Szłam teraz długim korytarzem, który nawiasem mówiąc był pomalowany ohydną zieloną farbą. Ja rozumiem, że gangi w ogóle powinny mieszkać w jakiś opuszczonych domach czy coś, ale skoro ojciec postanowił się wyróżniać to chociaż mógłby się postarać. Fakt faktem mieszkamy w pokaźniej willi i jest ona oddalona od centrum miasta, ale po prostu tutejszy wystrój jest okropny. No co? Jestem kobietą, muszę czasem ponarzekać...Przyśpieszyłam kroku i z oddali zauważyłam dwóch ochroniarzy ojca, którzy stali przed drzwiami od jego gabinetu. Rozmawiali o czymś zawzięcie gestykulując rękoma. Postanowiłam wyminąć ich i po prostu wejść. Gdy już trzymałam klamkę oni momentalnie jakby obudzili się z transu. Złapali mnie za łokcie i odsunęli do tyłu. Szybko jednak zorientowali się z kim mają do czynienia bo szybko mnie puścili.
-Przepraszam panienko Cailin, ale myśleliśmy...
-Tak, tak wiem to wasza praca. Na drugi raz bądźcie bardziej skupieni- burknęłam i przeszłam obok ich otwierając drzwi i wchodząc do środka gabinetu.
Ojciec siedział na czarnym fotelu nie zwracając na mnie uwagi tylko wgapiając się w laptopa. Podeszłam bliżej i oparłam ręce na wielkim szklanym stole, który był na całą szerokość pokoju. To tu są te całe zgromadzenia i plany na nowe misje. Odchrząknęłam, żeby ojciec obdarzył mnie swoją uwagą.
-Dzień dobry, Cailin- rzekł odrywając wzrok znad laptopa i patrząc mi się prosto w oczy.
-Ta, cokolwiek- powiedziałam obojętnie i usiadłam na wolnym krześle na przeciwko niego.
-Jak udał się dzisiejszy trening?- spytał. Czy on się zgrywa.
-No właśnie nie udał- warknęłam.
-Coś się stało?- ewidentnie chce wyprowadzić mnie z równowagi.
-Ty...- wdech i wydech -Wytłumacz mi proszę dlaczego pozwoliłeś jakiemuś tam Jack'owi trenować wtedy kiedy ja?- już otwierał buzię, ale przerwałam mu dodając -Dobrze wiesz, że nie znoszę trenować z kimś i powinieneś się cieszyć, że w ogóle zgodziłam się na te ćwiczenia.
-Cailin, nie wiem w czym problem. Gadałem z Jack'iem i mówił, że nic takiego nie zrobił. Jack będzie z Tobą ćwiczył -już miałam zaprotestować, ale ojciec wskazał na mnie ostrzegawczo palcem i dodał -I nie dyskutuj. Mogłabym się z nim dalej sprzeczać, ale jest już późno, a ja jestem wycieńczona po treningu. Gdyby nie ten szklany stół za pewne także bym się na niego rzuciła.
-Jeszcze do tego wrócimy- odrzekłam -A teraz inna sprawa, masz bardzo niekompetentnych ochroniarzy. Gdyby zamiast mnie szedł po ciebie twój wróg morderca, oni już dawno by nie żyli, a ty zaraz po nich- to nie tak, że się o niego martwię...Kogo ja oszukuję! Jasne, że się martwię. To mój ojciec i jedyna rodzina, nie licząc Luke'a. Luke jest dla mnie jak starszy brat. Nie wiem co bym bez nich zrobiła.
-Kochanie, chyba mnie nie doceniasz. W tym budynku jest więcej kamer niż możesz sobie to wyobrazić. Wszystko jest kontrolowane, więc gdyby szedł tu "mój wróg morderca", moi ludzie już dawno biegli by za nim i zanim by tu doszedł został by już zabity -uśmiechnął się do mnie.
Muszę powiedzieć, że byłam pod lekkim wrażeniem. Po drodze będę uważnie przyglądać się ścianom i szukać kamer. Ale zaraz... skoro jest ich tak dużo, to są też w moim pokoju?
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że kamery są też w moim pokoju?! -praktycznie pisnęłam.
-To tylko dla twojego bezpieczeństwa! -podniósł do góry ręce w geście obronnym.
Momentalnie przypomniały mi się wszystkie moje żałosne próby tańca i śpiewania. Ja się nawet tam przebierałam!
-Masz je z tam tond zabrać. Dwa razy powtarzać nie będę- byłam bliska wybuchu.
-Nie mogę. Zrozum, że martwię się, a to dla twojego bezpieczeństwa- odrzekł spokojnie.
-Skończ z tym bezpieczeństwem! Masz pełno kamer, więc z mojego pokoju mają zniknąć- warknęłam.
-Pomyślę, a teraz proszę wyjdź. Mam dużo pracy -uśmiechnął się do mnie ciepło. Mój ojciec większość swojego życia jest snobem i surowym dupkiem, ale potrafi być zabawny, miły i kochany.
Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę drzwi lekko podirytowana.-To najgorzej urządzona willa jaką widziałam- nie wiem, który raz już mu to mówię, ale będę powtarzać dopóki coś z tym nie zrobi.
-Powtarzasz się, słonko- odkrzyknął bo byłam już przy drzwiach. Pokazałam mu język, a ten zaśmiał się z mojego dziecinnego zachowania.
Mój humor znacznie się poprawił. Tęsknię za takim ojcem, ale cóż nie mam już 10 lat.Wyszłam z gabinetu i ruszyłam przed siebie przy okazji posyłając ochroniarzom uśmiech. Kto by pomyślał, że wystarczy kropla uśmiechu i wesołego nastroju ojca, żebym sama była radosna.
Trudno. Jakoś przecierpię te treningi z Jack'iem, ale jeśli serio zacznie przeginać, to osobiście go zabiję widelcem.
Już nie mogę doczekać się kolejnego treningu. Czujecie ten sarkazm?
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Witajcie XD Długo nie było rozdziału, ale zamierzam znów regularnie je wstawiać! Wielki powrót XD Po prostu nie miałam weny i na prawdę mi się nie chciało.
Gwiazdka? Komentarz dla motywacji?
CZYTASZ
Dangerous |J.G|
Fanfiction-To śmieszne, gdy ludzie próbują zranić moje uczucia i jeszcze nie wiedzą, że ich nie mam-zaśmiał się ironicznie. -Masz uczucia-spojrzałam mu w oczy-sama widziałam jak na przykład jesteś szczęśliwy, śmiejesz się. -To udawany śmiech. -Jesteś smutny...