Rozdział 3

30 3 0
                                    


- Sophie? - to jak delikatnie wymówił moje imię sprawiło, że zmiękły mi kolana.

Spojrzałam na chłopaka zdziwiona. Skąd zna moje imię? Przyglądał mi się, a w jego oczach dostrzegałam ciekawość. Skrzywiłam się, choć całkowicie zapomniałam o bólu. Znałam skądś te oczy.

Musiał zauważyć moje zmieszanie.

- Przepraszam. Musiałem pomylić Cię z kimś innym. - puścił moją dłoń.

- Nie, nic się nie stało. Szczerze mówiąc to mam na imię Sophie.

Teraz to on się zdziwił.

- Nie rozumiem.

- Ja też. - uśmiechnęłam się lekko.

Chłopak się zaśmiał, a ja przestałam się uśmiechać. Spoważniał.

- Przepraszam, po prostu powiedziałaś to samo, co mówiła moja przyjaciółka z dzieciństwa. - przeczesał ręką swoje mokre, brązowe włosy.

Zamarłam. To musi być on. Tak! Louis. To jest Louis. Mój Louis!
To dlatego był mi taki znajomy. I te jego piwne oczy! Kochałam je zawsze. Odkąd się poznaliśmy zakochałam się w jego oczach. Mimo, że miałam wtedy pięć lat, a Louis siedem kochałam go jak brata. Choć, że nazywałam go swoim przyjacielem, był dla mnie jak brat. Ale potem jego tata dostał nową pracę i musieli się przeprowadzić. I wyjechali tak z dnia na dzień. Bez pożegnania. Złamało mi to wtedy serce, ale mama wytłumaczyła, że jeśli chcieli mieć pieniążki to misieli tak postąpić. Ale teraz stoi tu przedemną, żywy, sam we własnej osobie. Boże! Po tylu latach jeszcze pamiętał jak brzmiało moje powiedzonko! Jedenaście lat!

Rzuciłam mu się na szyję i moco go przytuliłam. W oczach miałam łzy. Płakałam nie dlatego, że się spotkaliśmy, chociaż z tego powodu byłam szczęśliwa, ale dlatego, że nadal mnie pamięta. Louis był zszokowany całą tą sytuacją i stał w bezruchu. Rozumiałam go doskonale. Nie wiedział, że go sobie przypomniałam i cieszę się z jego obecności. Nadal nie wiedział kim jestem. Odsunęłam się od niego, ocierając łzy.

- Nie pamiętasz już mnie? - odezwałam się z nadzieją, że zaprzeczy.

Spojrzał na mnie dziwnie i zmarszczył brwi.

- No nie zbyt.

Po usłyszeniu tych słów automatycznie posmutniałam. Spuściłam głowę. W sumie ma prawo mnie nie pamiętać. Gdy się przyjaźniliśmy byłam blondynką o krótkich włosach. Teraz jestem brunetką z długimi włosami. Zmieniłąm się bardzo.

- Jestem Sophie Holite. - powiedziałam cicho, ale na tyle cicho by mógł to usłyszeć.

- Sophie Holite?! - wykrzyczał.

Przytaknęłam.
Chłopak w mgnieniu oka zamknął mnie w szczelnym uścisku, mówiąc:

- Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam, że Cię nie poznałem.

Jednak go nie słuchałam. Nic też nie mówiłam. Cieszyłam się tym, że mogę być blisko nniego. Miał takie silne ramiona. A gdy przycisnął mnie do siebie mocniej, mogłam poczuć jego umięśniony brzuch.

Po kilku minutach przytulania odsunął się i lustrował mnie wzrokiem. Ja natomiast wpatrywałam się w jego oczy jak zaczarowana.

- Coś nie tak? - zapytałam speszona. Na pewno spaliłam buraka.

Ocknął się.

- Nie. Nie. Wszystko.. - nie dokończył tylko znowu się we mnie wpatrywał.

Stałam zawstydzona, jednak on jakby tego nie widział. Wydawało mi się nawet, że mnie podziwia. Yyy... Stop. Wydawało mi sie tylko. Na pewno. Jestem kretynką. Jeśli mi się tak przygląda to coś musi nie grać.

- Louis?

Spojrzał mi głęboko w oczy. To było.. miłe?

- Przepraszam, po prostu wydawało mi się, że w dzieciństwie byłaś blondynką.

- Tak, tak. Byłam. - zaśmiałam się.

- Zmieniłaś się. - po wypowiedzeniu tych słów znów zamilkł.

Nie wiedziałam co zrobić. Stephanie od razu by się z nim umówiła. Ale on nie jest byle jakim facetem. On jest moim przyjacielem. Cały czas był. I jestem też jego przyjaciółką. Chyba..
Właśnie! Stephanie! Miałam się z nią spotkać. Pewnie już czeka.

- Yym.. - zaczęłam, bo nie wiedziałam jak zacząć. Nie chciałam, żeby pomyślał, że chcę go spławić.- Bo wiesz.. - spojrzał na mnie. Prosto w oczy. - Byłam umówiona z przyjaciółką. Pewnie już na mnie czeka..

Niedane było mi dokończyć, bo wszedł mi w słowo.

- Yym tak, jasne. - przeczesał swoje mokre włosy ręką. No tak dalej padało. - A mógłbym Cię odprowadzić?

- Dobrze.

Miło z jego strony. Louis podniósł swój rower z ziemi, a ja ruszyłam w kierunku kafejki. Szliśmy w milczeniu, bo żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Jedenaście lat daje po sobie znać.

Trochę to smutne. Czułam silną chęć poznania jego przeszłości. Jak idzie mu w szkole, jak z przyjaciółmi, czy ma dziewczynę. Gdy zbliżaliśmy się do kafejki, chłopak poprosił mnie o numer telefonu (w razie kolejnego spotkania). Podał mi telefon, żebym mu go zapisała. Powiedział też, że jeszcze dzisiaj wieczorem napisze lub zadzwoni. Pewnie zapomni lub nie będzie mu się chciało.. a potem jak każdy wymyśli wymówkę.

- To skoro jesteś umówiona, to ja się będę zwijał. - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.

- Yym dobrze. - wydukałam.

W tym samym momencie zza rogu budynku wyłoniła się Stephanie. Widziała mnie i Louisa, ale Louis stał do niej tyłem, więc jej nie widział.
Spojrzałam na niego. Regulował coś przy rowerze. Zerknęłam jeszcze raz na moją przyjaciółkę. Patrzyła się pytająco na chłopaka i była coraz bliżej.

- Okej. - powiedział Louis. Oo..już wszystko naprawił. - To cześć.

- Cześć. - odpowiedziałam, a on przybliżył się do mnie. Przytulił mnie. Zdziwiłam się, chociaż pół godziny wcześniej też się przytulaliśmy. No może nie bez uprzedzenia.

Chłopak odsunął się ode mnie. Zabrał swój rower i już miał na niego wsiąść i jechać, gdy pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło.

- Uważaj na siebie. - szepnął mi do ucha.

Zamurowało mnie totalnie. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego dźwięku, ani wykonać jakiegokolwiek ruchu. Pierwszy raz chłopak  mi to powiedział. Mój były chłopak tak się o mnie nie martwił. Do tego, po tym jak mu nie uległam to zdradził mnie na imprezie z jakąś dziewczyną o rok starszą ode mnie. Ale szczerze? Nawet mnie to nie zabolało. On po tym wsiadł na rower, ominął mnie i pojechał. Odwróciłam się jeszcze, aby na niego spojrzeć. Dlaczego wrócił? Tylko na kilka dni? Czy coś się stało? Nie da mi to spokoju. Wiem tym.

- Co to było? - usłyszałam za sobą znajomy głos. Aa tak. Stephi już do mnie dołączyła.

Odwróciłam się. Wyglądała na zmartwioną. Przecież zawsze się o mnie martwi. A ja o nią. To normalne. Czemu mnie to zdziwiło?
Cała ta sytuacja z Louisem sprawiła, że jestem rozkojarzona.

- Nawet nie pytaj, bo sama nie wiem.

*********

Hej wszystkim. Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział. Dziękuję też, że to czytacie.

qamilaaa

Poznać PrawdęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz