Prolog

667 30 21
                                    

PROLOG - Wkraczając do jaskini lwa.

(wrzesień 2010)

Hogwart. Prawdopodobnie marzenie każdego jedenastolatka zamieszkującego Wielką Brytanie czy Irlandię Północną. Złotowłosa dziewczynka, pomimo czystej krwi i arystokratycznego pochodzenia, nie była inna. Tak jak młodzi czarodzieje urodzeni w mugolskich rodzinach wyczekiwała swojego listu. Kiedy biała, puchata sowa z kopertą w ostro zakończonym dziobie usiadła na parapecie w kuchni państwa Clarków, euforii nie było końca.

Teraz, siedząc samotnie w przedziale, wspominała radość i ekscytację sprzed kilku dni. Niestety tylko wspominała, niespełna wczoraj wieczorem zaczęła się denerwować, a dziś rano nawet obawiać, nowej szkoły. Choć rodzice przekonywali swoją królewnę, że to nic strasznego, dziewczynka gdzieś w środku odczuwała niepokój.

- Pojedziesz, poznasz wiele nowych zagadnień z różnych dziedzin nauki, może znajdziesz towarzystwo? Wiem, że nie przyniesiesz nam wstydu - rzekł ojciec na pożegnanie. Matka zalała się łzami i wyściskała małą. Kiedy niziutka dziewczynka wsiadała do pociągu, pani Clark pomachała jej na pożegnanie.

Siedziała w przedziale i kurczowo zaciskała ręce w piąstki. Kufer wsunęła pod siedzenie, czekała.

Przez kolejną godzinę rozmyślała nad przydziałem do hogwardzkich domów. Wypadałoby ukończyć Slytherin, jak ojciec lub zostać Krukonką jak matka, jednak po drugiej bitwie o Hogwart i wystąpieniach słynnego Harry'ego Pottera, zaczęła, wśród młodzieży, panować moda na dom Godryka Gryffindora. Dziewczynka raz czy dwa przyłapała się na fantazjach o czerwono-złotym krawacie, ale szczerze wątpiła, że kiedykolwiek go założy. Nie pasowałby jej. Ojciec zawsze jej powtarzał, że jego dziewczynka ma duszę Ślizgona i w pewnym momencie złotowłosa zaczęła w to wierzyć.

Podziwiała krajobraz za oknem, który co chwilę się zmieniał. Walia była wyjątkowo piękna na jesień. Nagle ktoś zakłócił jej spokój, dudniąc małą piąstką w szybę przesuwanych drzwi. Dziewczynka oderwała wzrok od okna, a spojrzenie jej szarych oczu skrzyżowało się z niebieskimi tęczówkami, zerkającymi na nią ciekawie. Nie czekając na zaproszenie, drobna istotka wpakowała się do przedziału. Włosy miała w kolorze mlecznego blondu, związane gumką w schludny kucyk, nie była wyższa niż siedząca w przedziale młoda arystokratka, za to szczuplejsza i uśmiechała się przyjaźnie.

- Tlenione? - zapytała złotowłosa dziewczynka, nie mogąc powstrzymać się od kąśliwej uwagi. Uśmiech zniknął z twarzy niebieskookiej, nie miała pojęcia, że wkroczyła do jaskini lwa.

- Nie... - powiedziała powoli, mrużąc oczy. Arystokratka wzruszyła ramionami.

- Czego chcesz? - zapytała oschle.

- Chciałam się dosiąść, bo w moim, obecnym przedziale siedzi o pięć osób za dużo - odpowiedziała niebieskoooka - ale już wiem dlaczego masz cały przedział dla siebie... - rzuciła złotowłosej wyzywające spojrzenie.

- Co to ma znaczyć? - warknęła niedoszła Ślizgonka. Jasnowłosa uśmiechnęła się triumfująco, ale nic nie powiedziała. Młoda panna Clark też nie zamierzała się odzywać i z powrotem wlepiła wzrok w szybę.

- Jak ty się w ogóle nazywasz? - rzuciła od niechcenia po dłuższej chwili, kiedy to błękitnooka zdążyła się rozsiąść.

- Alison, Alison van Persie.

-To coś z Rumuńskiego?

- Moi pradziadkowie byli z Holandii, jeśli już musisz wiedzieć.

- Nie muszę, chcę cię tylko dobrze zapamiętać...

- Dlaczego? - zapytała szczerze zainteresowana Ali.

- Żeby mieć pewność, że nie trafimy do tego samego domu. - Po tych słowach drobna dziewczynka otworzyła buzię ze zdziwienia, nie mogła uwierzyć, że ktoś może być tak niemiły bez konkretnego powodu.

Godryk Salazar i resztaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz