5

178 17 2
                                    

Obudziłam się w małym białym pokoju. Właściwie to obudził mnie dźwięk otwieranch krat... Zaraz krat?! Do mojej CELI wszedł jeden z tych mężczyzn.
- Obudziłaś się...
- Ty mnie obudziłeś
- Może trochę szacunku? - Powiedział zdenerwowany siadając przy stole, który stał na środku.
- Yyy nie?
-Widzę, że jesteś wyszczekana.
- Żebyś mógł mnie zrozumieć hau hau. - Powiedziałam patrząc mu w oczy, Czułam że wydziera się z nich czysta nienawiść.
- Na twoim miejscu, nie mówił bym takich rzeczy... - Teraz to był wkurwiony.
- Hmm. Sory ale nie wiem o co chodzi.
- Powiem ci o co chodzi.
Położył na stole zdjęcia jakiejś kobiety. Chyba kobiety, albo facet miał problemy hormonalne z cyckami. Osoba ta nie miała głowy... Y?
- Podejrzewamy że zabiłaś tą kobietę.
- Nie widziałam laski na oczy.
- Ciekawe... Wiesz kto to jest?!
Spojrzałam na niego pytająco- kpiącym wzrokiem.
- Yhm. To żona doktora Warren'a, z którym miałaś sesje.
- Z skąd pomysł że to ja?
- Podejrzewamy, że to ty... Na ubraniach kobiety była czarna farba. Dr. Warren mówił że powiedziałaś mu o czarnych łzach.
- To nic nie znaczy.
- Dlaczego nosisz rękawiczki?
- Mam grzybice. - Zaśmiałam się pod nosem, widząc jego zdziwioną mine.
- Zdejmij je...
- Jesteś tego pewien? - Uśmiechnęłam się wyzywająco.
- Zdejmuj.
Trochę zdenerwowana, zdjęłam rękawiczki.
Mężczyzna gestem ręki przywołał jakiegoś barana, dopiero teraz zauważyłam, że stał przy drzwiach. Gościu wyciągnął patyczek do uszu, nalał na niego jakiś płyn i Potarł o moją dłoń. Końcówka patyczka zmieniła kolor na fioletowy.
- Zanieś to do analizy - Powiedział do niego.
- Przeszukamy twój pokój.
O kurwa... O kurwa!
- Ale...!
- Co, przyznajesz sie? - Teraz on patrzył wyzywająco. Skurwiel.
Po tym zamknął kraty i wyszedł. Położyłam się na łóżku. Za dużo dziś przeżyłam... Po chwili zasnęłam.
*****
Przez sen Usłyszałam dźwięk... Krat. Do celi, obok mojej, dwóch mężczyzn wepchnęło jakiegoś chłopaka. Próbował się im wyrwać, ale na marne.
Kiedy w końcu odeszli, powiedział przez dzielące nas kraty.
- Hej... Jestem Realm. A ty? Za co siedzisz?
- Slaone i ponoć zabiłam kobietę.
- Yhym - Zaśmiał się.
*****
Przyznam że przez ten jeden dzień, Czułam że wiem o nim wszystko. Prawie.
- Zabiła byś rodziców?
- Y. Nie, dlaczego pytasz?
- Z ciekawości.
- A ty? - Spytałam
-Moi nie żyją.- Powiedział z lekkim uśmiechem.
- Zginęli w wypadku czy...
- Nie- Przerwał mi- Zabiłem ich.
- Dlaczego?
- Tak jest prościej.
- Aha.
I na tam nasza rozmowa się skończyła. Zjedliśmy kolacje i poszliśmy spać. Czułam dziwną potrzebę bycia obok niego. Czułam się teraz zależna od niego. Czułam to samo, gdy patrzyłam na tą postać.
****
-Wstawaj księżniczko- Obudził mnie głos Realma z sąsiedniej celi...
- Hmm... Po co?! Siedzę w kiciu!
- Eeeetam. - Możemy porobić coś fajnego.
- Na przykład?
- Poprzytulać się? - Spytał, wyciągając do mnie ręce, przez kraty.
Objął mnie w pasie i przycisnął do siebie, jakby zaraz cały budynek miał się rozsypać.
-Sloane - Usłyszałam głos tego frajera.
- Słucham, hau hau?
Otworzył cele - Za mną.
Zostawiłam Realma, ale nie chciałam, naprawdę, chciała bym żeby ta chwila trwała wiecznie. Od kiedy przychodzi do mnie ta postać, czuje, że tylko on mnie rozumie. Bez niego jestem niczym.
- Gdzie idziemy? - Spytałam.
- Musimy sprawdzić czy nie potrzebujesz psychologa...
- Serio?! Lol!
****
Usiadłam na kanapie ze skóry i przeglądam się fotelowi, stojącemu naprzeciwko mnie.
-Witaj- Powiedziała siwa kobieta, obracając się na krześle w moją stronę, jak w jebanych filmach.
- Dobry.
- Odpowiedz mi proszę, o tej postaci, nadal ją widujesz?
- Od kiedy siedzę w kiciu... Nie.
Kobieta zapisała, zapewne moja odpowiedź, w notatkach i kazała mi usiąść na krześle, stojącym w koncie pokoju. Zrobiłam jak kazała, nie Chce mieć więcej problemów.
Założyła mi na głowę coś co przypominało sito i podczepiła do tego czegoś jakieś kabelki. Potem owe ustrojstwo połączyła do komputera i włączyła rzutnik. Na ścianie, naprzeciwko mnie pokazywały się zdjęcia tej kobiety bez głowy. I pare innych zdjęć, osób, których nie znalazłam ale ich ciała były ostro zmasakrowane. Komputer zapewne badał moje reakcje na zdjęcia. Po tym chorym seansie, kiedy wciskajała jakiś przycisk, kopał mnie prąd.
- Badam twoją reakcje na ból...
Dzięki?
- A... A! Puść mnie! - Krzyknęłam kiedy zwiększyła moc.
Odziwo, ta sucz, włączyła urządzenie i mnie uwolniła.
*****
-Mamy wyniki tego co miałaś na rękach i coś jeszcze panno Sloane.
-Pff- Fuknełam na niego.
- Na twoich rękach była krew pani Warren. A w twoim pokoju znaleźliśmy jej głowę. Teraz się nie wykręcisz.- Starał uśmiechnąć się wyzywająco, ale tym razem wyszło mu to po pedalsku.
-A i jeszcze coś... - zwrócił się do mnie.-Zaraz masz wizytę, twoja mama przyszła.
- Jej! - przewróciłam oczami.
*****
- Co ty do cholery zrobiłaś Sloane?! Dlaczego zabiłaś tą kobietę?!
- Nie zabiłam jej! Mówiłam ci, że to nie ja! Na oczy ją nie widziałam! Mogłaś mi pomóc, a nie mnie oskarżać! Nienawidzę cie! - Wstałam z wściekłości, już miałam powrócić stół, ale jakiś koleś mnie powstrzymał. Szarpnąłam mu się ale był za silny. Wrzucił mnie do mojej celi i zamknął ją.
- I jak?- Spytał mój współlokator.
- A jak kurwa ma być?! - Prawie go zaczęłam szarpać ale przeszkadzały mi w tym kraty.
- Czy to moja wina?!
- N-nie... Ale też nie moja! Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. - Dlaczego tak jest?-Spytałam przez łzy.
- Nie wiem, ale wszystko będzie dobrze - Ukląkł obok mnie i objął.(Oczywiście przez kraty) Tylko tego teraz potrzebowałam... Ciepła. Miłości...
*

****
Obudziłam się w nocy. Realm spał, bo słyszałam jak chrapaie. Ja nie mogłam spać, wiec Wyjrzałam przez maleńkie, zakratowane okienko.
Jak myślicie co zobaczyłam?
Tak...
Światło lampy oświetlało go do połowy. Moją głowę znów przeszł ból. Słyszałam wokół siebie strasznie głośny świst wiatru. Tak głośny, że to cud, że Realm się nie obudził.
Upadłam na kolana. Nie widziałam już go, bo okienko było za wysoko.

Spójrz na mnie - Usłyszałam. Zrobiłam jak kazał.
- Dlaczego? - Spytałam przez czarne łzy.
- Pomogę ci, ale zrobisz co ci karze.
-Nie!
Ból w mojej głowie stał się silniejszy, prawie zemdlałam.
- Dobrze! Zgadzam się... Co mam robić?
Kiedy się zgodziłam, ból ustał.
Postać zbliżyła się do mnie i podała mi Ten nóż.
- Skąd ty go... - Nie zdążyłam dokończyć, jego już nie było.
Spojrzałam na Realma... Spał dalej z przykrytą głową.
Bałam się, byłam i byłam bezradna... Co mam robić? Dał mi nóż... Ale po co? Byłam pusta.... Zemdlałam.
*****
Poraz pierwszy obudziłam się sama z siebie, nie przez kogoś. Niestety tak pięknie zaczynający się dzień, nie mógł trwać wiecznie. Po jakże pysznym śniadaniu, policjant poinformował mnie, że przenoszą mnie do psychiatryka. Zaczęłam płakać, nie chciałam zostawiać Realma. Wyrwałam się im, jednego kopnąłam w krocze. Nic z tego.
****
Okna bez klamek, łóżko twarde jak kamień i krzesło. Fajnie.
Myślałam że tak się nie da... Ale przydzielono mi współlokatora.
Nie chce nikogo innego, chce Realma! Zaczęłam płakać, uderzając pięściami o ścianę.
To tak nie może się skończyć.

Co z naszą umową?

Pomoże mi?

PrześladowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz