Rozdział 4

96 13 4
                                    

Słońce dopiero zaczęło wschodzić, niebo było wtedy różowe. Chłodny, październikowy powiew wiatru pobudzał moją twarz oraz usunął resztki mojego dzisiejszego koszmaru. Kiedy było już tak spokojnie, nagle usłyszałam czyjeś przyspieszające kroki za mną. Przeraziłam się, bo poczułam czyjąś rękę na moich plecach, przeszedł po mnie dreszcz.

- Spokojnie, to tylko ja. Widzę, że do grona porannych biegaczy dołączyła moja nowa sąsiadka. - spoglądając na tego chłopaka z bystro zielonymi oczami oraz z brązowymi lokami, zauważyłam że się uśmiecha. Włosy miał zaczesane do góry, a jego kręcone loczki okalały jego śniadą karnację. Jego loczki były tak cudownie ułożone, brunet spojrzał na mnie tymi jego ślepiami, co było najgorsze jego ręka dalej obejmowała moje plecy.

- Biegam tylko wtedy, gdy mam jakieś problemy, czyli dwa, trzy razy w tygodniu. A zresztą, to nie twoja sprawa, czy biegam czy też nie. A i z łaski swojej, mógłbyś zdjąć swoją rękę z moich pleców?! - krzyknęłam na chłopaka, który biegał teraz moim tempem. Jego mięśnie były widoczne przez obcisłe ubrania do biegania. Tak jak go poprosiłam, zdjął swoją rękę. W końcu...

- Dobrze, spokojnie, chciałem być miły dla ciebie. Zauważyłem tylko, że tak jak ja z rana dziś biegasz. - widziałam skrępowanie w jego postawie. - a z tą ręką to przepraszam, ja tak mam. Potrafię pielić w ogródku i dotykać kwiaty, czy rośliny, jednak one są bardziej posłuszne i nie czepiają się mnie. - z uśmiechem dodał chłopak.

- Tylko ja nie jestem rośliną, jak już zauważyłeś.

- Ale pomyślałem, że zrobi ci się lepiej, wyglądasz tak kwitnąco...

- Ha ha. Bardzo śmieszne. Takim tekstem to pewnie podrywasz każdą laskę, którą na swojej drodze napotkasz. - mnie samej zaskoczyła ta pewność sienie, którą wyraziłam wobec tego chłopaka.

- Ten tekst akurat wykorzystuję na wyjątki, takie jak ty. - zaśmiał się. - A tak w ogóle to nazywam Jeremy, a ty?

- Tylko mi nie mów, że twoim podrywem zarywasz chłopców. Nie chcę kolejnego geja mieć w swoich byłych... Bernadeth mam na imię. - okłamałam tego chłopca dodając. - A skąd ty wiesz, że jestem twoją sąsiadką?

- Nie no w mojej szkole jest dużo przystojnych mężczyzn i tak, jest jeden, który nazwałbym go mianem "przystojny", czy "wysportowany" oraz taki cudowny - zaczął wymieniać cechy tego chłopaka ze swojej szkoły, a ja zaczęłam wtedy przyspieszać. - A o tym, że jesteś moją sąsiadką dowiedziałem się dzisiaj o 2:15, kiedy nie mogłem zasnąć. I hej, przepraszam, żartowałem. - dogonił mnie Jeremy. - W jedynym chłopcu jakimkolwiek się kochałem, jestem ja sam. A jakbym ci powiedział, że jestem czarodziejem - gejem, który na co dzień nosi błyszczące ubrania, to też byś mi uwierzyła? - wyjaśniając wymachiwał swoimi rękami niczym czarujący magik.

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Razem biegaliśmy jeszcze przez pięć kilometrów, a potem ja poszłam w swoją stronę, a on w swoją. Kiedy miałam już wchodzić do domu, on do mnie zawołał:

- Do jutra, piękna.

Spojrzałam na moją aplikację, która mierzyła mi mój dystans, który niedawno pokonałam. Nie wiedziałam, że jestem w stanie pokonać dwadzieścia kilometrów w niecałe trzy godziny oraz spaliłam 1859 kilokalorii.

Zaszłam do kuchni, aby się czegoś napić. I nagle zobaczyłam w kuchni moją ciotkę z wujkiem, którzy przyszli do nas na śniadanie. Ale co to było za śniadanie. Na wielkim stole z mahonia zostały porozstawiane talerze, sztućce, sery, wędliny, pasztet, sernik, owoce, warzywa, frittata, jajecznica, bekon, pancakes ,herbata - obstawiam, że zielona. U nas każdy uwielbia pić zieloną herbatę. - sok pomarańczowy, dzbanek z wodą i cytryną oraz pieczywo, a do tego masło. Pysia!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 08, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

What's Wrong With Me?|H.S ⭕Where stories live. Discover now