Rozdział III – Alison i rycerze okrągłych pętli.
Alison
Wstałam parę minut po siódmej. Oczywiście nie wyspana, bo towarzyszyłam Madeline do jedenastej w nocy. Kiedy wróciłam do sypialni zdążyłam jedynie przywdziać piżamę i zasnęłam.
Rano zaścieliłam łóżko i ruszyłam pod prysznic. Zastanawiałam się, czy Madie już oddała swoją pracę domową. Według mojego zegarka miała jeszcze prawie czterdzieści minut.
Wysuszyłam włosy za pomocą prostego zaklęcia i ubrana w mundurek wróciłam do swojego dormitorium. Juliett zdążyła już wstać i właśnie przygotowywała dla siebie ubranie. Ja zajęłam się pakowaniem plecaka na dzisiejsze lekcje. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy spostrzegłam, że dwie pierwsze godziny mam ze Ślizgonami, to oznaczało cały poranek w towarzystwie Camilli i Madeline. Już miałam zejść na śniadanie, ale zatrzymała mnie Julie.
– Które? – zapytała. W lewej ręce trzymała parę czarnych butów na dziesięciocentymetrowej platformie. Z tyłu miały nabite srebrne ćwieki i obuwie wyglądało bardziej jak narzędzie tortur niż cokolwiek innego. Aż bałam się spojrzeć na drugą parę butów, którą wybrała Julie. Miała dość specyficzny gust, ale większość Hogwardzkiej młodzieży zdążyło się do tego przyzwyczaić. Z ulgą stwierdziłam, że jej drugim wyborem były sandały w cielistym kolorze. Miły grube pasy i masę zapięć. Bez wahania je wskazałam.
– Dzięki, Ali. Prawdziwa z ciebie wyrocznia mody! – Parsknęłam śmiechem i opuściłam sypialnie.
W pokoju wspólnym Gryfonów natknęłam się na Drake'a, który z jakiegoś powodu, darł się wniebogłosy. Otaczał go, jak zawsze, tłum wielbicielek i znajomych, którzy chcieli być jak on. Wywróciłam oczami i podeszłam do szatyna.
– Co się dzieje, Drake? – zapytałam wprost. Zeskoczył z kanapy i wylądował tuż przede mną.
– Widziałaś to?! – wrzasnął i wcisnął mi do rąk kawałek pergaminu. Zaraz go przeczytałam.
„W związku ze złymi prognozami pogody na październik i listopad, pierwszy mecz Quidditcha odbędzie się pod koniec września. Gryfoni zagrają z Puchonami, otwierając turniej o Puchar Quidditcha.
Z wyrazami szacunku:
Joanne Molins, dyrektorka"
– Że co?! – Wytrzeszczyłam oczy na Drake'a. Teraz w pełni rozumiałam jego wrzaski. Niemożliwym było zebrać drużynę w ciągu miesiąca. Tym bardziej, że ze starego składu zostały może ze cztery osoby. Żeby mieć jakiekolwiek szanse musielibyśmy ćwiczyć codziennie, a z nowym składem nawet częściej. Wygrana była niemożliwa. Usiadłam sobie z wrażenia.
– Od kiedy pogoda ma jakikolwiek wpływ na Quidditcha?! Molins do reszty zwariowała! – wrzasnęłam. Drake westchnął i usiadł obok mnie. Było jasne, że w tym roku będziemy musieli poprowadzić naszych do zwycięstwa, bo obecni siódmoklasiści ledwo umieli wsiąść na miotłę, z jednym wyjątkiem w postaci Travisa Quinna. Gryfon grał na pozycji pałkarza i był jedynym przedstawicielem ostatniego rocznika w tegorocznym składzie. Całą resztą musiałam się zająć ja i Drake. Większość naszej drużyny ukończyła szkołę, toteż należało zrobić jakieś przesłuchanie. Było jasne, że kapitanem zostanie Drake. Grał lepiej niż ja, a Travis nigdy nie palił się do tego stanowiska. Zrobiłam w głowię listę członków zeszłorocznej drużyny i wyszło mi, że ostała się jedynie nasza trójka.
– Trzeba zrobić nabór już dziś – zdecydował Drake, a ja mu przytaknęłam. Zabrał mi wiadomość od Molins i odwrócił ją na niezapisaną stronę.
CZYTASZ
Godryk Salazar i reszta
FanfictionHistoria wcale nie opowiada o założycielach Hogwartu. Przybliża nam przygody i perypetie trójki przyjaciółek, Camilli, Alison i Madeline. Każda jest na swój sposób wyjątkowa i gromadzi wokół siebie wiele wątków, które przeplatają się, tworząc barwną...