~Rozdział 4~

93 7 0
                                    

Chwiejnym krokiem dotarliśmy pod dom śpiewając "I want to break free". Jake pomógł mi się wspiąć do okna, po czym sam wszedł do pokoju. W tamtej chwili marzyłam tylko o jednym - zrzucić z nas ubrania i oddać się przyjemności. Jake wsadził rękę po moją sukienkę i ściągnął stringi. Następnie położył mnie na łóżku, pocałował i zaczął zsuwać się na dół. Po chwili poczułam jego język między nogami. Aż nagle...

-Ło la Boga. Sso wy tu robiciee?

Kurwa. Zapomniałam o Tomie. Usłyszałam kroki na korytarzu. Po chwili do pokoju wszedł tata zbudzony przez krzyki mojego "zastępcy" i zapalił światło. Widok, który zobaczył był dosyć osobliwy: córka leżąca z rozłożonymi nogami przed chłopakiem i obcy facet siedzący na podłodze w różowej peruce oraz w kałuży jego wymiocin. Szybko okryłam się kołdrą i spojrzałam na zdezorientowanego ojca. Mój tok myślenia był opóźniony przez nadmiar spożytego alkoholu.

-Spokojnie tatuziu, ja to wszystko wyjaśnię - wybełkotałam i ruszyłam w jego stronę.

-Czy ty jesteś pijana?!

-Aee tato, ja nis a nis nie piłam - odpowiedziałam spokojnie.

-W ogóle co to się dzieje?! Co tu robi Jake i ten facet?! Nie mów mi, że byłaś na tej imprezie.

-A wiesz, że ci bardzo ładnie w tym szlafroczku?

Niewiele myśląc zaśmiałam się co chyba nie było zbyt dobrym pomysłem i po chwili poczułam bulgotanie w brzuchu.

-Oho, chyba wódeczka wraca.

Załamany ojciec z trudem zaprowadził mnie do łazienki. Jedyne co pamiętam to widok muszli klozetowej przed moją twarzą.

***

Obudziłam się o 10 z potwornym bólem głowy. Ah ten kac. Wszystko byłoby do zniesienia gdyby nie to, że czeka mnie porywająca rozmowa z ojcem. Zwaliłam się z kanapy, na której nawet nie wiem jak się znalazłam. Podniosłam wzrok na fotel znajdujący się przed moją twarzą. Siedział na nim ojciec ze wzrokiem przeszywającym mnie na wylot. Pod jego wpływem od razu usiadłam. Panie i panowie, no to zaczynamy kazanie.

-Możesz juź dać mi karę. Poważnie, nie chce mi sie tu siedzieć. Masz mój telefon.

-Żartujesz sobie. Najpierw musisz mi wszystko wyjaśnić.

-Ugh... dobra tylko daj mi wziąć jakieś leki przeciwbólowe, bo czuje się jakby ktoś w moim mózgu strzelał z czołgu.

Udałam się do kuchni i łyknęłam potrzebne tabletki. Zbyt wiele nie dadzą ale dobre i to.

-No więc... - i zaczęłam opowiadać.

Słuchał uwaźnie i nie przerywał. Oczywiście pewne sprawy ominęłam, bo nie chciałam być przywiązana do łóżka do końca swego żywota. Gdy skończyłam ojciec zabrał głos.

-Po pierwsze miałaś karę, ale oczywiście ciebie to nie obchodzi. Po drugie wróciłaś pijana i ... ekm, zabawiałaś się z Jake'em, gdy byłem w domu. Od dziś masz zakaz wychodzenia gdziekolwiek i nikt nie może cię odwiedzać. Do szkoły zawożę i odbieram cię ja.

-O boże chyba żartujesz. Czy ja wygladam jak pięciolatka?

-Nie żartuje. Było się powsztrzymać i tam nie iść.

-Dobra nie ważne. A swoją drogą gdzie Jake i Tom?

-Śpią u ciebie w pokoju, niestety nie byli w stanie wrócić do domu. A i jeszcze jedno idziesz dziś ze mną na spotkanie z Harrisonem.

-Co?! Nie zamierzam do niego iść! - powiedziałam z oburzeniem. Nie miałam ochoty patrzeć dziś na tego idiotę.

-Wybacz, ale nie masz wyjścia - poklepał mnie po głowie i poszedł do swojej sypialni.

***

O 16 ojciec dosłownie przytargał mnie siłą do samochodu i pojechaliśmy do szkoły. Na miejscu nauczyciel zaprosił nas do gabinetu.

-Dzień dobry.

-Witam, Jacob Harrison.

-Michael Lightwood, miło poznać.

Podali sobie ręce. A więc piekło czas zacząć.

-Liliano - zaczął Jacob.

-Oh daruj sobie te przyjemności Harrison.

-No cóż... A więc panie Lightwood.

-Może pan śmiało mówić po imieniu, darujmy sobie to per pan.

No nie! Jeszcze tego by brakowało żeby przechodzili na ty!

-A więc Michael, zaczynijmy teraz to jeszcze dziś wszystko sobie wyjaśnimy -
powiedział zerkając na mnie wymownie. No to będzie się działo.

Harrison wyciągnął dziennik i książki z matmy.

-Jak juź zapewne wiesz Lily jest zagrożona z matematyki. Przedsawię wam jaki zakres materiału jest potrzebny, aby Lily zdała do następnej klasy.

Zaczął zaznaczać różne tematy w podręczniku. Było tego tyle, że niektóre z tych rzeczy widze pierwszy raz w życiu. Co ja mówię, chyba ten podręcznik moje oczy zobaczyły pierwszy raz.

-I jeszcze jedno, organizowana jest szkolna dyskoteka. Zbieram podpisy.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć zrobił to mój tatam

-Nie ma mowy. Lily nie może wychodzić z domu.

-A co się stało?

-Hmm... Przez dosyć głośny powrót z imprezy.

-Bez przesady nie ma co jej zakazywać. Jest młoda niech bawi się z przyjaciółmi - powiedział Harrison.

Czemu on mnie broni? Raz się na mnie drze, a teraz... Nie wnikam o co mu chodzi. Chcę już stąd wyjść.

-Pomyśle - powiedział ojciec.

-Bardzo dziękuje za rozmowę. Do zobaczenia.

W samochodzie tato zapytał:

-Co ty się tam czepiasz tego faceta? Spoko gościu z niego.

-Jak on jest spoko to ja jestem dziewicą.

Popatrzył na mnie karcącym wzrokiem. Jakby to była dla niego nowość. Resztę drogi przemilczałam nie chcąc pogarszać sytuacji.

***

W domu dopadłam telefon. Przypomniałam sobie, że wczoraj nie odpisałam temu typkowi z twittera.

Blurryface:
A może chcesz go zobaczyć? :3

To jak kotku? Chyba, że chcesz do buźki, bo sadząc po tw nazwie lubisz i chcesz :33

Ej...?

HALOOOOO!!!

No nie obrażaj się! Żartowałem przecież.

Okej nie to nie -,-

To pa.

Łoooo. To się chłopak rozpisał. I chyba dobrze by było zmienić nazwę.

Lickyourdick69:
Jestem. Sorry, ale byłam bardzo zajęta. Znaczy no w pewnym sensie. I nie, nie chce go widzieć ;-;

Blurryface:
Huhu opowiadaj co się działo.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 25, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

|Unthinkable|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz