Rozdział 7

1.4K 104 23
                                    

Od pocałunku Harry'ego minęły trzy dni, a w tym czasie wszyscy unikali mnie jak ognia. Kiedy Jake widział jak szłam w jego stronę, omijał mnie łukiem, jakby bał się, że ponownie na niego nakrzyczę. Co się dziwić, ostatnio dla każdego byłam wredna i opryskliwa.

Lecz tego słonecznego czwartku miałam bardzo dobry humor, a można byłoby nawet powiedzieć, że byłam cała w skowronkach. Weszłam do budynku, który zwał się szkołą i skierowałam się pod salę, w której miałam mieć teraz historię. Kiedy zobaczyłam swoją przyjaciółkę rozmawiającą z moim bratem, coś we mnie drgnęło. Dziewczyna, widząc, że im się przyglądam, szybko pożegnała Jake'a i powolnym krokiem podeszła do mnie.

-O cześć, Blanka.-Przywitała się cicho, a ja westchnęłam. Było to trochę dziwne.

-Hej, co słychać?-Zapytałam, chcąc zapomnieć o sytuacji, która miała miejsce chwilę temu.-Chciałam cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie.

-Jasne, nie szkodzi.-Uśmiechnęła się słabo, a ja wtedy byłam już pewna, że coś jest nie tak.

-Wszystko w porządku?-Spojrzałam na nią zmartwiona.

-Tak, gra i burczy.-Mruknęła.-Chodźmy na lekcje.

Weszłyśmy do klasy, a ja zauważyłam, że nie było jeszcze profesora. Zajęłyśmy miejsca w ostatniej ławce i wypakowałyśmy swoje podręczniki. Po chwili do sali wszedł dyrektor i przyglądał się uczniom.

-Moi drodzy, pan profesor Hampel zachorował i nie pojawi się przez najbliższy tydzień.-Siwowłosy mężczyzna odparł głośno, a cała klasa wydała jeden z okrzyków radości.-Proszę, zajmijcie się sobą, byle po cichu.

Gdy zostaliśmy sami w klasie, postanowiłam porozmawiać z Sophie. Zachowanie dziewczyny wyraźnie mnie niepokoiło i zaczynałam się o nią martwić. Do tego jeszcze dochodziła tajemnicza rozmowa z moim bratem. Przecież oni nawet ze sobą nigdy nie rozmawiali, pomijając krótką wymianę słów, która występowała naprawdę rzadko.

-O czym rozmawiałaś z Jake'iem?-Spytałam, patrząc na blondynkę. Była podenerwowana.

-O niczym ważnym.-Odpowiedziała.-Pytał się tylko czy widziałam Styles'a.

-Okay.-Rzekłam niepewnie.

Reszta lekcji, a raczej jej braku mijała mi strasznie długo. To wszystko wydawało się dosyć podejrzane, dlatego postanowiłam jak najszybciej porozmawiać z Harrym.

Opuściłam salę od razu, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka i nie przejmując się, że zostawiłam blondynkę samą, ruszyłam w kierunku sal gimnastycznych. Szukanie chłopaka zajęło mi dość sporo czasu, ale kiedy go zobaczyłam, poczułam ulgę. Podeszłam do Styles'a rozmawiającego z jakimś gościem i cicho się przywitałam.

-Cześć, Harry.

-Stary, a to co? Twoja dziewczyna?-Chłopak stojący obok Harry'ego prychnął, a brunet groźnie na niego popatrzył.-Oj dobra, wyluzuj. Tylko się naśmiewam.

-To kurwa przestań.-Wysyczał, a typek tylko głupio zachichotał i odszedł.-Hej, Blanka.-Uśmiechnął się szeroko na mój widok, a w jego policzkach powstały urocze dołeczki. Aż miałam ochotę je ścisnąć.-Co tam?

-Właściwie nie mam pojęcia.-Mruknęłam, a on zmarszczył brwi.-Pogodziłeś się z moim bratem?

-Skąd ci to do głowy przyszło?-Burknął.-Nie, a o co chodzi?

-Nie wiem, przepraszam.-Zachichotałam nerwowo.-Jestem dzisiaj jakaś rozkojarzona.

-Wiesz...może wyjdziemy gdzieś po szkole?-Zapytał, a ja się szeroko uśmiechnęłam.

-Z chęcią.-Odparłam. Towarzystwo bruneta mogłoby mi pomóc w zamartwianiu się na śmierć.-Ostatnią mam fizykę.-Na samo wspomnienie o Smith, skrzywiłam się.

-W taki razie będę czekał.-Cmoknął mój policzek, a ja poczułam jak się rumienię.-Do zobaczenia, maleńka.

Stałam w tym samym miejscu jeszcze przed minutę, nim zdałam sobie sprawę co się dzieje. Już naprawdę nic nie rozumiałam. Najpierw Harry mnie całuje, potem dziwna rozmowa Sophie z blondynem, a na koniec ponowny całus ze strony bruneta. Chyba zwariowałam.

Kiedy trafiłam pod salę, było już po dzwonku. Szybko weszłam do sali od fizyki i przeprosiłam za spóźnienie. Kobieta spojrzała na mnie złośliwie.

-Panno Watson, zapraszam do odpowiedzi.-Syknęła, a ja westchnęłam.

-Czy to konieczne?-Zapytałam, wywracając oczyma.

-Nie dyskutuj ze mną!-Jej wysoki wrzask mógłby zbić okna. Przymknęłam oczy, aby ukoić krzyk dobiegający do moich bębenków. Klasa się zaśmiała.-Przez żarówkę o oporze 4 Ω płynie prąd o natężeniu 0,55 A. Z jaką mocą świeci żarówka?-Podyktowała z wrednym uśmiechem, a kiedy podałam prawidłową odpowiedź, mina zeszła jej z twarzy. Szach mat szmato.

-Dobrze, to może...-Spojrzała do podręcznika, po czym powiedziała:-Podaj przykład zmiany energii elektrycznej na inny rodzaj energii.

-Energia elektryczna może być zmieniona na energię wewnętrzną.-Powiedziałam dumnie, a blondynka westchnęła.

-Siadaj.-Warknęła, a ja z uśmiechem zajęłam swoje miejsce.-Zaczynamy.

Po godzinie męki z tą kobietą, w końcu usłyszałam upragniony dzwonek. Spakowałam się i wybiegłam z klasy prosto na Harry'ego. Przytuliłam go mocno, a brunet zaskoczony, po chwili odwzajemnił gest. Spojrzałam na niego z dołu i się wyszczerzyłam. Był dzisiaj ubrany w ciemną zieloną koszulkę z długim rękawem oraz czarne rurki, opinające jego zgrabne i chude nogi.

-Udało mi się zgasić Smith.-Odparłam, a on się zaśmiał. Mhm, ta jego chrypka.

-To gratulacje.-Rzekł ze śmiechem.-Jak tego dokonałaś?

-Wzięła mnie suka do odpowiedzi i podała takie łatwe zadania, że je wyśpiewałam.-Zachichotałam.

-Nie wiedziałem, że jesteś taką prymuską.-Mruknął, łapiąc mnie za rękę. Odruchowo spojrzałam w dół i lekko się uśmiechnęłam.

-A ja nie wiedziałam, że potrafisz być miły.-Powiedziałam ze śmiechem, a Styles spiął się na te słowa.

-Myślę, że dziś nic nie wyjdzie z naszego spotkania.-Warknął cicho, puszczając moją dłoń i zostawiajac mnie samą.

Patrzyłam w stronę, gdzie odszedł, a obraz coraz bardziej zamazywał mi się przed oczyma z powodu napływających łez. Nie chciałam go rozzłościć. Jak zawsze musiałam coś zepsuć. Z biegiem opuściłam budynek i usiadłam na ławce schowanej przy szkole, całkowicie się rozklejając.

-Blanka? Co się stało?-Usłyszałam czyiś głos, dlatego szybko podniosłam głowę. Nade mną stał Luke, ze zmartwioną miną.-Ćii...już dobrze, nie płacz.

-Nic nie jest dobrze, Lukey.-Zachłysnęłam się powietrzem, powodując kolejną falę łez.-Zostawił mnie samą, a było już tak dobrze.

-Wiedziałem, że jest dupkiem.-Westchnął, przytulając mnie.-Nie powinnaś przez niego płakać, nie jest tego wart.

-Ale ja go kocham...-Szepnęłam.

-Wiem, mała.-Odpowiedział.-Chodź, odwiozę cię do domu.

-Dobrze.-Poszliśmy do mojego samochodu, stojącego przed szkołą. Kiedy weszliśmy do środka, podałam mu kluczyki, a chwilę później chłopak odpalił silnik. Zapięłam pasy, wygodnie siadając w fotelu i opierając głowę o zagłówek.-Dziękuje, Luke.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej! Taki mały prezent na dzień dziecka haha 😂 mam nadzieję, że rozdział się spodoba 💖 do zobaczenia xx

Hi, Harry || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz