Rozdział 4

69 6 2
                                    

Wstałam nie trzeźwa, zresztą jak zawsze. Na zegarku elektrycznym widniała godzina 5:00. Po porannej toalecie, ubrałam się w szarą bluzę, długie czarne leginsy i buty do biegania. Wyszłam na korytarz, na którym nikogo nie było. Albo wszyscy jeszcze spali, albo już wstali, a ja jestem w ostatniej grupie rozgrzewki. Wyszłam z budynku, bo tam własnie miała się odbyć nasza zbiórka. Stało tam czterech militarnych, ze mną pięciu. 
- Jestem.- powiedział zdyszany jakiś chłopak, który najprawdopodobniej przyszedł z tej samej strony co ja. Najwyraźniej myślał, że spóźni się na zbiórkę, ale trener jeszcze się nie zjawił. Odwróciłam się na pięcie, by ujrzeć kto przyszedł.- Maya? 
- Josh?- zapytałam się ze zdziwieniem. Na jego twarzy widniało zdezorientowanie.

- Dlaczego tu przyszłaś?- rzekł pytająco. To było naprawdę głupie pytanie, co już po chwili zauważył.- Znaczy, nie pomyliłaś się? Może źle spojrzałaś na plan?
- Josh, ja nie patrze na plan. Budzik budzi każdego z nas o wyznaczonej godzinie. Zresztą, masz jakiś problem z tym, że tu jestem?- powiedziałam oschle. Widziałam o co mu chodzi. Myślał, że skoro jestem na obozie pierwszy raz to nie powinno być mnie w tej grupie. Fakt wszyscy byli tu dość umięśnieni i wysportowani, ale to nie znaczyło, że jestem gorsza. 

- Tylko, że to jest zaawansowana grupa.- odparł ze skrępowaniem i złapał się za kark pocierając go. 
- Wiem o tym. Skończmy tą bezsensowną dyskusje, bo do niczego ona nie prowadzi. Jeżeli myślałeś, że się w wrócę do pokoju to jesteś w błędzie.
- Dobrze, a więc przepra..- nie dokończył.

- Odpuść. Będziesz przepraszał jeszcze nie raz. - wywróciłam oczami i odwróciłam się do niego plecami czekając na moderatora.
- Jak wolisz. Grupa za mną.- krzyknął głośno Josh. Momentalnie się wzdrygnęłam, kiedy jego donośny głos rozniósł się w moich uszach. Ponownie się odwróciłam tym razem w jego stronę, patrząc z niedowierzaniem. - Chciałaś coś powiedzieć?- zapytał z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. 

- Ależ nie, trenerze.- odparłam z ironią.-

- Dobrze, jako że jesteś nowa, zapraszam cię do pary ze mną. Mam nadzieje, że nadążysz.- puścił mi oczko.

- Proszę się o to nie martwić. - rzekłam stając obok niego.- Zaczynamy?

***

- Jaką masz teraz lekcję?- zapytał Josh, siedzący na przeciwko mnie. Własnie spożywaliśmy śniadanie.

- Angielski.- oparłam wstając.- Nie chciałabym się spóźnić. Więc żegnam pana. Zobaczymy się zapewne później.- i położyłam pustą tackę na kosz. Zaczęłam wchodzić po schodach, gdy coś usłyszałam. Oho, odzywa się ciemna strona mocy.

- My się na pewno zobaczymy słońce.- po tym określeniu od razu wiedziałam kto do mnie mówi. Zaczęłam szukać miejsca gdzie stanął mój ukochany kolega, jednak nie mogłam go nigdzie dostrzec.- Głupiutka, schowałem się, by coś sprawdzić. Moje przypuszczenia się utwierdziły. Wiem, że mnie słyszysz. Spokojnie, nie mam zamiaru rozpowiadać twojego sekretu. Jestem taki jak ty.- rzekł cwaniacko chłopak. Mogłam poczuć jego uśmieszek na twarzy. - A ja nie chciałbym, by ktoś rozpowiadał moją tajemnice.

- Co chcesz osiągnąć poprzez tą rozmowę?- zapytałam szeptem wiedząc, że słyszy mnie doskonale.

- Chciałem ci tylko uświadomić, parę rzeczy.- odparł.

- Maya, co ty tu robisz? Coś się stało?- rozpoznałam głos Josha. Zwróciłam się w jego kierunku i lekko się uśmiechnęłam.

- Zupełnie nic, tylko trochę zakręciło mi się w głowie, ale już przeszło. Czasami tak mam.- skłamałam. Nienawidzę tego robić, szczególnie osobą tak dobrym jak on. Wiem, że nigdy nie chce nikogo urazić i troszczy się o drugą osobę. Skąd to wiem? Słyszę. Jego bicie serca. Widzę. Jego zmartwienie na twarzy. Czuję. Jego emocje.

- Zabrać cię do pielęgniarki?- zapytał stawiając kroki w moją stronę.

- Dzięki, doceniam, ale już naprawdę wszystko w porządku.- powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech. Szybko wbiegłam na górę. Wpadłam do pokoju od razu patrząc na zegarek, 7.57. Super. Błyskawicznie przebrałam się w czarne jeansy i beżowy sweter. Na nogi założyłam zwykłe, białe trampki po czym wyszłam z pokoju. 

***

Na żadną lekcje się nie spóźniłam, chociaż było blisko. Ta szkoła, znacznie różniła się od tej w moim rodzinnym mieście. Przede wszystkim, lekcje są prowadzone w klasach, które stopniowo się zniżają. Wyglądają jak te na uniwersytetach. Na samym dole stoi wykładowca, który prowadzi lekcje, a za nim znajduje się wielka tablica multimedialna, gdzie wyświetla prezentacje. Właśnie szlam do pokoju kiedy ktoś położył rękę na moje ramie. Momentalnie się odwróciłam sprawdzając kto to.
- Sprawdziłem twój plan i zauważyłem, że również masz trening z samoobrony. Co ty na to byśmy razem się tam wybrali?- zapytał Matt pogodnie, patrząc mi w oczy.

- Pewnie.- odpowiedziałam. Czasami nie lubię rozwijać wypowiedzi. Proste odpowiedzi są czasami najlepszym wyborem. Nic dodać, nic ująć, a druga osoba nie powinna mieć z tym żadnego problemu.

- A więc, daje ci 5 minut na zmienienie stroju.- jak powiedział tak zrobiłam. Po chwili wyszłam z pokoju,a Matta czekał już przed drzwiami. 

Weszliśmy na halę sportową i od razu zostaliśmy rozdzieleni. Były różne grupy, a każdą z nich dowodził inny moderator. Ja wpadłam do grupy pierwszej, a Matt do piątej. Trener nakazał przebiec sześć kółek dookoła placu treningowego. Następnie pokazał nam sztukę samoobrony i podstawowe pozy, ponieważ jesteśmy tu pierwszy raz i najprawdopodobniej wcześniej nikt się nie uczył tego typu sportu. Stanęliśmy przy workach do boksu. Moderator nakazał nam robić jedno z ćwiczeń, gdy nagle podeszła do nas inna grupa. Od razu zauważyłam w niej Matta.

- A więc zaszły pewne zmiany, które tak jakby panują od trzech lat. Grupa pierwsza zostaje pod opieką piątej. Militarni z tej własnie grupy będą was trenować, z racji tego, że startują na trenerów, więc to wyzwanie to dla nich świetna okazja. Pod koniec tego tygodnia zaprezentujecie czego się nauczyliście, na ringu. Domyślacie się o co chodzi. Teraz podam wam pary.-powiedział donośnym głosem, moderator mojej grupy.

-Sam- Emily; Alex- Scarlett; Garett- Megan; Matt- w tym momencie wyczekiwałam swojego imienia- Kasey- moje zażenowanie jak i blondyna niczym się nie różniło. Trener wyczytywał dalej pary, lecz brak mojego imienia na liście mnie martwił.

-I już ostatnia para. Chłopak został przeniesiony z grupy czwartej do grupy piątej za jego umiejętności. Josh, podejdź tu proszę.- ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Josha, mojego Josha.-Maya- trener wskazał na mnie palcem- razem.


MAYA

Start OverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz