45

1.1K 124 12
                                    


Baekhyun


  Wszyscy wybyli do bufetu, zostawiając mnie i Taeyeon samych. Siedzieliśmy obok siebie na skórzanym narożniku. Z początku omawialiśmy kwestię chórków do piosenki, ale Tae szybko zeszła z tematu. Zdziwiła mnie swoimi pytaniami o mój idealny typ. Odruchowo pomyślałem o Chanyeolu.

- No... Mój typ... Wesoły... Wygadany... Miły...

Z twarzy dziewczyny nie schodził uśmiech.

- A z wyglądu?

- Cóż... Podobają mi się jasne włosy... Naprawdę ciemne oczy... I szeroki uśmiech. A twój, noona?

- Więc... – Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem i oparła łokciem o zagłówek kanapy. – Miły, uprzejmy, opanowany, zawsze potrafiący coś powiedzieć... A z wyglądu: czarne włosy, oczy w kolorze czarnej kawy, z wąskimi ustami i delikatnymi dłońmi... Potrafiący śpiewać... Grać na fortepianie...

  Spuściła na chwilę wzrok. Blond loki otoczyły jej twarz, przysunęła się jeszcze bliżej. Z tej odległości widziałem iskierki w oczach dziewczyny i uroczo różowiące się policzki.

- Baekhyun-ah?

- Tak?

- To ty.

I w tej samej chwili, w której mnie pocałowała, drzwi otworzyły się, a przez nie wszedł Chanyeol z dwoma papierowymi kubkami w dłoniach.

- Przyniosłem wam ka... Co wy odpierdalacie?! – zawołał, a Taeyeon odskoczyła ode mnie.



  Biegłem korytarzem za wściekłym Chanyeolem, bezskutecznie próbując go zatrzymać. Zdezorientowana Taeyeon została w saloniku; zupełnie nie wiedziała, o co Chanyeolowi chodziło. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy pobiegłem za nim krzycząc, że "ma się, do cholery, zatrzymać". Dobrze, że nie było tu tej całej reszty ludzi i póki co, naszym jedynym zmartwieniem była Tae.

  Czy mnie wkurzyła? Po części, a i owszem. Bo gdyby nie ona, to teraz mój związek nie wisiałby na włosku. Nie musiałbym się idiotycznie tłumaczyć czymś w stylu "To nie tak, jak myślisz!". Zresztą, w ogóle nie musiałbym się tłumaczyć, gdyby Chanyeol nie był tak zaślepiony i zazdrosny. Gdyby mi ufał i naprawdę wierzył w moją wierność i miłość, jaką do niego żywiłem, nie robiłby problemu, bo wiedziałby, że nigdy w życiu bym go nie zdradził. Począwszy od mojej partnerki zawodowej, poprzez resztę członków zespołu, a skończywszy na, ugh, jego siostrze.

- Park Chanyeol! – krzyknąłem, będąc już wycieńczony, przez moją masakrycznie osłabioną kondycję. – Stój, bo stanie ci się krzywda!

  I stanął. Co prawda, cały aż trząsł się z gniewu, ale posłuchał. Jego ściągnięte łopatki i opuszczona głowa pod blade światło, wpadające z ulicy przez okno, wyglądały złowrogo, lecz mi z jego strony nic nie groziło. To znaczy, w tym przypadku, chyba.

- Chciałbyś coś jeszcze dodać, Byun Baekhyun?

- Nic nie muszę dodawać.

- Ach, no tak, masz rację; wszystko już widziałem.

  Zacisnąłem zęby. Jak on mnie momentami denerwował...

- Powiedz, co widziałeś?

- Nawet nie zaczynaj swoich gier, bo tym razem ci nie wyjdzie.

- Co. Widziałeś.

- Kur...

- Co?!

- Dolna warga chłopaka zadrżała.

- Ciebie. Ją. Was...

- No i co z tego, że widziałeś ją i mnie? Czy to pierwszy raz?

- Wyście się, do kurwy nędzy, całowali, Baek!

- Ja ją też?

Przełknął.

- Nie.

- Więc?

- Wystarczy sam fakt...

- Naprawdę wystarczy ci sam fakt, żeby skończyć to wszystko? Tą naszą cholerną historię. Naszą... miłość... Nas... Kurwa, Chanyeol, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, do czego dążysz?

- A ty zdawałeś sobie sprawę z tego, że ona do ciebie coś czuje? Zdawałeś sobie sprawę z tego, że zaraz cię pocałuje? Mogłeś ją powstrzymać!

- Może mogłem, może nie mogłem...

- Nie zaprzeczasz – parsknął.

- Nie przerywaj mi – warknąłem. – Postaw siebie na moim miejscu. Dobrze wiesz, że nie zrobiłbym czegoś takiego, więc dlaczego się tak zachowujesz?

- A ty postaw siebie na moim, Baekhyun, jakbyś się czuł, widząc jak ktoś inny całuje moje usta? Usta, które należą do ciebie. I ktoś perfidnie ci je kradnie. Nie czułbyś się zdradzony?

- Czułbym. Ale czułbym też to, że mnie kochasz i nie chciałeś tego, by ktoś je kradł. Czułbym tę miłość, Chanyeol, o której zdarza ci się zapomnieć.

Mimo słabego oświetlenia widziałem łzy, spływające po jego bladych policzkach.

- Chanyeol?

- Co jeszcze? Co jeszcze nas spotka? Czy przejdziemy jeszcze większe piekło? Kończę się, Baekhyun. Od twojej choroby, problemów, twojej próby zostawienia mnie, do tego całego cholerstwa. To mnie przytłacza! Nie mogę oddychać, jestem stłamszony tym ukrywaniem, jebaną tajemnicą, która powoli zabija nas oboje. Ciągnąc to tak dalej stalibyśmy się chorymi, zaślepionymi idiotami, którzy bez przerwy patrzą za siebie, w obawie, że ktoś ich zobaczy. – Mięśnie jego szczęki poruszyły się. – Ja tak nie chcę, Baek.

  W tym momencie mojej serce rozdarło się. Zostało po nim tylko kilka tlących się jeszcze skrawków, trwających w nadziei, że Chanyeol nie próbował ze mną skończyć.

- A czego chcesz, Chan?

Przez chwilę na twarzy blondyna widoczne było wahanie, lecz potem odparł zdecydowanym tonem:

- Powiedzieć prawdę.

nothing like us || chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz