Rozdział I

453 25 22
                                    

Rozdział I – Początki bywają (tr)nudne.

6 lat później

Alison

Stanęłam przed podwójnymi drzwiami posiadłości państwa Clarków. Koniec wakacji zbliżał się nieuchronnie, a my, to jest Cam, Madie i ja, postanowiłyśmy spędzić ten ostatni wolny dzień razem. Wszystkie były świadome tego jak to się skończy. Na peronie będziemy nieprzytomne, ale żadna się zbytnio nie przejmowała. Te lenie, Camilla i Madeline, i tak zawsze śpią do jedenastej, a potem marudzą, że są zmęczone. Nie wiem jak one to robią. Zapukałam i od razu usłyszałam jak Cam zbiega po schodach. Otworzyła mi drzwi. Weszłam do środka, zrzucając czarne trampki z nóg. Miałam ze sobą cały kufer, jako że jutro rano wyjeżdżamy do Hogwartu na szósty rok. Jeszcze w domu pożegnałam się z rodzicami i Moniką, a potem złapałam najbliższy świstoklik. Zabawne, że Madie nigdy nie potrafiła rozróżnić, który teleportuje cię gdzie.

– Gotowa na ostatni dzień lata! – wykrzyknęła Camilla, ściskając mnie na powitanie. Pomogła mi wnieść kufer do salonu, a potem zostawiłyśmy go pod ścianą, był za ciężki, żeby taszczyć go na pierwsze piętro do pokoju Cam. Złotowłosa zmierzała prosto do kuchni, więc poszłam za nią. Stół był zastawiony przekąskami i napojami.

– Część jedzenia jest w lodówce, a to tutaj – Cam kiwnęła w stronę stołu – trzeba przenieść do salonu. – Chwyciłyśmy co się dało i przeniosłyśmy do pomieszczenia obok. Szykowała się niezła impreza. Kiedy stół w salonie uginał się od jedzenia, a kanapę przeniosłyśmy pod boczną ścianę, Madie zapukała do drzwi. Camilla pobiegła otworzyć, a ja wyjęłam z kufra jedzenie, które wcisnęła mi mama przed wyjściem. W sumie nie narzekam, jedzenia nigdy za wiele. Madeline rzuciła się na mnie, kiedy tylko przekroczyła próg salonu. Ponad ramieniem blondwłosej, dostrzegłam Cam, która taszczyła za sobą kufer Madeline. Właścicielka walizki puściła mnie po dłuższej chwili i rzuciła się w stronę kufra.

– Zostaw Cam, ja to zaniosę. – Już po chwili Madie sama wniosła walizkę do salonu i postawiła ją obok mojej. Nie wiem gdzie znalazła tak wielki kufer, był wyższy od mojego o całe trzy stopy!

– Skoro już wszyscy dotarli, zabawę czas zacząć – oznajmiła Camilla i ruszyła w stronę barku. Miała w oczach ten dziwny błysk, który zwiastował kłopoty... Z szafki na alkohol wyjęła litrową butelkę Ognistej Whisky. Cam zawsze miała dziwną słabość do napojów wysokoprocentowych, osobiście ani tego nie pochwalam ani nie zamierzam praktykować.

– Mnie nie liczcie –powiedziałam pewnie. Iskierki w oczach obu Ślizgonek trochę przygasły i dziewczyny schowały jedną z trzech literatek z powrotem do barku.

– Na pewno? – zapytała jeszcze Madie, ale uparcie pokiwałam głową. Camilla rozlała Ognistą na dwie szklanki i podała jedną z nich Madeline. Na szczęście ja raczyłam się sokiem przez resztę wieczoru...

*

7 godzin później

– Do cholery, Cam! Wracaj tu!!! – krzyczałam za biegnącą w stronę furtki Ślizgonką. Stanęłam w drzwiach, obserwując jak Madeline kładła się na trawie w ogrodzie państwa Clarków. Pacnęłam się ręką w czoło, jak mogły doprowadzić się do takiego stanu?! Zaklęłam pod nosem, zakładając buty. Oczywiście ani Madie ani Cam nie przejmowały się zbytnio ubiorem. Madeline zrezygnowała jedynie z butów, zachowując resztki godności. Druga Ślizgonka nie poprzestała na obuwiu, jej czarna koszulka leżała na podłodze w salonie. Dogoniłam zataczającą się Camillę i zamknęłam przed nią furtkę. Cudem doprowadziłam ją do domu, sadzając na fotelu w salonie, idąc po Madie rzuciłam w Cam koszulką.

Godryk Salazar i resztaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz