Wszystko po tym toczy się szybko.
Louis ma wrażenie, że niektóre momenty uciekły z jego pamięci przez adrenalinę.
Siedzi na łóżku, z rękoma na policzkach. Koszmar wraca.
Harry czai się na drugim końcu pościeli, niepewnie obserwując Louisa.
- To moja wina, prawda? - pyta wreszcie cicho.
- Nie, kochanie, nic nie jest twoją winą - Louis szepcze. Jego głos opiewa w troskę, nawet jeśli jest trochę zniekształcony przez dociśniętą do ust dłoń.
Wzdycha. Musi zmierzyć się z rzeczywistością. Więc wstaje z ciepłego posłania, ubierając dżinsy i sweter. Zgarnia z komody klucze od Jeepa, którym z reguły nie podróżuje. Ma nadzieję, że jest trochę paliwa w baku.
- Zostań w domu, zgoda? Zobaczę, co przygotowała Abby - Tommo mówi cicho. Kędzierzawy jedynie kiwa głową.
Coś ciężkiego osiada w powietrzu. Louis nachyla się, by złapać swoimi wargami usta Harry'ego. To krótkie, potrzebujące, okryte jakąś desperacją. Przykłada na chwilę swoje czoło do czoła chłopaka. Czuje jego rzęsy, mrugające przy własnych powiekach.
To gest, który szepcze im o sile, jaką powinni mieć.
- Kocham cię - mruczy Harry cicho.
To powinno być takie łatwe. Kochać.
x
Abigail dotyka jego ramienia, gdy tylko przekracza próg jej mieszkania. Carrie rzuca na niego swoje rączki, śmiejąc się. Ma przyklejoną plastelinę do policzka i świecące oczy. To zabawne. Bycie dzieckiem, bo problemy codziennego życia nie mogą dosięgnąć cię w żaden sposób.
Całuje jej czysty policzek i oboje śmieją się przez chwilę. A potem szatyn wraca do rzeczywistość. Brutalnej, która gniecie wszystkie jego kości.
Siada w salonie, komórka Abby dzwoni nieprzerwanie z propozycjami wywiadu. Kobieta patrzy na Louisa przez chwilę ze ściągniętymi brwiami.
- Co zamierzasz? - pyta wreszcie mężczyzny. - Powinieneś wydać oświadczenie, napisać, że życie twoje i Harry'ego...
- Zaprzeczę - przerywa jej.
- Co?
- Pytałaś mnie, co zamierzam. Zaprzeczę - odrzeka pewniej, ściskając dłoń w pięść.
- Ale Louis, to zaszło za daleko. Nie wywiniesz się z tych zdjęć, nawet ich nie widziałeś! - Abigail oburza się, przysuwając laptopa.
Louis ukrywa twarz w dłoniach. Uczucie przytłoczenia stąpa na niego mocno. Szybko analizuje sytuację. Wie, że jeśli przyzna się do swojej orientacji, wszystko z przeciągu ostatnich lat wypłynie jak lawina. Zostanie oskarżony o decyzje i słowa, które w rzeczywistości należały do Modestu. Wie również, że tym sposobem zniszczy Harry'emu życie.
- Muszę chronić Harry'ego - powtarza na głos. - Więc zaprzeczamy. Zdjęcia, cóż, photoshop? Wymyślisz coś, to ty jesteś pieprzonym PR-owcem...- dodaje, jego głos przy końcu zawiesza się niebezpiecznie, a oczy szklą.
Przez chwilę żył w bańce. W bańce zrobionej ze szczęścia, z chłopakiem, którego pokochał, z marzeniami, z uśmiechem od losu.
Ale ona teraz pęka. Szybko, doszczętnie.
Ból i strach osiada na jego sercu. Co jeśli wróci do pustego domu? Co jeśli Harry odszedł?
- Lou...szczerze, nie sądzę, że wyparcie się wszystkiego go uchroni... - cichy głos Abby wyrywa go z letargu. - On jest w tobie zakochany, ma tylko dziewiętnaście lat...
CZYTASZ
So sweet & so cold | larry
FanfictionParing: larry Ostrzeżenia: miłość homoseksualna, sceny + 18 Ilość słów: 18,4 k Gatunek: dramat Inspiracja: Florence and the machine - Never let me go Opis: AU, gdzie Louis jest trenerem w The Voice, a Harry przychodzi na przesłuchanie, kradnąc mu o...