Była zima. Bardzo sroga, zimna i ponura.
Śnieg padał niczym deszcz, mocno uderzał o ziemie.
Był to grudzień.
Zima oplotła swoim szalem całą wioskę.Siedziała na dachu drewnianego domku, paląc pomału papierosa.
Widać było, że chyba rozmyślała nad sobą.
Nagle z pola wrócił mały Peter.
Zima odrazu zauważyła idącego swobodnym krokiem Petera.
Zleciała więc z dachu jak chłodny wiatr i zaczepiła chłopca.
-Dokąd idziesz dziecko -spytała zaciekawiona Zima.
-Do Mamy i do Taty. Wracam z lasu, bo szukałem drewna, aby ogrzać nasz domek . Zimna jesteś Zimo, wiesz? Zbyt zimna.-odpowiedział strudzony chłopiec
-Oh Chłopcze, taką stworzył mnie ten świat. Każdy tutaj ma swoją rolę. Twierdzisz więc, że mrożę zbyt mocno?-zapytała zauroczona Zima
-Ledwo co dajemy radę. Ja już katar. Mama kaszel. Tata...dreszcze -wytłumaczył ze smutkiem.
-Cóż może ci pomogę Chłopcze? Wyglądasz na dobre dziecko, twój czerwony nos mnie nieco rozwesela.- widać było po minie Zimy, że ma dobre intencje.
Peter podczas rozmowy z Zimą pomyślał o rodzicach, nie o sobie. Chyba zdawał sobie sprawę, że kolejne dni tej pory roku nie będzie w stanie przespać. Wielu myśli, że dzieci myślą w sposób nieskomplikowany, jakby odrazu wiedzą co odpowiedzieć... bez chwili zawahania. Przystał na propozycje Pani Zimy. I w ten Zima rozkazała mu wejść do chaty i otulić Matkę i Ojca. Zrobił co Zima mu kazała i utulił swych rodziców.
I Zima już bez papierosa zapukała w drewniane drzwiczki.I choć mówią "Zima sroga jest! Bez serca!!!" Ta zabrała ich ze sobą zamieniając w płatki śniegu .
CZYTASZ
Chaos Randomowej Twórczości Szarego Człowieka
PoetryTutaj zapisane zostaną randomowe, krótkie opowiastki. To po prostu ma być wyrzucenie z siebie artyzmu. Nie daje słowa, że będzie to ciekawe, ani nie oczekuje od Was niczego. Uznałam, że będzie to miejsce pozostawione własnej woli.