Rozdział dedykuję Karola253
Genialnie mnie motywujesz dziewczyno!Marinette
Szłam korytarzami szkoły mijając ludzi jakby nigdy nic. Nagle mój nos uderzył o coś twardego. Ktoś złapał mnie za nadgarstki.
- Uważaj jak chodzisz Kropeczko.
Kropeczko?
Czarny Kot?
Dukając przeprosiny pod nosem, podniosłam oczy na twarz chłopaka. Zielone tęczówki uderzyły mnie do najgłębszych części serca i duszy, poplątały język.
- A-Adrien?
Schylił się do mojego ucha. Musnął nosem płatek ucha, a mnie od tego miejsca pszeszła fala szczęścia i rozkoszy. Szepnął do mnie swoim cudownym głosem:
- Pora wstawać, Marinette.
- Co?
- Wstawaj! - jego głos w miarę upływu czasu stawał się coraz cieńszy - spóźnisz się na spotkanie z Czarnym Kotem! - wykrzyczał
Otworzyłam oczy. A było tak pięknie.
- Obudź się!
- Nie krzycz mi do ucha, Tikki.
- Oj, wybacz. Budzik ci nie zadzwonił, a jest już za dziesięć.
CO?!
Otworzyłam szerzej oczy i zerwałam się z łóżka. Popędziłam do łazienki, umyłam twarz i uczesałam się ponownie w kitki.
Za sześć północ.
- Tikki kropkuj! - błysnęło światło, a ja ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Otworzyłam okno, wyrzuciłam jojo, które zaczepiło się o budynek.
Wiatr muskał moją twarz, a ja szybowałam po czarnym, gwieździstym niebie. Zobaczyłam dwóch mężczyzn uwieszonych na sobie, niosących (lub też próbujących) butelki po alkocholu. Śmiali się na cały głos, kiwali na boki. Nogi im się plątały, a ci tylko rechotali za wszystkiego. Jak człowiek jest pijany, staje się beztroski
Stanęłam na Wieży Eiffla. Przede mną tyłem stał Kot. Patrzył na panoramę miasta, a klamra od paska opierała się o podłoże. Stał tak, zatrzymując czas, tworząc piękną chwilę. Miał mięśnie rozluźnione, choć plecy wyprostowane. Jego włosy odbijały zarówno światła miasta, jak i aurę Księżyca. Odwrócił się do mnie, a wesołe iskierki tańczyły w jego oczach.
- Dobrze, że jesteś, Księżniczko.
Ocknęłam się i zamknęłam buzię.
- To... po co chciałeś się spotkać?
~~~~
Adrien
Stała przede mną w czerwonym kostiumie w czarne kropki. Fiołkowe oczy śledziły każdy mój ruch. Mógłbym się w nim utopić. Wiatr muskał jej granatowe włosy nadając im życia mimo ograniczających je gumek do włosów. Grzywka wchodząc na czerwoną maskę odbijała światła Księżyca i miasta.
Mówże wreszcie. Zanudzasz mnie tymi swoimi rozkminami.
Cicho Plagg.
- Eee... bo znamy się już parę miesięcy i tak myślę sobie czy... bo ja ci ufam i sam tego nikomu nie powiem... czy by nie warto znać wzajemne tożsamości?
CZYTASZ
Ironia Losu | Miraculum: Biedronka i Czarny Kot
FanfictionTrochę mroczne, trochę straszne Tajemnica jest większa niż myślisz. Wszystko zaczęło się od pewnego budynku, do którego wracała Marinette. Serdecznie zapraszam, Potworkowata Mogą wystąpić przekleństwa.