Rozdział 5

737 70 2
                                    

Po naszej ucieczce przed tajemniczymi typami, wysiedliśmy na pierwszej lepszej stacji metra. Nie znałam tamtych okolic, tak naprawdę w ogóle, ale na szczęście Taehyung nie raz tam stawiał swoją nogę, więc nie zgubiliśmy się, mimo, iż było już ciemno. Zabrał mnie do jakieś starej, opuszczonej fabryki i schodami weszliśmy na samą górę, czyli na dach. Usiedliśmy przy krawędzi, patrząc na widoki miasta. Oczywiście nie obeszło się bez wypytania chłopaka o tych facetów, którzy chcieli mu najprawdopodobniej zrobić krzywdę. Im dłużej znałam warunki w jakich żyje, tym bardziej się o nie martwiłam. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić jak to jest żyć codziennie z myślą, że w każdej chwili możesz zginąć i nikogo, by to w tym miejscu nie zdziwiło. Za razem stał się dla mnie osobą, którą podziwiałam. W każdym razie znowu przestałam się martwić, gdy zaczęliśmy rozmawiać na inne tematy. Wydawało się to być bardzo beztroskie. Położyliśmy się na plecach, patrząc na niebo zapełnione gwiazdami.

- Widzisz to? – Brunet wskazał palcem do góry. – To mi przypomina kimichi.

- O czym ty gadasz? – Spytałam roześmiana. – Przecież to tylko gwiazdy.

- Nie, nie, spójrz... Przecież to jest sałata...

- Przez ciebie robię się głodna.

- Zjadłbym kimichi jakie robiła moja mama, była w tym najlepsza.

Chyba po raz pierwszy widziałam wtedy, tak roześmianego Taehyunga. Uśmiechał się i mówił czasem głupoty, ale wydawały się one wtedy urocze.

Po pewnym czasie ocknęłam się, że już bardzo późno. Bałam się, że jeśli rodzice wcześniej wrócą i zobaczą, że mnie o takiej porze nie ma to się zdenerwują. Wstaliśmy z miejsca, po chwili idąc na schody. Nie panowała w środku budynku głucha cisza, jak wtedy kiedy tam przyszliśmy. Słyszeliśmy echo jakiś krzyków oraz głuche odbicia czegoś o ścianę. Zeszliśmy jeszcze niżej i podejrzeliśmy to co się działo za ścianą. Zobaczyłam wtedy kilku młodych chłopców, biegających za piłką. Spojrzałam na twarz Taehyunga, który wydawał się być zaskoczony, a za razem trochę zły. Wyminął mnie w jednej chwili.

- Taeyoung! – Krzyknął aż jego głos rozległ się na całe pomieszczenie.

Wszyscy odwrócili głowy w jego stronę, wydając się przerażeni. Nawet im się nie dziwiłam, ponieważ było ciemno, a jedyne co oświetlało przestrzeń to stara, migająca żarówka.

- Hyung, wystraszyłeś mnie. – Jeden z nastolatków wyłonił się z grupki.

- Hyeri, to mój brat, Taeyoung. – Odwrócił się w moją stronę przedstawiając chłopca.

Przypomniało mi się wtedy, że Kim wspominał, że jego brat ma obecnie czternaście lat, jednak widząc jego twarz nieco mnie to zaskoczyło. Jego twarzyczka była niemal jak u dziecka, blada cera i duże oczy dodawały mu uroku. Wyglądał na młodszego niż jest, może to też przez chudą posturę. Jego chuderlawe ramiona osłonięte przydużymi rękawami od koszulki, podkreślały jego chudość. Czternastolatek zbliżył się do brata, po czym ten pogłaskał go po krótkich, cienkich włosach, które opadały na czoło.

- To jest Min Hyeri. – Zapoznał mnie z młodszym.

- Ta Noona jest naprawdę ładna. – Taeyoung szeroko się do mnie uśmiechnął.

- Jest bardziej wygadany niż ty. – Zaśmiałam się.

- Zamiast podrywać, lepiej się wytłumacz co robisz tu o takiej porze? – Złapał go za ucho.

- Aaaa...Hyung! – Pisnął, przymykając jedno oko. – Chcieliśmy tylko pograć w piłkę...

Taehyung puścił go i pokręcił głową, głośno wzdychając.

RUN: With Someone Like You ||BTS - VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz