Rozdział 11

101 16 3
                                    

Po pierwszym wystrzale nastąpiły dwa kolejne, a wśród gości zapanowała panika. Wszyscy krzyczeli i zaczęli przepychać się w stronę wyjścia. W przeciwnym kierunku torowali sobie drogę ochroniarze, którzy stali od frontu. Zapanował chaos.

Nicholas zmusił sparaliżowaną ze strachu Ann do pochylenia się i przebiegnięcia kilku kroków do ściany. Zaraz obok nich pojawili się Cara i Max, każde dzierżące pistolet w ręce. Mężczyźni wspólnymi siłami przestawili dwie komody, żeby zrobić prowizoryczne schronienie.

– Cara! – warknął Max.

– Nie, pomogę.

– Nie ma mowy. – Nick nie bawił się w subtelności, tylko najpierw za barykadę wepchnął pannę Brown, a potem księżniczkę. – Pilnuj jej!

– Nico!

– Cara, nie sprzeczaj się! – Max rozejrzał się, oceniając skąd może nadejść niebezpieczeństwo. – Siedźcie tam, a jak ktoś obcy się pojawi, to kulka w łeb.

– WSZYSTKO W PORZĄDKU! – rozległo się wołanie Molly. – Sytuacja opanowana.

– Co się stało? – Chciał wiedzieć Drew.

– Potem zdamy raport – oznajmiła kaskaderka. – Zaraz będzie karetka i policja.

– Ktoś jest ranny? – zapytała głośno Amanda.

– Brown, ale to tylko draśnięcie. Mamy też trupa.

– Jezu, kogo? – Kuzynka Ann wrzasnęła. – KOGO?

Nie czekała na odpowiedź, tylko wyrwała się z uścisku jednego z bliźniaków i pobiegła w głąb domu. Molly obejrzała się za nią, ale zostawiła w spokoju. Ruszyła w stronę Nicholasa i Max'a, gestem przyzywając Drew.

– Ochrona już się wszystkim zajęła – zaczęła mówić, jak tylko znaleźli się w kręgu. – Brown rozpoznał kilka osób na zdjęciach Ann.

– Przecież je już oglądał – zauważył Nick.

– Ann? – zapytała Molly. – Oglądał, czy nie? Bo nam powiedział, że nie wszystkie.

Fotograf oparła się o ścianę i zaczęła myśleć. Starała sobie przypomnieć jak to było. Wreszcie ułożyła sobie chronologię w głowie.

– W biurze było kilka osób, w tym wujek, jego sekretarz i kuzynostwo. – Zmarszczyła brwi przywołując obraz jak byli ustawieni. – Wujek rozmawiał przez telefon i dołączył później. Najpierw zdjęcia oglądał Nathan, potem jakiś reżyser i tak dalej. Na końcu sekretarz i to on podawał odbitki wujkowi.

– Czyli możliwe, że kanalia posegregowała je – uznał Max.

– Jack miał rację, co do jednego człowieka – ciągnęła dalej Molly. – Został Brown'owi przedstawiony jako Romualdo Rossi, Włoch. Niby był operatorem i chciał zacząć karierę w L.A. Tak naprawdę to podopieczny bastone Dio, jego wychowanek i przyboczny.

– Czyli „Marcel" ostrzy sobie zęby na przemysł filmowy – zauważył Drew. – Nie oni pierwsi i nie ostatni. Mam nadzieję, że policja szybko namierzy tego fałszywego filmowca.

– Bardzo szybko – zauważyła Molly. – Jack i Teri go zastrzelili. Próbował zlikwidować Brown'a, ale był zbyt wolny. Cara, a ty co tak cicho siedzisz? – zdziwiła się.

– Słucham – odpowiedziała zagadnięta. – Dowiedzieliście się jeszcze czegoś?

– Nie, ale Brown jest chętny do współpracy. Podał nam adres sekretarza, który miał także być na tym przyjęciu, tylko się wymówił sprawami rodzinnymi. – Kaskaderka przeciągnęła się. – Cade już wysłał do niego detektywów, żeby sprowadzali go na posterunek.

Cytadela tom I : NicholasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz