 68
                                    

Shane

Skłamałbym, mówiąc, że nie przerażały mnie emocje, które towarzyszyły mi za każdym razem, kiedy przebywałem w towarzystwie Chloe Craig.
Ta kobieta sprawiała, że nie byłem w stanie skupić się na otaczającej mnie rzeczywistości. Ona sama albo to, jak klęczała przede mną dzisiejszego popołudnia. Ewentualnie sposób, w jaki jej cipka zaciskała się na moich palcach kilka dni wcześniej.
Och, kurwa, cokolwiek by to nie było, będzie dla mnie zgubne.
Ona jest jak narkotyk, a mi zdecydowanie za bardzo zaczyna podobać się jego działanie.

Otworzyłem drzwi biura i pozwoliłem Chloe przejść przodem.
Bez zająknięcia przeszła obok biurka Jessici, nie racząc jej nawet spojrzeniem, a co dopiero jakimkolwiek gestem słownym. Ja natomiast chrząknąłem, chcąc zwrócić jej uwagę na siebie.

-Nie będę już dzisiaj dostępny. - poinformowałem. -W razie potrzeby, popracuję zdalnie, a ty dopilnuj wszystkich formalności związanych ze spotkaniem z kongresmenem Longiem.

Kąciki jej ust, z jakiegoś powodu, uniosły się ku górze. Kiwnęła głową, podając mi do informacji, że zrozumiała polecenie. Westchnienie Chloe wyrywało mnie z zamyślenia i przypomniało, że właściwie to się śpieszymy.

-Mogłabyś być dla niej trochę milsza. - skwitowałem, kiedy staliśmy już w windzie, a jej drzwi się zamknęły.

-Nawet się nie odezwałam. -Zauważyła. -O czym pomyślałam, to już inna sprawa. -Dodała nieco ściszonym głosem. -Zirytowała mnie na dzień dobry.

-Wypełnia swoje obowiązki.

-Ona chce się z tobą pieprzyć. W której części umowy o pracę umieszczasz taką klauzulę? W sekcji "prawa" czy "obowiązki"? - zapytała, unosząc palce w górę i akcentując cudzysłów.

-To akurat zawarte jest w regulaminie firmy. - Odpowiedziałem z przekąsem, na co Chloe przewróciła oczami. Zsunąłem dłoń na krągły tyłek i ścisnąłem go dość mocno.

-Uważaj, Callahan. -Ostrzegła, sunąc palcem po mojej klatce piersiowej. -Bo będziesz błagał o litość. -Tym razem przeniosła palec jeszcze niżej i zatrzymała dopiero na wysokości paska od spodni.

-Jeśli nie przestaniesz, to nici z obiadu. -Ostrzegłem, przyciągając ją bliżej.

-Nie ma mowy. -Odsunęła się natychmiast na bezpieczną odległość. -Jestem strasznie głodna.

Szedłem kilka kroków z tyłu, kiedy na parterze opuściliśmy windę. Nie mogłem i nie zamierzałem narzekać na widoki, jakimi raczyła mnie pani mecenas. Wysokie szpilki, które miała na stopach, zdecydowanie pomagały w eksponowaniu krągłych pośladków. A, cholera, było co eksponować.

Morris czekał na nas przed gmachem firmy. Ze mną przywitał się skinieniem głowy, natomiast do Chloe skierował promienny uśmiech, a następnie otworzył drzwi samochodu.
Umawiają się na popołudniowe herbatki i wzajemne malowanie paznokci, czy jak?
Przestań.
Jeszcze nie zacząłem.

-Nie gap się. -Upomniała mnie, kiedy przysięgam, niechcący, mój wzrok wylądował na jej dekolcie. -Przez ciebie czuję się, jak jałówka na wystawie bydła.

-Co to jest jałówka, do cholery? - Zmieniłem temat, ale kiedy rzuciła mi surowe spojrzenie, podniosłem dłonie w geście kapitulacji. -Okej, okej. Chociaż uważam, że ta sukienka jest po prostu zbyt wycięta i...

-Och, skończ już.

Moją uwagę od niej odwróciła wibrująca w kieszeni komórka. Wyciągnąłem ją, a po odblokowaniu, wciągnąłem głębiej powietrze. Pierdolona Jessica niemal leżąca na moim fotelu. Naga. Z nogami szeroko rozłożonymi na biurku.

Addicted To SexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz