9. Wizyta

92 7 1
                                    

/Luna/
Ranek rozpoczął sie wrzawą związaną z rzekomym przyjazdem księcia piekła czego nie skomentowałam ani słowem. Godzinę pôźniej przyszło mi wybierać kwiaty do weselnego bukietu bez wachania wybrałam róże. Gdy tylko wyszłam od florysty natychmiast go ujrzałam opierał się o ścianę przeciwległego budynku obrzucając wszystko krytycznym spojrzeniem. Zdziwiona stanęłam twarzą w twarz z księciem piekła i swoim narzyczonym. Gdy mnie zobaczył niechętnie przestał się opierać o ścianę i do mnie podszedł. Westchnęłam pytając
- co ty tu robisz?
On jedynie się uśmiechnął kpiąco i odpowiedział
- spędzam czas z ukochaną a na co to wygląda?
Przewruciłam oczami pytając jedynie
- a prawdziwy powód?
On nic nie odpowiedział zaśmiał się jedynie krótko. Skierowałam więc swoje kroki w kierunku zamku ale w połowie drogi coś mnie natchnęło i skręciłam w boczną drożynkę. Skoro on chce mnie zdenerwować to odpłacenie mu się tym samym. Niedługo ścierzynka zmieniła się w wąskie przejście między gałęziami w gęstym lesie. Ścierają była teraz pogrążona w półmroku rozjaśnionym nielicznymi promykami słańca. Zachwycona spojrzałam w górę na rozjaśnione korony drzew.
- czy nasza wycieczka w te krzaki ma być dla mnie jakąś aluzją ukochana?
Spytał jak zwykle ironicznie Nathell ale ja się tym nie przejęłam bo w oddali zauwarzyłam dobrze mi znaną wielką przepaść. Zatrzymałam sie na jej krawędzi wskazując palcem na ogromny konar drzewa robiący za most po czym powoli na niego weszłam. Mój towarzysz był raczej niepewny ale po chwili on również szedł mostem. Po drugiej stronie las był rzadszy a niedługo zmienił się w leśną łąkę z wodospadem. Przysyanełam rozkoszując sie widokiem.
- dotarliśmy do celu panie ironiczna zgrzęso.
Spojrzał na mnie dziwnie podczas gdy ja usiasł na brzegu małego jeziorka u dołu wodospadu.
- co my tu robimy?
- spędzamy razem czas czyż nie po to mnie odwiedziłeś?
Powiedziałam spokojnie mocząc stopy w przyjemnie chłodnej krystalicznie czystej wodzie.
- wiec będziemy tu tak bezczynnie siedzieć?
Był wyraźnie niezadowolony uśmiechnęłam sie pod nosem i powiedziałam
- nie do końca.
Wstałam i podeszłam do niego mówiąc
- zrobimy zawody kto wygra podyktuje to co będziemy robić.
Uśmiechnął się perfidnie dopytując
- nie ma żadnych ograniczeń co do tego co możemy robić?
Wiedziałam co prawdopodobnie przemknęło mu przez myśli ale mimo to chardonnay odpowiedziałam.
- żadnych
- dobra wchodzę w to. Jaki wiec konkurs to będzie?
- kto pierwszy poderwie sie do lotu przegrywa a teraz ... Złap mnie.
Powiedziałam uciekając z dziecięcym uśmiechem na twarzy. Stał przez chwilę jak sparaliżowany a potem zaczął mnie gonić. Śmiejąc się wbiegłam na wodospad miałam przewagę znając te tereny. Zaczęłam przeskakiwać nurt rzeki tworzącej wodospad dzięki kamieniom. Obejrzałam się w tył był niedaleko za mną. Znów skoczyłam ale kamień był zbyt śliski i moja noga ześlizgnęła się a mnie porwał nurt. Krzyknęłam przerażona czując jak nurt gwałtownie zmienia się w wodospad zamknęłam przerażona oczy czekając na upadek ale on nie nastąpił. Zamiast tego poczułam ciepłe ramiona obejmujące mnie od tyłu. Unosiliśmy się. Odwróciłam głowę zdziwiona patrząc na mokrą ale zdeterminowaną twarz Nathella. Powoli wylądowaliśmy a on mnie puścił. Odwruciłam się do niego przodem i kierowana impulsem przytuliłam się do jego mokrej piersi. Uratował mnie choć nie musiał, uratował mnie choć to dawało to mu przegraną. Dzięki temu spojrzałam na niego z innej perspektywy. Dostrzegłam że mimo swoich wszystkich wad ma też kilka zalet postanowiłam dać mu drugą szanse. Dopiero po chwili ciszy powiedziałam odsuwając suę od niego.
- przegrałeś
Zamrugał skonsternowany jakby dopiero teraz wszystko do niego docierał więc powturzyłam.
- przegrałeś
- uratowałem cię!
Objrzył się a ja posłałam mu mój najpiękniejszy uśmiech.
- dziękuję ale i tak wygrałam. Chce więc poznać cię lepiej chce rozmowy szczerej rozmowy.
Westchnął zirytowany siadając na brzegu jeziorka i mocząc w nim nogi co i ja zrobiłam. Patrząc na niego spytałam.
- co sprawiło że taki jesteś?
- jaki?
- udający złego?
- sądzisz że udaje?
- sądzę że nie jesteś zły do końca. Uratowałeś mnie.
- to był tylko impuls. Poza tym gdyby coś ci sie stało zostałbym o to oskarżony.
- możliwe ale nie zmienia to faktu że wyglądałaś na zmartwionego łapiąc mnie.
- zdawało ci się.
Gra trwała w najlepsze jeszcze długa a ja naprawdę świetnie sie z nim bawiłam nadszedł jednak czas by się porzegnać wstałam więc i ptrzepałam sukienkę czekając aż i on wstanie a potem podeszłam do niego i cmoknęł go w policzek mówiąc
- a to za ratunek. Dziękuje Nathell. Świetnie się bawiłam do zobaczenia. I wzbiłem sie w powietrze lecąc w kierunku zamku.
/Nathell/
Nie wiem czemu to zrobiłem jedyne o czym byłem w stanie myśleć to nie konsekwencje czy obowiązek a to że ona spada. Nie myślałem nawet o wygranej czy przegranej tylko o tym by ją złapać na czas. A gdy mi się to udało odczułem dziwną ulgę. Nie rozumiem tego. Jej ciepło pozwoliło mi się teochę uspokoić zacząłem wiec lądować a ziemia pod nogami kazała mi jasno ją puścić co zrobiłem niechętnie. Miałem w głowie mętlik a jeszcze większy zapanował gdy znów poczułem jej ciepło orzytulała się przez chwilę do mojej piersi jakby wystraszona a ja nie wiedziałem co mam zeobić. Czyłem dziwnie przyjemny ciepły ucisk w sercu. Który znikł gdy tylko się odetnie odsunęła. Ni z tego ni z owego powiedziała że przegrałem. Zamrugałem nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi dopiero potem do mnie dotarło. Oburzyłeś się ja ją uratowałem a ona o tej durnej zabawie? Miałem ochotę na nią nalrzyczeć i sobie pójść ale jej uśmiech zatrzymał mnie w miejscu po raz pierwszy był skierowany do mnie. Uśmiech który sięgał jej oczu kturym obdarowywała tego idiotę i dzieci a czasem i obcych ale, którego jeszcze nigdy wcześniej nie podatowała mnie. Nie wiem czemu ale pod jego wpływem zgodziłem sie na jej grę pochlebiało mi że nie uwarzą mnie za całkiem złego w rewanżu ja też mogłem Zadać jej kilka pytań. Ta gra nie była aż tak zła. Czas minął nam dość szybko czas więc był się zbierać ona chyba też to wyczuła bo wstała. Ja też to zrobiłem z zamiarem odkręcenia gdy ona podeszła do mnie i cmoknęł mnie w policzek zamarłem a ona się porzegnała i odleciała. Ciepło wrucili na sekundę by zostać zastapione pustka pózniej odlocie. Chyba dwa dni abstynencji od sexu to za długo zaczynam wariować. Z tą myślą wróciłem do domu wzywając do siebie jaką demonicę na igraszki ale jej namiętne pocałunki przynosiły pustkę a jej uwodzicielski sposób dobrania mi sie do spodni mnie wkurzał odesłałem ją więc. Co się ze mną kurwa dzieje?

Miedzy niebem a piekłemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz