O N E

147 13 1
                                    

Prawo, lewo, lewo, prawo i przed siebie? Nie. Chwila. Lewo, lewo, prawo, do tyłu i w bok?
Nie wierze. Znowu się zgubiłam. Przeklinam siebie za to, że mam tak słabą orientacje w terenie.
Wyciągam z tylnej kieszeni spodni telefon i wybieram numer ojca.

-Halo?

-Um, cześć ojcze.

-Cail, tylko mi nie mów, że znów się zgubiłaś-jego ton znacznie się podniósł, a to nie wróżyło nic dobrego. Krótko mówiąc zaraz się rozgada, a ja będę musiała w połowie chociażby próbować mu przerwać.

-Proszę cię, nie rób problemu. Wyślij tutaj jakiegoś swojego przydupasa i niech mnie podwiezie.

-Kochanie, twoja słaba orientacja w terenie kiedyś przysporzy nie tylko tobie jak i innym wielu kłopotów. Poza tym to nie są żarty. "Moje przydupasy"-wyobraziłam sobie jak robi cudzysłów w powietrzu-są mi bardzo potrzebni. Przypominam Ci, że gdyby nie oni już nie raz miałabyś problemy.

-Przypominam Ci, że gdyby nie ty, nie miałabym teraz żadnych problemów-odpowiedziałam sucho.
Mam dość tego, że obwinia mnie o każdą błahostkę-To przyślesz tu kogoś czy mam kierować się zmysłem węchu?

-Tak, już wysyłam. Cześć-powiedział i rozłączył się za nim mogłam chociażby powiedzieć głupie "pa".

Okej, może przesadziłam? Nie, nie sądzę. On, potrafi traktować mnie jak gówno, a ja nie mam prawa powiedzieć odrobiny prawdy? I jeszcze jakby to była "odrobina" prawdy. Miałam po prostu rację, gdyby nie on, nie było by mnie tu i nie miałabym żadnych problemów.

Schowałam telefon do tylnej kieszeni i czekałam, aż w końcu przybędzie jeden z jego pracowników. To, że mówiłam na nich "przydupasy", nie oznaczało, że ich nie lubiłam. Byli po prostu snobami. Typowe ważniaki, że niby profesjonaliści i cytuję "nie mają czasu zawozić głupiej smarkuli, kiedy i gdzie tylko zechce". Oczywiście, nie powiedzieli mi tego w twarz. Podsłuchiwanie wcale nie jest złe. No dobra, może trochę jest. Rozejrzałam się odruchowo, ale nikogo podejrzanego nie zauważyłam. Nie to, że jestem doświadczona w tych rzeczach, ale gdy jest się córką szefa gangu, trzeba się mieć na baczności...albo chociaż próbować.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głośny dźwięk klaksonu. Z szoku, aż podskoczyłam do góry. Spojrzałam na czarnego Range Rover'a i pokazującego mi język kierowce auta. Pokazałam mu środkowy palec i założyłam ręce na klatce piersiowej udając obrażoną. Chłopak spuścił szybę na dół i krzyknął:

-Na twoim miejscu wsiadłbym po dobroci...chyba, że chcesz, abym zaciągnął cię do niego siłą jak ostatnio- zachichotał.

Szybko oprzytomniałam przypominając sobie scenkę, kiedy ostatnio Luke wziął mnie na ręce i wciągnął do auta siłą. Dobra, może i było to zabawne, ale dziś jest wyjątkowo dużo ludzi na ulicach Londynu i wolałabym nie robić zbędnego zamieszania. Jedynym przydupasem ojca, którego lubiłam i nie był takim nudnym snobem był Luke. Czasem myślałam, że zastępuje mi on starszego brata. Co prawda był starszy tylko o 3 lata, ale jednak nadal starszy.

Gdy już siedziałam w środku mogłam dokładnie przyjrzeć się chłopakowi. Jego włosy były lekko zaczesane do góry tworząc coś w stylu artystycznego nieładu. Miał na sobie czarną bluzkę, czarne spodnie, czarną skórzaną kurtkę i czarny kolczyk w dolnej wardze. STANDART. Wszyscy w tym pieprzonym gangu ubierali się na czarno, nie licząc mnie, ale ja w sumie nie należałam do tego gangu, tylko mój ojciec.

-Grzeczna dziewczynka- skwitował czochrając mi włosy.

Pacnęłam go w rękę i spojrzałam na niego spode łba. -Zobaczymy jak będziesz chciał, abym pomogła ci przemycić burgera-uśmiechnęłam się cwaniacko.

Dangerous |J.G|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz