Część osiemnasta

206 19 3
                                    

Wchodziliśmy po schodach domku, kierując się po schodach. Stąpałem dwa schodki wyżej od Adama a ten obejmując mnie, muskał moje usta własnymi. Chociaż nie. Inaczej, cholernie namiętnie i gorąco mnie całował. Ja w tym czasie rozpinałem jego koszulę.
-Mnh... -Ciężko było mi złapać oddech ale kiedy schody się skończyły, mój chłopak wziął mnie na ręce i niczym nowożeńcy zaniósł do sypialni. (Różnica była taka że obu nam stał i się calowaliśmy)
Rzucił mną niby mocno, niby delikatnie na łóżko i kolejno zaczął ściągać ze mnie ubrania.
Nagle poczułem ciepłe ręce na moim członku i oblała mnie fala przyjemności.

W (tych brzydkich) Swetkowicach zostaliśmy jeszcze na 3 dni po czym wróciliśmy do domu. Z Angelą? Nie, nie znaleźliśmy jej. Ani śladu, nic.
Ale nie płakałem już ani razu z powodu rozczarowania czy tęsknoty. Ani złości ani nic. Wracałem po prostu z Adamem trzymając się za ręce i słuchając jakiejś jego muzyki.

-Wróciłem. - Wyszeptałem wchodząc do domu. Odstawiłem torbę obok schodów i krokiem ucznia idącego do więzienia (szkoły, placówki wychowawczej) wszedłem po schodach a następnie do pokoju. Zmęczony rozebrałem się do bokserek i opadłem na łóżko.

-Wstawaj zbolu i ubierz coś na siebie! -Rzuciła na pobudke rano moja siostra.
-A co się dzieje mała? -Zapytałem zasłaniając się poduszką.
-Za godzine jedziemy w odwiedziny do mamy. -Oznajmiła i zeszła z łóżka. -Więc ubierz coś na dupsko i złaź na dół.
-Juuuż.
-A tak w ogóle -Powiedziała cicho- jak było z twoim chłopakiem?
-Eee co?... eh? M-melissa nie wiem ile wiesz, t-to znaczy nie wiem skąd te insynuacje ale zachowaj tę am dziwną myśl? N-nie, złe wyrażenie. Po prostu...
-Dobra cicho śmierdzielu. -Powiedziała i wyszła z pokoju. No nieźle.
Kiedy wymyty i ubrany wszedłem do kuchni moja siostra i tata już siedzieli przy stole jedząc tosty.
-Hej, jak tam? -Nagabnął tata.
-W porządku. -Odpowiedziałem.
-Rozwiń.
-Noo fajnie było. Ciepło, spokojnie i tak dalej.
-Co robiliście? -Zapytał jeszcze.
-Głównie siedzieliśmy na plaży... Ale niedobra szynka w tych tostach. Ogólnie niedobre. -Skomentowałem.
-To twoja ulubiona szynka. -Tata zmarszczył czoło.
-Ta? Ej no tato nie rób takiej miny. Nie mam chyba smaka i tyle.
-Kto jak kto, ale jak ty nie masz smaka to coś może być na rzeczy. -Bo co? Bo mam raka? -Zapytałem ironicznie rozpinając bluzę na zamek, ukazując przy tym zieloną koszulkę z małym raczkiem i napisem ,,cancer".
-Musisz ją ubierać akurat na wyjazd do mamy? Idź się przebrać.

No więc w czerwonych trampkach, bluzie, zwykłych spodniach i czarnej koszulce z jakimś autem pojechałem do Warszawy razem z siostrą i tatą. Czułem się trochę (bardzo) niedobrze ale uznałem że zachowam to dla siebie bo choroba lokomocyjna może spotkać każdego a tata tylko niepotrzebnie by się martwił.

-To tutaj. Nasz stary dom. - Powiedziała Melissa z uśmiechem kiedy wyszliśmy z auta. -Ale tęskniłam za mamą.
Tak, ja też tęskniłem. Właściwie to nadal za nią tęsknie bo nie jest już taka jak dawniej. Uśmiechnięta, wesoła, uparta. Po zniknięciu Angeli było z nią tak źle że na jakiś czas wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Ale nie był to nawet tydzień. Okazało się że tego nie potrzebuje. Zmieniła się, zdziwaczała ale nie jest chora. Radzi sobie sama. Zaczęła się zmieniać kiedy zostałem porwany ale ja zawsze wracałem. Angela nie wróciła i to ją tak dotknęło.
-Mamooo! -Krzyknęła Melissa kiedy tata otworzył drzwi. Siostra wleciała do kuchni gdzie mama siedziała przy stole. Spojrzała na nią chwile zmeczonymi brązowymi oczyma i powróciła wzrokiem na blat. Młoda przytuliła ją czule po czym usiadła na krześle obok niej. Moja rodzicielka nie powinna mieszkać sama. Doskonale to wiedzieliśmy ale ja musiałem się przeprowadzić z powodu choroby a ona chciała zostać.
-Cześć kochanie. -Tata postawił na stole zakupy które zrobił przy okazji i pocałował mame w czoło. Ta zareagowała lekkim uśmiechem. -Michael, mógłbyś zrobić obiad?
-Mhm. -Podszedłem i kucnąłęm obok mojej matki. Popatrzyłem się jej przeszywająco w oczy ponieważ dopiero wtedy czułem jakiś kontakt z nią. Czułem jej myśli, emocje, ją samą. Chwyciłem ją za ciepłe dłonie i uśmiechnąłem się a ta to
odwzajemniła. Podszedłem do zakupów i zacząłem wyciągać potrzebne składniki do zrobienia zupy ogórkowej.
-Zapomnieliśmy śmietany... Mamo, masz śmietanę? -Zapytałem po czym ugryzłem się w język. -Znaczy, mamy śmietanę?
-Mamy. -Odpowiedziała wpatrując się ślepo w drzwi do piwnicy.
-W piwnicy?
-Lodówka. -Odpowiedziała nie odrywając wzroku z piwnicy. -Jak zdrowie mojego syna?
-Świetnie, dobrze się czuje i nie miał nawrotu przez długi czas a liczba limfocytów jest prawidłowa- Uśmiechnął się tata.
-Aha.

Po skończonym obiedzie mama uznała że jest zmęczona. Korzystając z okazji wyszedłem z domu w celu odwiedzenia dziewczyny która była moją przyjaciółką kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Warszawie. Kontakt trochę się urwał ale myślę że zawsze będziemy blisko. Przeszedłem na drugą stronę ulicy i zadzwoniłem dzwonkiem do domu na przeciwko.
-Oh! Michael!- Przywitał mnie zdziwniony młodszy brat mojej przyjaciółki. Wysoki blondyn młodszy o rok.
-Cześć Kacper. -Wyszczerzyłem zęby w szczerym uśmiechu a ten rzucił się na mnie i przytulił. Nie po męsku.
-Heh udusisz mnie.
-O rany przepraszam. Czyli jednak żyjesz. A nie, sorki to znaczy bo nie odzywałeś się ani nic. - Powiedział dres.
-Zmieniłem numer, wybacz. - Usprawiedliwiłem się niezgrabnie. -Jest siostra?
-Taak, wejdź. -Powiedział uchylając drzwi.

Zapukałem do drzwi a kiedy usłyszałem ,,proszę" otworzyłem je i wszedłem. Zobaczyłem moją przyjaciółkę siedzącą po turecku na łóżku. Nadal w piżamie, jedzącą lody i czytającą gazety sportowe. Brązowe włosy z niedbałego koka lekko opadały jej na twarz. Widząc ją uśmiechnąłem się automatycznie i rozwarłem szeroko ramiona czekając aż rzuci się pędem i mnie przytuli. Ta jednak widząc moją osobę, zamiast ramion rozwała zdziwiona usta, rzuciła lody truskawkowe na bok a gazety wylądowały na podłodze obok szafy. Rzuciła się pędem, owszem ale po to żeby po ,,przyjacielsku" uderzyć mnie w brzuch i kopnąć.
-Ty idioto! Tyle miesięcy minęło a ty nic NIC! Się nie odzywasz! Ładny mi przyjaciel na prawdę, zajebisty jesteś. Myślisz że było mi miło?
-Aaa Kinga! -Zatoczyłem się i prawie upałem jednak Kinga momentalnie objąła mnie ramionami.
-Tęskniłam. -Powiedziała.
-Ja też tęskniłem. -Przytuliłem ją mocno.

-Na prawde było mi ciężko. Zerwał ze mną kontakt bliski przyjaciel a wcześniej dowiedziałam się że jest chory na raka. Wszyscy mnie o ciebie pytali. Nadal właściwie pytają. -Westchnęła kiedy siedzieliśmy wspolnie na jej łóżku i zajadaliśmy się lodami truskawkowymi. -Wiesz, nienawidzę tego smaku. Czekoladowe są lepsze.
-Przepraszam. Na początku odezwanie się do Ciebie było trudne. Ale potem sam nie wiem dlaczego tego nie zrobiłem. -Zrobiło mi się totalnie głupio.
-Jaasne. Nowe miejsce, nowi ekstra znajomi i przyjaciele.
-Nie w tym rzecz Kinga. - Odpowiedziałem lekko speszony. Nie myślałem o tym i nie byłem przygotowany na taką rozmowę.
-Dziewczyny chyba nie masz co nie? -Zapytała z lekkim uśmiechem.
-A co miało znaczyć to ,,co nie?"
-No we Warszawie nie byłeś nigdy chętny do bycia w związku. Czytałeś ty kiedyś pornosy?
-Czy ty uciekasz z tematu moja droga? -Momentalnie kiedy to powiedziałem zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu pojawił się Adam. Spojrzałem pytająco na Kinge czy mogę odebrać a ta pokiwała twierdząco głową.
-Halo?
-Misiek, gdzie ty jesteś? -Zapytał swoim męskim głosem na powitanie a ja spaliłem buraka bo był włączony głośno mówiący. Kinga zrobiła minę jaką nigdy u niej nie widziałem. Wyglądała jako krzycząca postać z obrazu ,,Krzyk"
-Ekhmeem no u przyjaciółki
...
-To ja nie przeszkadzam. -Powiedział.
...
-I tak sie nie rozłączysz prawda? -Zaśmiałem się lekko.
-A mam się rozłączyć? -Zapytał przez słuchawkę czerwono włosy.
-Pojechaliśmy z rodzicami odwiedzić mamę, zasnęła, więc poszedłem do Kingi, mojej przyjaciółki z naprzeciwka.
-Noo dobra, pozdrów mame i Kinge. Kiedy wracacie? -Chyba przyjął to na jego zazdrosną klatę.
-Jutro. -Powiedziałem wciąż patrząc na śmiejącą się w poduszkę Kinge.
-Ok. Papa, kocham Cię.
-J-ja też Cię kocham.

Cześć wszystkim :) wybaczcie mega spóźnienia z rozdziałem ale sami wiecie, poprawianie ocen i te sprawy. Nie miałam czasu niestety :x
Ale rozdział jest i mam nadzieje że nie jest zły :D miłych wakacji wszystkim :)

Samobójcy Mają Czerwone WłosyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz