» Rozdział 6. Bez słów

1.1K 123 10
                                    

 — Chyba coś nie pykło? — wzruszyłem jedynie ramionami na słowa Nialla i znowu zacząłem bezwiednie wpatrywać się w ogromny płomień.

 — Wiedziałem — Liam prychnął śmiechem i coś mi nie pasowało w jego zachowaniu.

 — To, że tobie nie poszło, Payno, nie znaczy, że Styles też nie da rady — wtrącił Louis, który po chwili został obrzucony morderczym spojrzeniem.

 — A więc o to chodzi — uśmiechnąłem się pod nosem i przeniosłem wzrok na kumpla. — Trzeba było tak od razu — uderzyłem go lekko pięścią w ramię. Humor Liama był teraz raczej słaby, bo jego usta ani nie drgnęły.

 — Mam ją gdzieś. Widzę tutaj co najmniej dziesięć fajniejszych lasek — wzruszył ramionami, wciąż grając niewzruszonego.

 — Skoro tak... — westchnąłem, udając, że mnie to nie obchodzi. W sumie naprawdę nie obchodziło. Jego uczucia to jego sprawa. Gdyby naprawdę mu zależało, nie odpuściłby, a skoro to zrobił... wniosek jest prosty. — Zgłosiłem ją do wspólnego udziału w konkursie — rzuciłem jakby od niechcenia.

 — Chyba nie trysnęła radością z tego powodu? — wzruszyłem jedynie ramionami, na pytanie Nialla. — Ale skoro tak, to będziesz miał jeszcze szansę — uśmiechnął się szeroko, klepiąc moje ramię.

 — Nie sądzę — posłałem lekko zrezygnowane spojrzenie w stronę blondyna. — Przecież uciekła — wykrzywiłem usta.

 — Coś wymyślisz — puścił do mnie oczko.

 — Dobra, spadam stąd — usłyszałem znaczące fuknięcie Liama, który w ułamku sekundy zwolnił swoje miejsce.

     Czyli był zły. Liam wkurzył się o to, że... no właśnie, właściwie to o co się wkurzył? O to, że będę musiał pracować z Marylin? Sam nie wiedziałem jeszcze czy ona mi się podoba. W tamtym momencie pewien byłem jedynie tego, że intryguje, ale czy podoba? Raczej nigdy nie przepadałem za osobami jej pokroju, ale skoro to już się stało, skoro mój chory mózg zgłosił nas do konkursu, wiedziałem, że będę musiał poznać ją bliżej i miałem nadzieję, że ona nie będzie tego utrudniać. Miałem też nadzieję, że Liam nie będzie niczego utrudniał, bo z tego co widać, chyba nadal coś do niej czuł. Przecież są uczucia, które mimo czasu, nigdy nie gasną...

 — Ojj Harry... — poczułem na ramieniu mocny uścisk. — Jesteś największym kretynem jakiego znam— spojrzałem pytająco na Zayna, który właśnie wrócił i już po chwili zrozumiałem co miał na myśli, kiedy tylko oblizał swoją dolną wargę, wilgotną jeszcze od pocałunków Isabelle.

 — Tsaa... — prychnąłem. — Być może.

     Po powrocie do domku atmosfera była tam gęsta, że siekiera mogłaby zawisnąć w powietrzu. Wszystko to przeze mnie. Wszystko przez to, że Liam był wściekły. Miałem jednak nadzieję, że odpuści. Wiedziałem, że będziemy musieli pogadać, ale to temat na dłużej, więc nie chciałem poruszać niczego tak na gorąco. Postanowiłem więc wyjść na trochę i wrócić, kiedy wszyscy zasną.

 — Cholera, jestem głodny — w pokoju rozległo się głośne burczenie w brzuchu Horana. Miał niezwykle szybką przemianę materii, a jego żołądek trawił wszystko w kilka minut. Zaśmiałem się lekko na widok jego zbolałej miny i postanowiłem wykorzystać okazję.

 — Pójdę sprawdzić, czy stołówka jest otwarta. Może znajdę coś na ząb — rzuciłem niezbyt głośno i opuściłem pomieszczenie.

     Niestety jadłodajnia była już zamknięta, więc nie byłem w stanie pomóc kumplowi zwijającemu się z głodu. Nie chciałem jednak wracać z powrotem. Część ławek była jeszcze zajęta, a kilka osób siedziało przy dogasającym ognisku. Potrzebowałem czegoś innego. Wtedy przypomniałem sobie o miejscu, które już wcześniej odwiedziłem. Pokierowałem swoje kroki na pomost, idący dość daleko w głąb jeziora. Wiedziałem, że widoki będą piękne, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Na samym końcu pomostu siedziała dziewczyna. Żadna inna jak ta, która przede mną uciekła. Leżała na brzuchu, na samym brzegu drewnianego mostu, chlapiąc delikatnie wodą, bo jedna z jej rąk zanurzona była po nadgarstek w błyszczącej od blasku księżyca, cieczy. Wiedziałem, że teraz mi nie ucieknie, więc bez wahania udałem się w jej stronę. Szedłem powoli, by jej nie przestraszyć. Kiedy zbliżyłem się na odległość nie mniej niż dwa metry, musiała poczuć uginające się deski, bo jej ciało drgnęło lekko, a mokra dłoń na moment zatrzymała się w powietrzu.

 — Cześć — zachrypiałem, odchrząkując szybko. Jej osoba roztaczała nad sobą dziwną aurę, która lekko paraliżowała mój mózg i ciało. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. — Jestem Harry — przedstawiłem się. To było tak cholernie banalne... Nie zdziwiło mnie, że nic nie odpowiedziała. Brunetka wciąż pluskała wodą, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Zrobiło mi się dziwnie, nienaturalnie głupio. Rzadko to czułem, ale jednak. Zupełnie, jak by ktoś mnie zawstydził. — Rozumiem, że nie chcesz ze mną gadać — bzdura! W ogóle tego nie rozumiałem. Chciałem, by w końcu otworzyła usta, ale ona nawet nie miała ochoty na mnie spojrzeć! — Chcę Cię po prostu przeprosić — usiadłem obok, bo być trochę bliżej. — Jeżeli nie chcesz ze mną występować, spróbuję to jakoś odkręcić — westchnąłem ciężko. 

     Myślałem, że chociaż teraz uczyni cokolwiek innego, niż taplanie w wodzie, ale ta dziewczyna była jak skała. Mogła kazać mi spadać, mogła kazać mi się pieprzyć, ale ten brak jakiejkolwiek reakcji... rozwalał mnie od środka. Między nami panowała teraz chwilowa cisza, bo i ja przestałem mówić. Nie chciałem się narzucać, więc po krótkim czasie podniosłem się i odszedłem powoli na odległość kilku kroków.

 — Przeprosiny przyjęte — usłyszałem za sobą cichy głos dziewczyny.

     Zatrzymałem się na moment w zaskoczeniu, bo przez moment myślałem, że mam przesłyszenia.Powoli odwróciłem swoje ciało o sto osiemdziesiąt stopni, by się upewnić, by mnie zmysły nie mylą. Jej ciało skierowane było częściowo ku mnie, ale już po kilku sekundach odwróciła się całkowicie i ułożyła zupełnie na płasko, leżąc teraz na plecach. Na moje usta wstąpił delikatny uśmiech, ale szybko przygryzłem wargę, by go opanować. Bardzo powolnym i wciąż niepewnym krokiem podszedłem do niej i ułożyłem swoje ciało obok niej w identycznej pozycji.

 — Ale występować z Tobą nie będę — warknęła oschle, ale i na te słowa, nie wiedzieć czemu, uśmiechnąłem się sam do siebie.

 — Jeszcze zmienisz zdanie — prowokowałem ją, ale dziewczyna wciąż nie była zbyt chętna do rozmów. — Mam już pomysł na piosenkę — zacząłem.

 — Oh, zamknij się Styles! — warknęła przez zęby, przez co z mojego gardła wydostał się cichy śmiech. Czyżby nazwała mnie ,,Stylesem"? A więc skądś znała moje nazwisko...

 — Dobra, już będę cicho, ale powiedz mi jeszcze...

 — Słyszysz to? — przerwała mi, unosząc lekko palec wskazujący ku górze.

 — Nie. Co takiego? — zmarszczyłem brwi, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku.

 — To się nazywa cisza, wiesz? — rzuciła z sarkazmem. — Więc łaskawie zamilcz, bo nie mam szczerej ochoty Cię słuchać, albo idź stąd — była dość dosadna.

     Ta wymiana zdań była ostatnią, którą poczyniliśmy tej nocy. Leżeliśmy przez dłuższy czas obok siebie, nie mówiąc nic, a jedynie wsłuchując się w ciszę, wpatrując się w gwiazdy. Od tamtej pory wiedziałem, że będę potrzebował, będę chciał robić to częściej. Tylko z nią. 

♒♒♒♒♒♒♒♒♒♒

Czy ktoś jeszcze pamięta o tym ff? ;D hehe

No! Więc sakramentalne pytanie- co sądzicie? ;>

Gwiazdkujemy, komentujemy!

Party Camp » H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz