» Rozdział 10. Wilhelm Zdobywca

674 72 10
                                    

     Chaos zdawał się trochę zmniejszyć, a wszelkie rozmowy ucichły na kilka chwil. Opiekun-przewodnik wspiął się na kamień i zaczął tłumaczyć zadanie.

 — Dzisiejsza noc, to obóz przetrwania, jak na filmach — zaczął z pasją. — Połączyłem was w pary, bo tak będzie bezpieczniej. Teren jest ogrodzony, ale to nie znaczy, że natura nie przygotowała żadnych pułapek. Kazałem wam wziąć plecaki, ale nie wszyscy posłuchali — koleś wzruszył ramionami. — Więc nie będzie łatwo, bo ode mnie dostaniecie jedynie butelkę wody i kompas — na jego słowa automatycznie zaschło mi w gardle, bo przypomniałem sobie, że jeszcze mnie suszy.

     Teraz dziękowałem Bogu, że jednak wziąłem swój plecak, chodź w sumie nie było w nim niczego, co mogłoby mi ułatwić przetrwanie dzisiejszej nocy. Przeniosłem wzrok na chłopaków, ale ich miny nie były zbyt tęgie. Z całej czwórki jedynie Zayn i Liam mieli plecaki. Niall i Louis byli teraz w czarnej dupie, bo jak przypuszczałem, byli jedyną parą bez jakiegokolwiek plecaka.

 — Nie dostaniemy nic do jedzenia? — jęknął zawiedziony Niall. Zrobiło mi się szkoda biedaka, ale nie mogłem oddać mu swojego plecaka, bo wiedziałem, że dziś będę zdany tylko na siebie. Nawet nie liczyłem na pomoc ze strony mojej partnerki.

 — Teraz zapamiętacie, że kiedy mówię ,,weźcie plecaki", to nie mam na myśli, abyście ich nie brali — szydził Luke, który teraz cwaniakował, bo wiedział, że dzisiejszą noc spędzi w ciepłym łóżku. — Na wyznaczonych szerokościach będą czekały na was mapy, a waszym zadaniem jest znaleźć skrzynkę. Każda mapa wygląda inaczej, bo każdy będzie szukał czegoś innego. Po znalezieniu przedmiotu musicie dotrzeć z powrotem do obozu. Razem — zaznaczył wyraźnie ostatnie słowo, na co przeszedł mnie dreszcz. — Jeśli zgubicie swoją parę, zadanie nie zostanie zaliczone. Oczywiście na zwycięzców, czyli dwie osoby, które jako pierwsze dotrą do obozu, czeka nagroda, ale nie myślcie teraz o tym. Celem jest skrzynka — zacisnął pięść i uniósł w górę. Koleś nieźle się wkręcił w tę opowiastkę. Miałem nadzieję, że nie będzie tak strasznie jak się wydawało. Nie chciałem się bawić w pieprzonego Wilhelma Zdobywcę, ale co teraz mi pozostało?

 — Chyba możemy iść razem? — uniosłem brew.

 — Niby tak, ale najpierw musimy znaleźć mapy. Jeśli będziemy razem szukać każdej po kolei, nie znajdziemy ich do północy — Liam też nieźle się wkręcił.

 — A ty co? Jebany Robinson Cruzoe czy kto? — Malik prychnął śmiechem, zarzucając ramiona na klatkę piersiową.

 — Wal się! — Payne zdzielił mu siarczystą piąchę prosto w ramię.

 — Okay, Liam ma rację. Trzeba odszukać mapy, a potem się znaleźć.

 — A co, jeśli się nie odnajdziemy? — panikował Horan. Był przerażony jak dziecko i to zdecydowanie nie były żarty. — Nie mamy nawet plecaków — wplótł palce we włosy.

 — Ugh — jęknął Payno. — Trzymaj! — jednym ruchem ściągnął plecak z ramienia Zayna i cisnął nim prosto w Irlandczyka.

 — Dlaczego mój?! — oburzył się Mulat. — A z resztą... — po chwili machnął ręką, widząc ulgę na twarzy blondasa, który kurczowo zaciskał ramiona na worku.

     Po chwili każdy z nas dostał wytyczne i mieliśmy ruszyć w wyznaczone miejsce. Nim się obejrzałem, Mary dzierżyła już wodę oraz kompas, a ja nie zdążyłem nawet kiwnąć palcem. Dopiero teraz dostrzegłem, że plecak, który niesie, jest chyba większy niż ona sama. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jaka jest dzielna. Z zaciętą miną, bez słowa ruszyła przed siebie. Umówiłem się z chłopakami na szerokości geograficznej, którą wspólnie ustaliliśmy. Mieliśmy się tam spotkać zaraz po odnalezieniu mapy.

 — Jesteś pewna, że wiesz co robisz? — zapytałem w końcu po dobrych trzydziestu minutach marszu, ale nie uzyskałem odpowiedzi. — Halo! — uniosłem ton.

 — Przestaniesz w końcu jęczeć?! — krzyknęła, zatrzymując się gwałtownie, po czym spojrzała z odrazą. Znowu poczułem ukłucie w klatce piersiowej.

 — Nie jęczę. Po prostu się upewniam — zmarszczyłem brwi.

 — Tak. Wiem co robię — warknęła przez zaciśnięte zęby i nie spuszczając wzroku z mojej twarzy, sięgnęła w stronę drzewa przy którym teraz staliśmy. Zerwała z niego kartkę i wyciągnęła rękę w moją stronę. — Widzisz? — kiwnąłem głową. — Na pewno? — uniosła brew i spojrzała wyczekująco, na co znów nie odpowiedziałem, ale ponownie uniosłem brew. — No co? Upewniam się — uśmiechnęła się złośliwie, wzruszając ramionami. Rzuciła okiem na odnalezioną mapkę, po czym ruszyła w nieznaną mi stronę.

 — Hej, zaczekaj — poprosiłem, chwytając brunetkę za ramię. Zatrzymała się.

 — Co znowu?

 — Obiecałem chłopakom, że po znalezieniu mapy każdy z nas dotrze do wyznaczonego punktu. W grupie będzie nam raźniej.

 — Chcę znaleźć tę cholerną skrzynkę i wrócić do obozu. Nie mam ochoty na biwak — warknęła w złości.

 — Tak, czy inaczej, nie uda nam się wrócić dzisiaj. Spotkajmy się przy siwym dębie, rozbijmy obóz i idźmy szukać skrzynki. Później prześpimy się i nad ranem wrócimy — wzruszyłem ramionami, przedstawiając dziewczynie cały plan, który wymyśliłem na poczekaniu. Zapadła chwila ciszy.

 — Niech będzie — rzuciła oschle, po czym ruszyła w zupełnie inną stronę, niż zamierzała chwilę wcześniej.

 — A Ty dokąd?

 — Do siwego dębu! — krzyknęła, będąc już kilka metrów dalej, a jej głos odbił się echem po otaczającej nas przestrzeni.

     Wiedziałem, że to będzie bardzo długa noc, a współpraca z tą upartą istotą, która coraz bardziej mnie intrygowała, nie będzie łatwa, ale teraz nie pozostało mi nic innego jak ruszyć za małą brunetką, która dzielnie pokonywała każdy kolejny metr, niosąc na plecach pół tony bagażu. Ruszyłem więc z miejsca, podziwiając jej każdy, niezdarny ruch.

♒♒♒♒♒♒♒♒♒♒

Przepraszam za przerwę, ale wciąż jestem w pracy i nie mam czasu, ani siły już na nic :< Następny postaram się napisać jak najszybciej ;*

Noo... to gwiazdki w górę! Gwiazdkujemy, komentujemy kochani! Dajcie motywację!

All the love, Paollita, xx.

Party Camp » H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz