5

168 10 4
                                    

Zaczynając chciała bym powiedzieć że cieszę się że nawet mała ilość ludzi, ale czyta moje opowiadania i wgl. Dziękuję.

Piszę też nowe op. Pt '' Ten Nowy'' yaoi więc... Jakby wam się nudziło to może... ?

Siedziałam w kącie mojej klatki. Białe ściany pomieszczenia były popsiane przez, pewnie poprzednich mieszkańców. Klasycznie, ktoś odliczał dni, ktoś rysował jakieś trupy, ktoś pisał różne cytaty. Jeden przykół moją uwagę.

''Kocham śmierć, bo tylko ona na mnie czeka... ''

Pomyślałam sobie- Kurwa jak ja cie rozumiem...

W tej klatce można oszaleć... Nic tylko siedzisz pośród czterech ścian, '' jedzenie'' podają ci przez kraty, jak jakiemuś zwierzęciu. Nie wiem o co chodzi... Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Kim jest ta postać?

Z rozmyślań wyrwał mnie głos mężczyzny, który mnie tu zamknął.
- Idziemy na spacer.
Co ja kurwa pies?
Poszłam za grubasem. Nasz wybieg przypominał raczej nie koszony od 500 lat ogródek jakiegoś żula. Serio?
- Tam czeka na ciebie twój współlokator. - Powiedział mężczyzna pokazując mi drzewo.
Mam nadzieje, że to nie jest jakaś ćpunka. Powoli podeszłam pod wskazane miejsce.
Cień siedzący pod drzewem, obrócił się w moją stronę, jednak nie zdążyłam zobaczyć kto to, bo rzucił mi się na szyję.
-Sloane! - Powiedział chłopak trzymając ręce na moich ramionach.
- Realm? Jak ty tu...
-Dobrze, że jesteśmy razem - Przerwał mi.
- Jak tu trafiłeś?
-Mówiłem, że nigdy cię nie zostawię.
Potem mnie przytulił. Byłam bardzo zdziwiona, ale za bardzo się cieszyłam, że go wiedzę, żeby się nad tym zastanawiać .
Pochodziliśmy trochę po wybiegu. Kurwa jak to brzmi.
Realm zaproponował, żebyśmy jeszcze Usiedli pod drzewem.

Siedzieliśmy oboje oparci o pień i delektowaliśmy się szumem liści.
-Jakieś wieści od matki? - Spytał po chwili.
- Nie, i dobrze, nie potrzebuje jej. Nie chce jej znać.
-Ymm.

-Sloane.
- Tak?
- Ja cie nigdy nie opuszczę.
W odpowiedzi się tylko Uśmiechnęłam.
Chłopak dotknął dłonią mojego policzka. Obróciłam się w jego stronę. Teraz mogłam przyjrzeć się jego oczom. Były naprawdę piękne, hipnotyzujące.
Przybliżył się do mnie, składając na moich ustach delikatny pocałunek.
Zaczerwienieniłam się, na co chłopak się Uśmiechnął. Potem pocałował mnie jeszcze raz, mocniej. Kiedy odwzajemniłam jego pocałunek, pogłębił go.
******
Rozpakowaliśmy nasze rzeczy... Hehe taki żarcik. Leżeliśmy jak deski na podłodze i udawaliśmy, że pływamy. Co to miejsce z nami robi... Realm zaczął udawać że tonie.
- Sloane! Bul bul bul.
- Realm! Uratuję cię! - I rzuciłam się na niego, zmyślą pomocy, gdyby to jednak było prawdziwe... Teraz bym go dotopiła.
-Ała! - krzyknął, kiedy wbiłam mu łokieć w brzuch.
*****
Wieczorem wyszliśmy jeszcze na padok(xD). Byliśmy sami. Kiedy szliśmy po ciemno zielonej trawie, poczułam ból, dobrze mi znany. Obróciłam się, ale Realma nie było. Stał natomiast przede mną ON.
Pisk przedzierajacy moją głowę powalił mnie na kolana.
- Moge ci pomóc. - szepnął, ale wydawało się, że krzyczał.
-C-co mamm z- zrobić?!
- Uwolnię cię, ale w zamian chce, żebyś coś zrobiła.
- co?!
Postać zniknęła zostawiając za sobą kartkę. Podeszłam do niej na czworaka. Było na niej imie, nazwisko i adres.

Wróciłam do... Budynku. Gdy tylko weszłam poczułam smród. Zapach krwi sprawił że o mało nie zwróciłam śniadania. Poszłam dalej w głąb budynku.
Było dość ciemno.

Nie zdążyłam się zorientować, gdy Leżałam na ziemi, potknęłam się o coś. Odwróciłam sie aby zobaczyć sprawcę. Krzyknęłam kiedy zobaczyłam tego grubaska, który mnie wyprowadzał na dwór. Leżał cały we krwi. Jego przekrwione oczy Wpatrywały się we mnie. Na klęczkach zaczęłam uciekać od zwłok. Moje nogi były sparaliżowane, przez co powłuczyłam nimi po podłodze. Gdy tylko mogłam, Wstałam opierając się o ścianę. Kleiła się od gęstej cieczy. Wytarłam rękę w bluzkę, która i tak była już cała we krwi grubasa. Teraz rozejrzałam się. Ściany były całe w czerwonej cieczy. Było cicho... Tak cicho, że słyszałam jak pojedyncze krople krwi spadają na ziemię. Ciało grubasa nie było jedynym... Szłam korytarzem, w stronę mojej klatki. Coś mnie do niej pchało. Omijałam zakrwawione ciała pracowników psychiatryka. Wbiegłam do mojej klatki, oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy próbując się uspokoić. Mój oddech niósł się po pokoju. Poczułam łzy spływające po mojej brudnej twarzy. Przetarłam je ręką... Czarne...

Pisk. Ktoś wstał. Podniósł jakiś przedmiot. Ciągnął go po podłodze. Kroki. Coraz głośniejsze.

Wychyliłam głowę. Widziałam cień. Niósł coś co przypominało kij basebollowy. Cień rósł. Był coraz bliżej. Strach mnie sparaliżował. Co mam robić?
To mój koniec.

Pięć...

Kroki, coraz głośniejsze.

Cztery...

Jego oddech był jedynym co słyszałam.

Trzy...

Ostrze noża zalśniło.

Dwa...

Był tu.

Jeden!

Kopniakiem wytrąciłam mu kij z ręki. Jedno dźgnięcie. Upadł na kolana. Ale to nie koniec. Pałałam żądzą zemsty. Mimo że ten człowiek nic mi nie zrobił, ale jako jedyny został przy życiu. Pech.

Jeszcze parę dźgnięć i mężczyzna Leżał... Trupem.

Poczułam się szczęśliwa... Ostatni raz tak się Czułam, gdy przytulałam Realma. Zaraz... Gdzie on jest?!

-Realm! - odpowiedziało mi echo.-Realm... - płacz...

Z okrwawionej bluzy wyciągnęłam kartkę.
Zaraz zaraz zaraz! Skąd w mojej bluzkę był nóż?

To ON. Napewno.

Uśmiechnąłam się pod nosem, patrząc na kartkę.

Dr. Warren...

PrześladowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz