Rozdział 4

148 20 4
                                    


Nicholas ruszył z piskiem opon. Wreszcie poczuł się swobodnie. Docisnął pedał gazu. Silnik zaprotestował wyciem, zanim nie wszedł na wyższe obroty. W ostatniej chwili przyhamował, żeby wartownik zdążył otworzyć bramę. Nico pomachał koledze na pożegnanie, a ten demonstracyjnie postukał się po czole.

Dojeżdżał już do miasta, kiedy dostał wiadomość od Grey'a.

„ Spotkanie w kwaterze."

Nick nawet się ucieszył. Nie musiał krążyć po Skid Row i szukać baru, w którym miał czekać detektyw. Drogę do kwatery znał na pamięć. Zdarzało się, że współpracowali wspólnie, albo przynajmniej ćwiczyli. Wszyscy mieszkańcy Cytadeli, nawet Mia, przeszli odpowiednie szkolenie i w niczym nie ustępowali antyterrorystom amerykańskim. Zaparkował na miejscu dla gości i ruszył w stronę wejścia. W budynku musiał oddać broń, nie miał innego wyboru. Czekał na niego Sasha, uśmiechnięty od ucha do ucha.

– Wyspałeś się? – zapytał Nicholas'a.

– Nie zmrużyłem oka. Podejrzewam, że będę musiał któregoś z chłopaków poprosić o pomoc. – Ruszyli ramię w ramię długim korytarzem. – Nie mogę jednocześnie jej pilnować i spać.

– Nie zabrałeś jej do Cytadeli? – Zdziwił się mężczyzna.

– Fotografa? Do Cytadeli? Za mocno chyba oberwałeś na ostatnim treningu, bo ci się klepki poprzestawiały. – Uderzył towarzysza pięścią w ramię. – Zrobię to w ostateczności, na razie ukryłem ją w bezpiecznym domu.

– Na pewno jest bezpieczny? – zainteresował się Sasha.

– Zabezpieczyłem go dodatkowo. – Nick wzruszył ramionami. – Raczej nikt nie powiąże jej z tym gościem, u którego przebywamy.

Zatrzymali się przed drzwiami, w które Sasha energicznie zastukał.

– Wejść – rozległ się tubalny głos zza nich.

Weszli do pokoju odpraw. To było miejsce każdej „burzy mózgów", to tutaj omawiali akcje i planowali kolejne kroki. Duży stół stał na środku, wokół niego rozstawiono krzesła. Na blacie wciąż leżały mapy, tylko teraz odwrócone na drugą stronę. Pod ścianą stał niewielki stolik, a na nim ekspres do kawy. Nawet w tej chwili pracował i kropla za kroplą czarny napój napływał do dzbanka.

Teraz pomieszczenie miało służyć czemuś zgoła innemu. Grey chyba wyczytał to we wzroku Nick'a, bo tylko się skrzywił i energicznie wstał z krzesła.

– Tutaj możecie w spokoju porozmawiać – oświadczył i wyszedł, zabierając ze sobą Sashę. – Tylko niczego nie zniszczcie – dorzucił , stojąc już na korytarzu.

Nicholas zamknął za nimi drzwi i odwrócił się w stronę detektywa. O parapet opierał się może czterdziestoletni mężczyzna. Ciemne włosy przyprószała już siwizna, twarz znaczyły zmarszczki, ale oczy wciąż błyszczały. Ubrany był w ciemne dżinsy, szarą koszulę i skórzaną kurtkę. Zaciągał się ostatni raz dymem i zgasił niedopałek w trzymanej w dłoni popielniczce.

– Kellan Cade – przedstawił się podchodząc z wyciągniętą dłonią do Nicholasa. – Chciałeś ze mną rozmawiać?

– Nicholas Somerset. – Detektyw miał silny uścisk, ale nie próbował tego wykorzystać. – Prowadzisz sprawę Ann Brown.

Mężczyzna zaczął się śmiać.

– Co w tym śmiesznego? – zdziwił się Nick.

– Bo to najbardziej popieprzona sprawa, z jaką miałem do czynienia – oznajmił Kellan siadając na pierwszym z brzegu krześle. – Zresztą, nie muszę, a tak po prawdzie, nie mogę ci nic mówić. Sprawa jest w toku.

Cytadela tom I : NicholasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz