2

4.5K 314 199
                                    


- Och, zapomniałem wspomnieć – Harry ugryzł kawałek kebaba, patrząc na równie (nie) zainteresowanego rozmową Luke'a – Ma na imię Lewis.

Blondyn przytaknął powoli, sumując wszystko, o czym powiedział mu przyjaciel.

- Odpowiedź brzmi: tak – odpowiedział chłopak – Jesteś pedofilem i gwałcicielem do kwadratu.

Harry zmarszczył brwi, biorąc kolejny kęs jedzenia, a następnie pijąc Colę z gwinta. Cóż, przecież on nie mógł być pedofilem. Louis na pewno nie ma poniżej 15 lat!

- Sądzę, że się mylisz – stwierdził dumnie kędzierzawy, odstawiając słodki napój dalej, aby go nie kusił. Próbował przejść na dietę, ale jak teraz o tym myśli, widząc tego soczystego kebaba w swoich rękach, dieta może poczekać.

- Ja się mylę? - zapytał głupio, palcami plotąc swoją bransoletkę, którą dostał od Mike'a na swoje 18 urodziny – Och, przecież to całkiem normalne i NIE pedofilskie, że mówisz mi, iż chciałbyś zrobić autostradę z jego dziurki, od swojego ptaka. To jest niepokojące.

Harry zarumienił się wściekle. Cóż, on naprawdę nie panował nad sobą, kiedy mówił te wszystkie rzeczy o pośladkach Lewis'a, czy o jego zgrabnych nogach, grubszych udach oraz ... no dobrze, może to brzmiało odrobinę pedofilsko, ale może Lewis był naprawdę pełnoletni?

- Och, po prostu ja mówiłem to z miłym akcentem, a ty jesteś chamski – odpowiedział Harry udając oburzenie, niestety jego mikry uśmieszek zdradził, o czym teraz myśli.

- Niech zgadnę – westchnął blondyn, bawiąc się telefonem, a dłonią podpierając o policzek – Myślisz o Lewis'ie, który jest nagi, potrzebujący i skomlący Twoje imię?

Harry zamrugał kilkakrotnie, bo, do cholery jasnej, czy jego przyjaciel to Wróżbita Maciej? On naprawdę o tym myślał i to jest przerażające, że znają się tak długo, aby o tym wiedzieć, przynajmniej jak dla Harrego.

Luke po raz kolejny zerknął w ekran telefonu, oczekując wiadomości.

Harry prychnął.

- Czyżby nasz Lukey pokłócił się z Mike'm?

Luke westchnął.

- Odrobinkę.

- O co tym razem poszło?

Chłopak zagryzł wargę, patrząc w błękitne, bezchmurne niebo, tym samym prosząc Boga o deszcz. Naprawdę Los Angeles dnia dzisiejszego mogło uchodzić za Afrykę, albo jeszcze gorzej, za sypialnię Harrego, gdzie zawsze było gorąco, z dotąd niewiadomych przez Luke'a powodów.

- Zapomniałem o jego urodzinach – westchnął, a Harry poklepał go po plecach cicho świszcząc ustami.

- No to się wkopałeś.

***

- Och, kurwa! - starszy chłopak pacnął Luke'a w ramię, chowając się za budką z mięsem – Patrz! - wskazał palcem na chłopca, który z lodem w ustach przechadzał się po ulicy handlowej. Koło niego stał dosyć dobrze zbudowany chłopak o karmelowych włosach. Harry poczuł ukłucie zazdrości, ale to równie dobrze mógł być jego przyjaciel.

- Kto to? - zapytał blondyn, przystawiając rękę do czoła, aby słońce nie przeszkadzało mu w dostrzeżeniu, czegoś, na co kędzierzawy zwrócił uwagę – Powiesz mi w końcu kto tam stoi, czy dalej będziesz się ślinił? Poza tym mogłeś wybrać lepszą kryjówkę, wali wołowiną.

- Odezwał się wegetarianin, jeszcze wczoraj kebaba z rąk mi wyrywałeś – Harry zaśmiał się, obserwując jak Lewis niepozornie łapie dłoń Pana Mam Karmelowe Włosy i przemierza z nim chodnik, śmiejąc się uroczo. Tak, Harry był wścibski, ale ten Karmelczyk, jak nazwał jego towarzysza, nie ma prawa go dotykać! Chociaż, gdyby Harry stanął z nim na równi, Karmelczyk mógłby zmienić pseudonim na Chodzący Wpierdol, cóż, brunet wolał pierwszą opcję.

Boy Meets Boy / l.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz