XX

1.8K 185 36
                                    

Cały rozdział jest z perspektywy LYDII

Stiles po prostu wyszedł z domu. Stałam oniemiała. On nie lubił Mikea i daje to wyraźnie do zrozumienia. Sama nie zabłysłam swoją wpadką, ale oni są podobni jak dwie krople wody.
- I to by było na tyle. - skomentował zachowanie Stilesa Theo.
- Muszę się zbierać do pracy. - odezwał się szeryf - I nie martwcie się Stilesem. Przejdzie mu. Musi tylko wszystko przemyśleć. - wyjaśnił.
- Mam lepszy pomysł. Postraszmy go Derekiem. - zaśmiał się Liam.
- Ten pomysł nie jest głupi. - stwierdził Theo.
- Jadę poszukać Stilesa. - oznajmił Scott.
- Jadę z tobą. - zdecydował Theo.
- Em...mam takie pytanie. - zaczął Mike - Czemu czuję taką dziwną pustkę w środku? - zapytał.
- Niech zgadne...odkąd Stiles wyszedł? - zauważył Theo.
- Dokładnie. - zgodził się z nim.
- Razem stanowicie jedną całość. Jeśli jesteście daleko od siebie to odczuwacie brak drugiej połowy duszy. - wyjaśnił mu.
- Rozumiem. Po prostu to straszne uczucie i wolałbym żeby Stiles tu był. Ale wiem, że mnie nie lubi. - posmutniał.
- Nie martw się. Będzie dobrze. - oznajmiłam.
- Hej! - krzyknął Scott - Chyba wiem o co chodzi! - uśmiechnął się zwycięsko.
Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Czego najbardziej pragniesz? - zwrócił się do Mikea.
- Em...nie wiem...chyba żebym pamiętał kim jestem. - odpowiedział niepewnie.
- Napewno tego pragniesz? - upewniał się Scott.
Mike westchnął głośno.
- Nie...chcę żeby Stiles mnie zaakceptował. Czuję że jesteśmy w jakimś sensie jednością i nie chcę aby mnie nienawidził. - przyznał szczerze.
- I myślę, że to właśnie to sprawi, że Nogitsune odejdzie. - stwierdził triumfalnie Scott.
- To co robimy? - zapytałam.
- Ja jadę z Theo do Dereka, a ty z Liamem przypilnujesz Mikea. - nakazał Scott.
- Ja nie mogę. Jadę do Hayden. - wyjaśnił Liam.
- Nie zostawie Lydii samej z nim. Nogitsune może wrócić w każdej chwili. - oznajmił Scott.
- Zabiorę ich ze sobą do pracy. - wtrącił się szeryf.
- Napewno nie będziemy przeszkadzać panu? - spytałam.
- Nie. Nie będziecie. - uśmiechnął się ciepło.
Trudno było tego uśmiechu nie odwzajemnić. Tata Stilesa był miłym człowiekiem.
- No to postanowione! - odezwał się Theo, wstając z fotela.

* * *

Poczekałam aż Mike wejdzie do gabinetu szeryfa, który miał do niego sprawę (zdj.wyżej).
Mike spojrzał na niego pytająco.
- Mam coś dla ciebie...- otworzył szufladę -...abyśmy byli z tobą w kontakcie. - szeryf wyciągnął telefon i podał go chłopakowi.
- Em...dziękuję. - powiedział nieśmiało Mike.
Od razu zauważyłam, że był zagubiony i wcale mu się nie dziwiłam, w końcu urodził się dziś...oczywiście w przenośni. Dlatego potrzebuje jak najwięcej wsparcia z naszej strony, a najbardziej ze strony Stilesa.
- No dobra. Usiądźcie sobie na kanapie, a ja się zajmę pracą. - nakazał szeryf łagodnym głosem.
Bez słowa protestu poszliśmy we wskazanym kierunku.
- Więc? - odezwał się cicho Mike, siedzący koło mnie.
- Więc? - uśmiechnąłam się promiennie do niego.
- Pocałowałaś mnie. Wiem, że to był wypadek, ale chcę powiedzieć, że było...em...miło. - spuścił głowę i lekko się zarumienił.
- Dziękuję. Naprawdę. - oznajmiłam - I przepraszam za to...kocham Stilesa najbardziej na świecie. - przyznałam.
- Em...jasne. - wyszeptał.
Wyciągnęłam swój telefon.
- Podaj mi swój numer. - odparłam, patrząc się w ekran komórki.
- Jaki numer? - zapytał.
Przewróciłam oczami.
- Numer telefonu. - westchnęłam.
- Nie znam go. - oznajmił.
Spojrzałam się na niego jak na idiote.

Spojrzałam się na niego jak na idiote

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Masz go w telefonie. No wiesz...ustawienia, potem wchodzisz w informacje o telefonie...- zaczęłam tłumaczyć.
Gwałtownym ruchem wyjął swoją komórkę.
Śmiałam się z tego w duchu. Był taki nieporadny i nieśmiały.
- Pokaż mi to. - powiedziałam i zabrałam mu telefon. Szybko spisałam numer oraz zapisałam mu swój.
- Trzymaj. - oddałam mu urządzenie - Nie ma za co. - dodałam z uśmiechem.
- Lydia?! - usłyszałam głos szeryfa.
Podniosłam się i skierowałam do gabinetu.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Zadzwoń do Scotta. Mają pomysł co do zmienienia zachowania Stilesa wobec Mikea. - odparł.
- Dobrze. - zgodziłam się i wybrałam numer Scotta, po czym przyłożyłam telefon do ucha.

 - zgodziłam się i wybrałam numer Scotta, po czym przyłożyłam telefon do ucha

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Scott: Lydia? Musisz przyjechać do nas z Mikem i Stilesem. Nie wiem jak ich obu tu ściągniesz, ale musisz.

Lydia: Tu? To znaczy gdzie?

Scott: Do Dereka.

Lydia: Rozumiem. Z Mikem nie będzie problemu...gorzej ze Stilesem.

Scott: Coś wymyślisz. A jak tam Mike?

Lydia: Wszystko z nim dobrze.

Usłyszałam hałas za plecami, ale go zignorowałam.

Scott: To dobrze. Derek ma swój sposób aby ich pogodzić ze sobą. Szczerze? Nie mogę się doczekać miny Stilesa!

Lydia: Przestań! Jest mu teraz ciężko.

Scott: Wiem...to mój przyjaciel. Ale i tak nie mogę się doczekać.

Zaśmiał się głośno.

Lydia: Eh...okej. To niedługo będziemy.

Scott: To pa.

Lydia: Pa.

Rozłączyłam się i zwróciłam się do szeryfa.
- My jedziemy do Dereka. - poinformowałam.
- Podrzucić was? - zapytał.
- Nie trzeba. Zaraz napiszę do Stilesa.
- Rozumiem. - skinął głową i wrócił do pracy.
Wyszłam na korytarz i napisałam smsa do Stilesa.

Lydia: Jestem u szeryfa z Mikem. Przyjeżdżaj tutaj, bo musimy jechać do Dereka. Ma do ciebie sprawę.

Poczekałam z dobre 10 minut na odpowiedź.

Stiles: Zaraz będę.

No dobra. Więc teraz zostaje tylko zgarnąć Mikea. Podeszłam do kanapy. Spał na niej. Nogę miał uniesioną śmiesznie do góry.

Musiałam go obudzić, więc dotknęłam delikatnie jego czoła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Musiałam go obudzić, więc dotknęłam delikatnie jego czoła. Od razu otworzył oczy.
- Co się dzieje? - zapytał zasypany.
- Zaraz będzie tutaj Stiles. Pojedziemy do Dereka. - oznajmiłam.
- Eh...uderzyłem się w głowę i spać mi się zachciało. - wstał i przeciągnął się zupełnie jak Stiles - Kim jest Derek? - spytał po chwili.
- Derek to wilkołak i nasz przyjaciel, ale nie jest zbytnio miły. Taki już jest. - wyjaśniłam - Jak to się stało, że uderzyłeś się w głowę? - zaciekawiłam się.
- Em..no zobaczyłem, że idziesz do szeryfa więc poszedłem za tobą i nie zauważyłem drzwi. - przyznał.
Zaśmiałam się.
- Jesteś taki niezdarny. - powiedziałam, na co przewrócił oczami.
- Dzięki. - westchnął.
Drzwi się otworzyły i do komisariatu wszedł Stiles.
- Och Boże. Co za ulga. - przyznał Mike.
Zapewne chodziło mu o pustkę wywołaną brakiem drugiej połowy duszy. Ale bardziej zdziwiła mnie odpowiedź Stilesa.
- Nawet nie wiesz jaka. - oznajmił i westchnął głęboko.
Coś mi się wydaję, że oni nie potrafią bez siebie żyć. Jak prawdziwi bracia bliźniacy! Tylko czemu Stiles tego nie widzi?

I Hate, Love, Kill Myself (Teen Wolf Stiles) 4/13Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz