XIV

2.1K 180 22
                                    

Otworzyłem oczy. Leżałem na podłodze w pokoju Scotta. Uniosłem głowę i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Theo był skulony w kącie, a Scott leżał obok mnie.
- Theo? Scott? Co się stało? - zapytałem.
- A co miało się stać? Skopał nam tyłki i uciekł. - wyjaśnił Theo.
- Miałem sen. Musimy iść do Deatona. - zdecydowałem.
- Po co? - wysapał cicho Scott.
- On może nam pomóc. Zna Nogitsune jak nikt inny. - powiedziałem.
- Dobra, ale daj mi trochę czasu na pozbieranie. - poprosił.
- Jasne. - zgodziłem się, po czym podniosłem z niewygodnej podłogi.
- Wiemy kto zabił Coreya. - poinformował nagle Theo.
- Kto? - zainteresowałem się.
- Gdy zemdlałeś, Nogitsune postanowił nas oświecić. - westchnął - To on kazał Jacksonowi i Coreyowi porwać Liama żeby nas zdezorientować. Potem kazał Jacksonowi zabić Coreya aby nie wydał, że Nogitsune to Stiles. Corey nawet nie wiedział, że jest was dwóch. Myślał, że znowu stałeś się Void. Tylko Jackson wiedział. To on walnął cię w głowę, po czym zaciągnął do lasu i tam zostawił. Później udawał, że cię pobił żeby Scott zabrał Nogitsune do domu. On miał w tym jakiś cel. Wypytywał nas o Deatona. Nie chcieliśmy mu nic powiedzieć. Dlatego tu leżymy. - dokończył Theo.
Zastanawiałem się chwile.
- Dlaczego Jackson z nim trzyma? - zapytałem.
- Znając Jacksona nie robi tego za darmo. Musiał mu coś obiecać. - odezwał się Scott, który podnosił się z podłogi.
Pomogłem mu wstać, po czym podeszliśmy do Theo.
- Dasz radę się ogarnąć? - spytał Scott.
- Czuję się jak gówno. - przyznał - Ale dam radę. - stwierdził.
Po niecałych pięciu minutach Theo stał już o własnych siłach.
- Jedziemy do Deatona. On zna Nogitsune. Myślę, że dlatego mój sobowtór o niego pytał. Musimy być tam przed nim. - oznajmiłem.
- Problem w tym, że Nogitsune może już tam być. - zauważył Theo.
Spojrzałem się na Scotta, który wyciągał swój telefon.
- Zadzwonię do Isaaca. Mieszka niedaleko Deatona. - wyjaśnił.
Wybrał numer i dał na głośnomówiący.

Isaac: No hej!

Scott: Słuchaj uważnie! Musisz iść do Deatona! On jest w niebezpieczeństwie!

Isaac: Co ty gadasz? Jestem w klinice. Nic się nie dzieje. A i hej! Stiles jest odnalazł!

Theo: Jak to się odnalazł? Jest tam z wami?

Isaac: No tak. Siedzimy sobie i gadamy.

Scott: Isaac! To nie jest Stiles! Zabieraj Deatona i uciekaj! My już jedziemy!

Isaac: Nie rozumiem.

Theo: Rób co mówi twoja alfa! Bierz Deatona i spieprzaj stamtąd!

Stiles: Isaac, ja jestem Stiles. Ten drugi to Nogitsune.

Isaac: Ja pierdole...

Scott: Rusz się Isaac! Podziwisz się później!

Isaac: Dobra, działam.

Rozłączył się.
- Jedziemy do niego. Sam nie da rady z Nogitsune. - stwierdził Scott, wychodząc z pokoju.
Razem z Theo ruszyłem za nim.

Po drodze Scott obdzwonił resztę naszych przyjaciół i kazał im przyjść do kliniki.
- Szybciej Theo. - pomagliłem go.
- Chcesz żebym dostał mandat? Jeszcze tego brakuje abym z policją się użerał. - westchnął.
- Deaton prawdopodobnie teraz umiera, więc wciśnij trochę więcej gazu! - wybuchłem.
Theo pokręcił głową, ale przyspieszył.
Dziesięć minut później wpadliśmy do kliniki.
Była pusta.
- Nie...nie...- mówił Scott ze łzami w oczach.
- Spóźniliśmy się. - powiedziałem załamanym głosem.
- Ej? Słyszycie to? - zapytał Theo.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
- O co chodzi? - spytał Scott.
- Wytęż słuch! To jakby dochodzi z....podłogi? - oznajmił.
- Rzeczywiście. - przyznał Scott.
- Ale co?! - zirytowałem się.
Nie odpowiedzieli tylko zaczęli sprawdzać podłogę.
- Tu pod stołem. - powiedział Theo.
Przesuneli metalowy stół i moim oczom ukazało się coś ma kształt drzwi w podłodze.
- Otwieramy? - zapytał Scott, Theo.
- Mam nadzieję, że Deaton nie trzyma tam jakiegoś potwora. - stwierdził z uśmiechem Theo.
- W tym momencie mam ochotę powiedzieć "Co racja to racja". - odparłem.
- Ryzykujemy i otwieramy na raz...- zaczął wyliczać Scott - Dwa...- spojrzał się na Theo i skinął głową - Trzy! - klapy w podłodze uniosły się.
Prawie dostałem zawału, gdy coś zaczęło wychodzić z dziury w podłodze. Na szczęście był to tylko Deaton.
- Ile można na was czekać?! - wkurzył się - Udusiłem się tam prawie! - oznajmił.
Scott podszedł do Deatona i przytulił go mocno.
- Dobrze, że nic ci nie jest. - wyznał mój przyjaciel.
Deaton odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się (zdj.wyżej).
Zaraz potem do kliniki wpadli Kira, Hayden, Lydia oraz Liam.
Zanim nowoprzybyli zdążyli się odezwać, usłyszałem głos Deatona.
- Stiles? Musimy poważnie porozmawiać. - odrzekł.
- Dobra, ale gdzie jest Isaac? - zapytałem.
- Wygląda na to że nowa odmiana Nogitsune lubi porywać ludzi. Isaac pomógł mi się schować w moim małym bunkrze, lecz sam padł ofiarą drugiego Stilesa. - wyjaśnił.
- Co? Jaka odmiana? - zdziwił się Liam.
- Stiles znowu jest Nogitsune? - spytała Lydia.
- Nie ja. - odpowiedziałem - Tylko mój sobowtór.
- Nie ogarniam tego. - stwierdził Liam.
- Uwierz nam. My też nie. - odezwał się Theo.
Deaton ustał za swoim biurkiem.
- Stiles wyzbył się Nogitsune poprzez cierpienie. - zaczął mówić - Nie wiem jak się odrodził i to jeszcze jako idealna kopia Stilesa. - zamyślił się.
- Miałem sen! - przypomniałem sobie - W nim mój sobowtór mówił, że coś mi ukradł i że jesteśmy jednością. - wyjaśniłem.
Deaton złapał się za głowę.
- No jasne! Czemu wcześniej tego nie zauważyłem! - wybuchł.
- O co chodzi? - zapytał Scott.
- Stiles...- zwrócił się do mnie Deaton - Czy nie odczuwasz czasem, że czegoś ci brakuje? - spytał.
- Em...no tak, ale w domu Scotta czułem się kompletny. - zauważyłem.
- Bo Stiles numer dwa tam był. - stwierdził Theo.
- Dokładnie. - przyznał mu rację Deaton - Dopełniacie się wzajemnie. - oznajmił mi.
- Ale czemu? - zdziwiłem się.
- On ukradł ci połowę twojej duszy, Stiles. Dlatego mógł się odrodzić jako ty. - wyjaśnił.
- Jak to możliwe? Można ukraść komuś duszę? Znaczy, że ja mam tylko połowę swojej, a ten popieprzony duch obłędu ma drugą?! - wybuchłem.
- Niestety tak, ale...to nie wszystko. - rzekł Deaton.
- Co jeszcze? Ukradł mi połowę mózgu?! - wykrzyczałem.
Deaton spuścił głowę i nic nie mówił.
- Nie chcesz powiedzieć? - zapytałem.
Odsunąłem szuflade, wiedząc że Deaton trzyma tam puste kartki. Rzuciłem mu jedną na blat.
- To może napisz skoro nie chcesz gadać! - wkurzyłem się.

- To może napisz skoro nie chcesz gadać! - wkurzyłem się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Stiles! Co się z tobą dzieje?! - wybuchła Lydia.
- Co się dzieje?! Nogitsune opętał moje ciało! Dwa razy! Gdy myślałem, że w końcu będę mógł żyć normalnie okazuje się że on wrócił i do tego zabrał mi duszę! Teraz będzie chodził i zabijał! A ja nie mogę nic zrobić! - wyrzuciłem z siebie.
- Damy radę. Jak zawsze zresztą. - oznajmił Theo.
- Nie poddamy się. - zawturował mu Liam.
- I nie zostawimy cię. - dodała Kira.
- Bo jesteś naszym przyjacielem. - dokończył Scott.
- I bardzo cię kochamy. - wtrąciła się Lydia.
Westchnąłem głośno.
- Ja też was kocham. - wyszeptałem.
Spojrzałem się na Dearona już spokojnym wzrokiem.
- To powiesz mi o co chodzi? - spytałem cicho.
- Jesteś połączony ze swoim sobowtórem. Razem stanowicie jedność czyli całą duszę. Jeśli jeden z was zginie...to drugi też. - wyjaśnił.
Załamałem się, ale zrozumiałem, że nie chcę by zginęło więcej ludzi. Jeśli będzie trzeba to się zabiję i pociągnę tego potwora za sobą.

I Hate, Love, Kill Myself (Teen Wolf Stiles) 4/13Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz