Dr. Warren...
Przyznam, że z chęcią go zabije. Zanim jednak go odwiedzę, wpadnę do swojego BYŁEGO domu.Furtka była otwarta... Dziwne, zawsze jest zamknięta. Drzwi od domu też otwarte.(?)
- Haaloo? - Cisza
W kuchni Usłyszałam dźwięk otwieranej szafki. Na sztućce... Um...
Wyciągnęłam z bluzy swój nóż.
- Mamo?
Kobieta rzuciła się na mnie, przewracając nas obie na zimie.
Nóż wypadł mi z ręki i wpadł pod szafe. Wszystko działo się w ułamkach sekundy. Próbowałam odepchnąć od siebie to... Coś. To już nie była moja matka. Jej oczy były całe białe. Powieki miała jakby przyszyte do skóry. Dusiła mnie. Próbowałam się jej wyrwać ale jedyne co zrobiłam , to wydałam z siebie zmuszony okrzyk. Kiedy czułam, że zaraz... Przestanę walczyć, impuls kazał mi działać. Walczyć o życie. Kopnęłam ją w brzuch, a ta upadła pod ścianę. Na czworaka zaczęłam szukać noża. W ostatniej chwili, kiedy go znalazłam, obracając się wbiłam go w pierś kobiety.
Przekręciłam ostrze i słuchałam jak pękają jej żebra.
Krew ciekła jej z ust. Kleczała przede mną. Patrzyła mi prosto w oczy. Przyznam że musiałam się powstrzymać, żeby nie uronić małej łezki. Ale, koniec z tym. Kiedy Wyciągnęłam ostrze z jej klatki piersiowej, upadła przede mną. Czerwona ciecz rozlała się po podłodze brudząc mi buty. Przeskoczyłam przez ciało i weszłam schodami na górę, do swojego pokoju. Z dużej szafy Wyciągnęłam torbę, do której spakowałam dwie bluzy, spodnie i nowe buty.
Wybiegłam z domu i pobiegłam w las. Liczyłam na to, że On się pojawi.
*****
Kiedy byłam już w głębi lasu, w biegu zmieniłam trampki z psychiatryka na jesienne półbuty, a zakrwawioną bluzę zmieniłam na nową. Miałam też te skórzane rękawiczki. Jakoś tak higieniczniej... Twarz zakrywałam chustą.Pamiętam... Ubierałam się tak, gdy byłam mała... Zakrywałam twarz udając że jestem jakimś bandytą. Robiłam łuk z gałęzi i strzelałam do drzew. W starych słoikach mieszkałam jakieś owoce i kwiaty, tworząc
'' truciznę'', w której potem zamaczałam '' strzały''. Czułam się cudownie móc biegać po lesie
Jak dzikus... Zawsze wracałam do domu z pociętymi nogami, przez krzaki jerzyn. Mogłam przejąć cały las... Taka samotna... Nikogo wokół... Tylko czasem dostawałam sekundowego zawału serca, kiedy tą ciszę przerywała biegnącą sarna. Chodziłam ścieżkami wydeptanymi przez te stworzenia. Czasmi musiałam przejść na czworaka pod jakimś krzakiem. Cudownie. Las wygląda jak dżungla... A na końcu sarenich ścieżek jest bagno niedostępne dla ludzi. Zawsze raniło mnie to, że na tych bagnach, w sadzawce były śmieci... Pozabijała bym tych którzy to zrobili... Teraz mam okazję.Obróciłam się, czując dreszcze i, teraz upragniony, ból w skroniach.
- Jak mam się do niego dostać? - Spytałam Go.
Postać gestem ręki wskazała mi czarny motor... Prezent? Woow.
-Ja nie umiem...
- Umiesz. - Powiedział i zniknął.
Usiadłam niepewnie na
'' prezencie ''. Z filmów wiem jak się go uruchamia... Chwile później czułam już wiatr we włosach, które wystawały spod kasku.Minęłam ośrodek, w którym miałam sesje z doktorkiem. Jeszcze pare ulic i dotrę do celu...
Zatrzymałam się przy czerwonej furtce. Od razu rzucił mi się w oczy kojec i pies na łańcuchu. Jak tak można... Był wychudzony a jego futro było strasznie pokołtunione.
Nie teraz...
Obeszłam dom do okoła szukając go w oknach. Siedzi na kanapie leń śmierdzący. Pomyślałam że nie może być tak głupi, żeby zostawił otwarte drzwi. Myliłam się. Pacan. Ułatwia mi robotę...
A co stało obok drzwi? Siekiera! On się prosi o śmierć!
Chwyciłam bez zastanowienia moją drugą, od teraz broń i zasłoniłam twarz chustą. Weszłam do salonu. Nie zabije go od tak. Stanęłam za nim. Nic nie słyszał biedaczek. Przyłożył mu siekiere do szyi. Upuścił pilota.
- Obróć się - Prawie szepnęłam mu do ucha.
Wykonał moje polecenie. Odchrząknął.
- Pamiętasz mnie? - zdjęłam chuste ukazując mu swoje zęby. Wiedziałam że patrze na niego jak psychopata.
- Ciebie też zabije...
- To ty zabiłaś moją żonę!
- Tak. - to ja ją zabiłam. Nie byłam tego świadoma, On mną sterował. Uświadomiłam to sobie parę dni po fakcie.
- Dobra... - Powiedziałam ze znudzeniem. Zamachnęłam się i odcięłam mu głowę, ta upadła pod moje stopy. Wzięłam mu jakąś torbę z szafy i wrzuciłam do niej siekierkę. Szybko się zwinęłam i odjechałam na motorku. Wiedziałam gdzie jechać. Co jakiś czas widziałam Go. Pokazywał mi drogę. Tym sposobem przyjechałam do jakiegoś lasu. W opuszczonym budynku czekał na mnie materac i koc... Jak miło... Usiadłam na moim '' łóżku '', dopiero teraz zszedł ze mnie cały ten stres. Wyjełam z bluzy pomiętą kartkę. Zkreśliłam czerwoną kredką zarąbaną, jak i siekiera, z domu Warrena. Przypatrywałam się skreślonemu nazwisku. Pod nim ukazało się nowe. Kolejny cel... Ja nie wiedziałam że będą kolejne ofiary...Ktoś zakrył mi oczy, obalił na materac i przygniótł.
Myślałam że to koniec.
CZYTASZ
Prześladowca
HorrorSloane ma 15 lat kiedy jej życie ulega gwałtownej zmianie. Zaufa czy zabije swojego prześladowce? Czy da rade to zrobić, jeśli dowie się kim on jest?