41

1.3K 120 7
                                    


Chanyeol


  Gdy zobaczyłem zmasakrowanego Baeka moje serce stanęło. Zapomniałem o tym, że jeszcze przed chwilą bałem się o to, że nie wróci i czym prędzej rzuciłem się ku niemu. Chłopak wsparł się swoim czołem na moim i przed omdleniem wprost na mnie, odpowiedział bełkotliwym głosem na moje wcześniejsze pytanie.

- Nie ważne, Channie. Ważne, że już jestem z tobą. I będę. Zawsze. Nie zapomnij.

Moje oczy na powrót wypełniły gorące łzy, a drobne ciało Baekhyuna opadło, zwalając mnie na drewniane panele.

- Nie zapomnę, Baekkie – mruknąłem w ciemne, pachnące jak zwykle jaśminem, włosy chłopaka.

  Powinienem wiedzieć, że wróci, że mnie nie zostawi i że dotrzyma swojej obietnicy. Rozpłakałem się na nowo i przytuliłem do siebie nieprzytomnego Baekhyuna. Kiedy już byłem do tego zdolny, podniosłem się razem z nim i ułożyłem go na łóżku. Prezentował się... cóż... W zasadzie nie prezentował się wcale... Jego twarz była rozkwaszona całkowicie. Na rozerwanej wardze powoli zasklepiała się krew, tak samo jak na policzkach, nosie i rozciętym, prawym łuku brwiowym. Bałem się pozbawić go poplamionej koszulki, ale po kilkunastu sekundach ją zdjąłem, a oddech uwiązł mi w gardle. Cały jego tułów był w siniakach, zadrapaniach i ranach. Brzuch pokrywało kilka ciemnych plam, co świadczyło o tym, że ktoś go kopał. Zauważyłem również opuchliznę przy stawach palcowych, a po uniesieniu i dotknięciu tych miejsc mogłem śmiało stwierdzić wybicie.

  Przysiadłem na podłodze obok Baeka i zacząłem delikatnie gładzić kontuzjowane dłonie. Mój wzrok padł na jego nogi, a po plecach przeszły mnie ciarki na myśl o tym, co może mnie tam zastać. Powinienem kogoś zawołać, poinformować siedzącego na dole managera, ale nie miałem ochoty z nim już dzisiaj rozmawiać. Postanowiłem zaczekać, aż Baekhyun się obudzi i wtedy sam, w spokoju go opatrzę.

***

- Boli – wychrypiał brunet i wzdrygnął się pod moim dotykiem.

- Muszę.

  Ułożyłem delikatnie dłoń na szczęce chłopaka i ponownie sięgnąłem tą drugą, trzymającą wacik nasączony środkiem odkażającym do jego brwi. Po obmyciu, twarz Baekhyuna nie prezentowała się lepiej, tylko czyściej. Okazało się, że to, co wcześniej zakrywała krew, teraz zakrywają fioletowe i czerwone sińce.

- Powiedz mi, co się stało.

- Co tu dużo mówić... Wpadłem na jakiegoś gostka, a ten mnie za to pobił... – Cmoknąłem z dezaprobatą i wyrzuciłem zużytą watę do kosza. – Próbowałem mu oddawać, ale weź na mnie popatrz i powiedz mi szczerze, że mam jakieś szanse w starciu z wyższym ode mnie o dwie głowy, umięśnionym chłopakiem... Ech...

Parsknąłem tylko i ująłem jego lewą dłoń do ręki.

- Baekhyun?

- Tak?

- Patrz za okno.

  Chłopak wykonał moje polecenie, a ja szybko naparłem na jego powykrzywiane palce. Rozległo się nieprzyjemne strzyknięcie i Baek wyrwał się, przeklinając pod nosem.

- Przepraszam! – zawołałem, ponawiając poprzedni ruch na kolejnych dwóch palcach.

  Baekhyun opadł na poduszki i tylko wzdrygał się, gdy nastawiałem pozostałe wybicia. Z jego oczu płynęły strumienie łez, a wzrok uciekał na widok za oknem. Było mi go żal, widziałem jak cierpiał i podziwiałem, że nie rzucał się po całym pokoju i nie wrzeszczał, jak to go wszystko boli i że nie wytrzyma, jak zapewne ja bym to robił. Już nie raz dowiódł swojej wytrzymałości. Choćby wtedy, kiedy Minseok i Sehun dostali jakiejś chorej fazy i na treningach cisnęli go niemalże do nieprzytomności, lub kiedy wszyscy mieliśmy kaca i tylko on nie przeżywał tego jak dwunastolatka pierwszy okres, ale i tak za każdym takim razem zaskakiwał nie wysokim poziomem tej wytrzymałości. Ile jeszcze rzeczy, bólu i nieprzyjemności jest w stanie przetrwać? Jak widać dużo, bo nie poddawał się także w sprawie naszego związku...

- Skończyłeś? – Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.

Potrząsnąłem głową.

- Nie, muszę ci to jeszcze usztywnić.

- Usztywnić?

- Tak.

- Będzie mi tak wygodnie?

- Będzie ci tak bezpiecznie. Palce ci się nie rozlecą.

- A będzie bolało?

- Jak będziesz niegrzeczny, to będzie.

- W takim razie postaram się być grzeczny.

Wyjąłem z apteczki twardy, elastyczny bandaż i po podłożeniu pod jeden z palców Baekhyuna drewnianego patyczka, zacząłem oplatać go materiałem.

- I tak będzie...

Zacieśniłem przeploty, a brunet syknął.

- Głupek – burknął pod nosem.

Pociągnąłem za bandaż, a Baek zaskomlał.

- Miałeś być grzeczny.

- Pierdol się i nie rób tak, bo sam to dokończę!

Zaśmiałem się krótko i spiąłem opatrunek na nadgarstku chłopaka.

- Nie będziesz musiał – pochyliłem się i cmoknąłem go w odrapany policzek.

***

  Baekhyun wczesnym popołudniem wybył na spotkanie z Taeyeon, z którą zaśpiewa w duecie, napisaną przez siebie piosenkę. W zasadzie managerowie, zastając go w tak opłakanym stanie chcieli przesunąć to na czas, kiedy Baek będzie się już normalnie prezentował, ale ten zaprotestował i ledwo ustając na nogach, pomaszerował ku schodom i zszedł na sam dół, jedynie trzymając się barierki. I tyle go tego dnia widziałem...

  Zapowiadał się długi i nudny dzień, połączony z opiekowaniem się moimi przyjaciółmi, którzy wrócili dzisiaj nad ranem, wciąż kompletnie pijani i teraz jeśli nie spali, to leżeli gdzie popadnie i marudzili. Właśnie brzdąkałem na gitarze melodię, która przyszła mi do głowy na myśl o mojej ostatniej piosence, gdy drzwi do pokoju otworzyły się i przez próg wtoczył się uśmiechnięty Jongin. Popatrzyłem na niego, z lekka zdziwiony, bo blondyn jeszcze przed chwilą mówił, że idzie spać. Chłopak zatrzasnął za sobą drzwi i usiadł na brzegu mojego łóżka.

- Cześć.

- Cześć? – odpowiedziałem niepewnie.

- Widzieliśmy się już dzisiaj?

Uniosłem brew.

- Tak jakby...

Jongin rozsiadł się wygodniej i oparł o ścianę.

- Co przez to rozumiesz?

- Nic. To jest raczej dość prosta odpowiedź. Nie trzeba się w niej niczego domyślać.

Zbiłem go nieco z tropu, ale szybko znalazł nowy temat.

- Dlaczego siedzisz sam?

- Bo wszyscy nie nadajecie się do użycia, a tym bardziej do rozmowy, czy przebywania z wami w jednym pomieszczeniu.

- A Baekhyun?

- Jest na rozmowie o nowej piosence z Taeyeon z Girl's Generation.

- Jesteś zazdrosny? – zapytał z głupkowatym uśmiechem.

Spiąłem się i odstawiłem gitarę na stojak.

- Nie. Czemu miałbym być?

- No bo... – zrobił pauzę i przyjrzał się swoim dłoniom. – Tak jakoś...

- Jongin, do czego ty dążysz?

- Pamiętasz jak uroczo rozmawialiście nad brzegiem rzeki? – Otworzyłem usta ze zdziwienia, a Jongin roześmiał się opętańczo.

- Czyli jednak tam byłeś! Ty... A tak się zaklinałeś...

Zacisnąłem dłonie w pięści.

- No byłem... I co z tego? Ty też byłeś...

- Wyjdź stąd, bo nie chcę ci nic zrobić, kiedy nie zdajesz sobie z niczego sprawy. Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz.

  Miał szczęście, że wyszedł, bo prawie skończyła się moja cierpliwość. Do czego to doszło, że mój przyjaciel mnie okłamał...

nothing like us || chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz