- Zielony! To znaczy.. Maya.- uśmiechnął się zakłopotany Josh, otwierając drzwi od swojego pokoju.
- Witajcie panowie.- powiedziałam wchodząc do pomieszczenia, które nie lśniło czystością. Ubrania walały się po podłodze, a na stolikach nocnych leżało pełno pustych opakowań po chipsach, popcornie, 7-daysach, a także po wszelkiego rodzaju napojach.- Moglibyście tu posprzątać.- burknęłam opierając się o ścianę i rozglądając po otoczeniu.
- Nie marudź laska. Przyszłaś tu zwiedzać?- rzekł Theo, nie odwracając wzroku od telewizora.
- Ależ owszem, nikt ci nie powiedział,że jestem w sanepidzie?- odparłam z szyderczym uśmiechem na twarzy.
-Idziemy.- stwierdził Josh, wychodząc na korytarz. Zrobiłam to samo, i już nasza trójka schodziła po schodach. Przechodząc koło gabinetu głównego moderatora zauważyłam znanego mi bardzo dobrze bruneta. Chłopak spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, lecz na jego twarzy widniał szyderczy uśmiech. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, od razu odwróciła wzrok.
- Gdzie chcesz zacząć? -zapytał Josh, zakładając rękę na moje barki i przyciągając do siebie. Na ten gest dźgnęłam go w brzuch, a ten momentalnie ją zabrał.
- Szkoła mnie mało interesuje, ale za to wybiegi żołnierskie, sale do treningów, strzelnica- chwilę się zamyśliłam- to mnie kręci.
-Idziemy z grubej rury, już mi się podobasz.- rzekł Josh. Skręciliśmy w pewien korytarz który prowadził do różnych hal treningowych.
-Kochana, tutaj będziesz wylewała siódme poty. Zgodnie z twoim grafikiem, zajęcia są dostosowane do twoich umiejętności. Na pewno będziesz trenować kategorie w których jesteś najlepsza, lecz znajdą się, także takie w których będziesz beznadziejna.- wyjaśnił Matt, który również postanowił się z nami wybrać.
- Panie przewodniku, mam pytanie.-skierowałam wypowiedz w stronę chłopaka.- Skąd oni wiedzą o moich zdolnościach?
- Tłumaczymy to sobie bardzo dokładnymi badaniami, ale całej prawdy nie znamy.- odparł z powagą na twarzy. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałam.Szliśmy po bieżni, kiedy Josh przerwał tą krępującą ciszę.
- Idziemy do sklepu? Zostało 30 minut do zamknięcia wrot. Skinęłam głową i ruszyliśmy w stronę bram. Już mieliśmy opuszczać teren ośrodka, gdy usłyszeliśmy głos nawołujący Josha. Obróciłam się do tyłu, by zobaczyć kto ośmiela się zakłócać naszą wyprawę. Okazało się, że to nie kto inny jak mój ukochany przyjaciel brunet. Przewróciłam oczami.
- Przepraszam, że przeszkadzam waszej uroczej trójce- uśmiechnął się cwaniacko- ale chciałbym odebrać wam serdecznego przyjaciela, Josha. Mamy do pomówienia.- skierował wzrok na chłopaka, a ten zamieszany podszedł do niego burcząc pod nosem jakieś wyzwiska.
- Idźcie sami. Muszę coś załatwić.- rzekł odwracając się do nas plecami.
- A więc dobrze, tylko żeby nie wynikł z tego żaden romans.- zaśmiał się Matt.
***
Wzięłam koszyk i przeszłam przez barierki odpychając je biodrem. Powoli zaczęłam władać do koszyka różne produkty spożywcze typu jabłka, wafelki, ciastka i chipsy. Następnie przeszliśmy na dział z napojami. Wzięłam 3 duże butelki wody i już miałam iść do kasy, kiedy Matt włożył coś do mojego koszyka.
- Po co mi to? W ośrodku nie można spożywać alkoholu.- stwierdziłam, trzymając puszkę piwa w ręce.- Nikt tego nie sprawdza, a zresztą przyda ci się na ognisko. - powiedział uśmiechając się. Przewróciłam oczami i podeszłam do kasy.
Wyszliśmy ze sklepu gdy nagle usłyszeliśmy strzał. Nie wiedząc o co chodzi, spojrzałam na Matta. Ten momentalnie zaczął biec, wiec poszłam w jego ślady. W połowie drogi usłyszeliśmy kolejny strzał, tym razem poczułam jakby pocisk przeleciał dokładnie nad moja głową. Kiedy przekroczyliśmy bramy obozu wreszcie się zatrzymałam, nabierając powietrza do płuc.
- Co jest?- wycedziłam po chwili, nadal trzymając się za klatkę piersiową.
- Jeżeli wieczorem usłyszysz strzał to znaczy, że masz 2 minuty na dotarcie do ośrodka, inaczej zostajesz na dworze całą noc, ponieważ zamykają bramy, a otwierają dopiero rano.- odparł dysząc. Machnęłam ręką na znak byśmy wracali do swoich pokoi. Słusznie wykonał moje polecenie po czym znaleźliśmy się już na naszym piętrze. Pożegnałam się z Mattem i weszłam do swojego pokoju. Chwilę potem drzwi ponownie się otworzyły. W progu stał Josh jak zwykle się szczerząc.
- Czego chcesz?- zapytałam oschle, przeczesują włosy ręką.
- Nie tak ostro, przyszedłem zapytać cię o coś.- powiedział siadając wygodnie na moim łóżku.- A więc pytaj, jeśli musisz.
- Jaki jest twój ulubiony kolor?- zapytał spokojnym tonem. Czy on własnie przyszedł do mnie by zapytać o kolor? Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Brunet nadal czekał na moją odpowiedź.
- Pytasz mnie o kolor.- Ulubiony.
- A no tak, zapomniałam o tym przymiotniku.- powiedziałam sarkastyczne siadając na przeciwko niego. Nic nie mówiliśmy, siedzieliśmy w ciszy. Nadal nie odpowiedziałam mu na jakże ważne pytanie. Patrzyliśmy na siebie i studiowaliśmy nasze twarze. Jego piwne oczy wyraźnie obserwowały każdy mój ruch, był skupiony. Chciał mnie rozgryźć, czułam to. Tylko jak ktoś miałby to zrobić, skoro sama tego nie potrafiłam?
MAYA
CZYTASZ
Start Over
Teen Fiction- Jesteś słaba... - Lepiej poddaj się już... - Nie przejdziesz tej szalonej "gry". - Nawet nie potrafisz udawać. - Naprawdę zastanawiam się jak ty sobie w życiu poradzisz. Przez całe życie mi to wmawiano, a teraz mam szansę pokazać innym, że się myl...